Marta Węgiel
Marta Węgiel (ur. 1960) – polska dziennikarka telewizyjna i pisarka, z wykształcenia polonistka.
Przypadkowy kadr
edytuj- Agata nie była nimfomanką, wystarczało jej, jeśli mogła się do kogoś przytulić i zamknąć oczy.
- – Cholera, to żywy trup – jęknął, znów się zacinając.
– Żywy? – poderwał się Jarek.
– Tak się mówi, prawdziwy, nie manekin, kto to jest?
- Co ona sobie myśli! Gdyby się z nią nie ożenił, zostałaby starą panną, na pewno!
- Jan rzucił się wtedy w wir pracy, przysiągł sobie, że już nikt go nigdy nie zrani, trudno okraść kogoś, kto ma puste kieszenie, powtarzał to sobie czasami, gdy mimo koniaku trudno mu było zasnąć.
- Jedyną atrakcję zapowiadały przedłużające się zdjęcia do teatru telewizji, kryminału, przypominającego legendarną „Kobrę”. Aktorzy wyłaniali się z charakteryzatorni w odpowiednich kostiumach, sporo osób było w policyjnych mundurach. Sensację budził aktor z dużą ilością czerwonej farby na głowie, imitującej ranę zadaną ostrym narzędziem. Na razie pił kawę, jakby fakt, że za chwilę wyniosą go na noszach w charakterze zwłok, nie robił na nim wrażenia.
Dopadła go charakteryzatorka, prosząc, by nie czynił szczególnie ekspresyjnych gestów, bo farba, której użyli, nie należy do najlepszych.
– Głupie oszczędności – mruknął poirytowany. – Już i tak parę kropel wleciało mi do filiżanki.
Cała ekipa miotała się po studiu, usiłując przygotować scenę odkrycia morderstwa.
– Co ty tu robisz? – warczał przez zęby reżyser do scenografa. – Po co mu podkładasz pod łeb te papiery? Na gołej podłodze będzie się lepiej kadrowało! I to jeszcze kolorowe gazety? Zwariowałeś?
– Mówiłeś, że ma być interesująco – bronił się wystraszony scenograf. – Patrz, tu są nawet gołe baby.
– Zabierz sobie do domu! Pusta podłoga i to jeszcze brudna!
Z filozoficznym spokojem aktor grający trupa położył się w końcu w wyznaczonym miejscu.
– Błagam, tylko mało dubli – poprosił. – Nie będę tak leżał godzinami.
- (...) montaż dla wytrawnego dziennikarza był papierkiem lakmusowym, łatwo było poznać kto montuje, tak, jak rodzaj ściegu przy robótkach ręcznych.
- Zobacz też: montaż filmowy
- – Raczej morderstwo... Wiesz, to jest bardzo hermetyczne środowisko, stado wariatów, tzw. artyści.
– No, trochę się tu czuję jak na przesłuchaniach Komisji ds. afery Rywina, medialny świat, cholera, a w łeb walą jak w ciemnej uliczce – wtrącił Sioła.
- W telewizyjnym pomieszczeniu paliły się światła, na dużym kontrolnym monitorze widać było kolorowe paski. Maciek uzgadniał coś z realizatorem, Kalicki sprawdził ilość krzeseł, ustawionych przed telewizorem, fachowiec od dźwięku założył słuchawki.
Kalicki zobaczył zaproszonych gości i gestem zaprosił ich do zajęcia miejsc.
Wchodzili zaskoczeni, ale i zaciekawieni.
– Jak u Agaty Christie – mruknęła Ewa. – Zaraz Herkules Poirot prawdę ci powie...- Zobacz też: Agatha Christie, Herkules Poirot
- Wcale nie szła do koleżanki i najchętniej pogadałaby z nim o tym trudnym, matematycznym zadaniu, ale obecność pani Magdy wyprowadziła ją z równowagi, owszem, jest prawie dorosła i wie, że ojciec może mieć kobietę, ale w tej akurat było tyle nieszczerości, wyrachowania, że Weronika wyczuła to na kilometr. „Biedny tata” – pomyślała. – „Mama ma rację, mówiąc, że to intelektualnie gorsza płeć.”
- Zdecydowała się na wagary, nie wróci do telewizji, po spacerze z psem zakopie się pod kocem z jakąś głupią książką i nie będzie odbierać telefonów.
Kiedy była mała, wierzyła, że jeśli się schowa pod kołdrą, złe rzeczy przeminą bez jej udziału, może i teraz to pomoże.
- Telewizja rano była jeszcze bardziej ospała i niemrawa niż zawsze, ale rozeszło się już po korytarzach, że policja aresztowała winnych zabójstwa, ktoś przebąkiwał o żywej Agacie, o skutym w kajdanki Marianie, transmisji w studio. Głównych bohaterów wydarzeń jeszcze nie było, więc tylko informacyjni dziennikarze przerzucali się coraz to bardziej nieprawdopodobnymi wersjami wypadków.
– Podobno kradł i Sławomir go nakrył!
– Wielkie co – prychnął inny. – Wszyscy kradną, i żeby za to zabijać? Przecież świat by zginął.
– A Agata udawała tylko, że nie żyje, potem mu się pokazała i on się przestraszył.
– A co? Przebrała się za wampira?
– Miała swojego ochroniarza w telewizji, tajniaka.
– Co ty powiesz, tego młodego?
– No, i nakrył Jarka, gdy ten grzebał pod Agaty samochodem...
– To jednak Jarek? A ja stawiałem na Jacka!
– Tak? A ja na tego zarozumialca z Warszawy!
Stojąca za kioskiem Zofia podniosła oczy do nieba, to jest kadra świetnie poinformowanych dziennikarzy, nic dziwnego, że potem zdarzają się kretyńskie wpadki w programach, no cóż, trzeba im wszystko będzie jakoś łopatologicznie wyjaśnić, bo te idiotyzmy pójdą w świat.