Marek i Wacek. Historia prawdziwa

Marek i Wacek. Historia prawdziwa – książka Lucjana Kydryńskiego o duecie fortepianowym Marek i Wacek, wydana w 1990 roku.

  • A gdy dyplomy schowali do szuflady i gdy każdemu z nich przysługiwał tytuł magistra sztuki, wtedy czekało ich już tylko jedno: odbycie służby wojskowej. (...) odesłano ich (...) do jednostki (...) do Bartoszyc, a tam ich zajęcia służbowe sprowadzały się w praktyce do... gry na pianinach. Urządzali liczne koncerty dla żołnierzy i miejscowej ludności, grywali na weselach i w święta państwowe (...). Sześć tygodni minęło im jak z bicza strzelił – a był to jedyny strzał, jaki oddali w tej służbie.
    • Źródło: s. 32
Lucjan Kydryński
  • Brel – gniewny Belg zbuntowany przeciw mieszczańsko-bigoteryjnej atmosferze kraju Flamandów, osiedlił się przed laty w Paryżu, i w krótkim czasie zyskał w piosence pozycję jednego z czterech wielkich: Aznavour – Brel – Bécaud – Brassens. Był wspaniałym autorem ostrych, satyrycznych piosenek, kompozytorem i wykonawcą własnych utworów, niestety – coraz wyraźniej wyniszczanym choroba płuc. (...) Był na scenie niezwykle dynamiczny, spalał się; opowiadał mi (...), że na każdym koncercie traci prawie kilogram na wadze (...).
  • (...) nauka nie zając, a podróż do Stanów – może się już drugi raz nie przytrafić (...).
    • Źródło: s. 26
  • W Wyższej Szkole znajdowało się wprawdzie kilka sal z dwoma instrumentami, lecz grać na nich muzyki rozrywkowej (...) nie było wolno. Na szczęście, cudowny profesor [Zbigniew Drzewiecki] wykazał maksymalne zrozumienie dla ich [Marka i Wacka] zainteresowań i (...) poczucie humoru. Na (...) lekcji polecił im zagrać coś z ich wspólnego repertuaru, ubawił się ich muzycznymi dowcipami i oświadczył, że taką muzykę pozwala grać.(...) poprosił panią dziekan (...) o wydanie zezwolenia Markowi i Wackowi na opracowywanie ich dwufortepianowych parafraz na instrumentach uczelni. Był to bodaj pierwszy w dziejach tej szkoły wypadek, iż studentom oficjalnie zezwolono zarabiać muzyką rozrywkową!
    • Źródło: s. 22, 23
  • W zasadzie niczego nie spisywali nutami – wszystko mieli w głowach i... na taśmach magnetofonowych, z których korzystali, gdy chcieli sobie przypomnieć utwór dawno nie wykonywany.
    • Źródło: s. 53
  • Wacek zwrócił się (...) do mnie z pytaniem, czy nie poprowadziłbym konferansjerki – (...) niestety, wyjeżdżałem wówczas za granicę, (...) poprosił o to samo Irenę Dziedzic. Opowiadał mi później (...), jakie afisze zastali po przyjeździe do Bydgoszczy: ogromnymi literami wypisano na nich nazwisko „Irena Dziedzic”, a pod nim drobnym maczkiem dodając: „zaprasza na występ duetu Kisielewski-Tomaszewski”... Trudno, pani Irena miała już nazwisko, a oni jeszcze nie (...).