Marek Koterski

polski reżyser i scenarzysta

Marek Koterski (ur. 1942) – polski reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, aktor i dramatopisarz. Ojciec Michała Koterskiego.

  • Co mnie to obchodzi, co mogą o mnie pomyśleć ludzie w Ameryce. Dla mnie jest ważne, czy mój film podoba się chłopakom z podwórka.
Marek Koterski
  • Ja, gdy reżyseruję własne teksty, znam całą sytuację, kontekst, wiem dlaczego, skąd i po co padają takie, a nie inne słowa. Mam to po prostu poukładane w głowie, dla mnie są zatem czytelne i oczywiste. Dla innych mogą czytelnymi nie być.
  • Od początku żywię się sobą przy budowaniu tej postaci. Nie wszystko jednak przeżyłem z tego, co przeżył Adaś [Miauczyński]. I myślę, że coraz bardziej różnimy się z Adasiem. Ale Adaś jest wygodnym medium dla wyrażenia mego bólu, strachu, wstydu.
    • Źródło: czat, onet.pl, 24 czerwca 2002, cyt. za: culture.pl
  • Poprzez film chcę się czegoś dowiedzieć. Nie tylko powiedzieć o czymś, co ja dobrze wiem. W związku z tym nie zakładam tezy, a aktorowi mówię: słuchaj, nie wiem, co znaczy twoja postać. Wiem wszystko o niej. O każdym jej kroku. Powiem ci, że wchodzisz do łazienki – co czujesz, jak widzisz przez kogoś niezakręconą tubkę od pasty? Czujesz furię – tyle ci mogę powiedzieć. Ale nie powiem ci, czy on jest w ogóle śmieszny, godny współczucia, czy zły – tego dowiemy się wspólnie od widza.
  • We mnie jest sporo z inteligenta, ale też kucharki. Lubię słuchać Beethovena, ale często wzruszam się przy disco-polo.
    • Źródło: „Super Express”, 28 listopada 1996

O Marku Koterskim Edytuj

  • Jego życiopisanie jest ekshibicjonizmem pozornym. Twórca Dnia świra sprowadza siebie do poziomu absolutnej przeciętności, po to by każdy mógł się w jego bohaterze odnaleźć. (…) nie mieliśmy w naszym kinie po Kieślowskim autora tak konsekwentnego.
  • To – domyślamy się – miała być komedia. (…) Tak jak kochankom zdecydowanie brakuje subtelności w wyrażaniu emocji, tak zabrakło Koterskiemu subtelności karykaturalnego wizerunku. Jego bohaterowie narysowani zostali tak grubą krechą, że przy nich postacie Andrzeja Mleczki to sympatyczne krasnoludki. Wydaje się, że podstawową intencją reżysera było uczynienie swych bohaterów jak najbardziej obrzydliwymi. (…) Polski docent dostał w gębę. Ale przy tej okazji reżyser sam sobie przyprawił gębę. Pseudopsychologa z ciężkim dowcipem.
    • Źródło: Krzysztof Żurek, „Przekrój” nr 28/2820, 11 lipca 1999, s. 38.

Zobacz też Edytuj