Marek Bieńczyk (ur. 1956) – polski pisarz, historyk, tłumacz z języka francuskiego, eseista i enolog.

  • Coś wam opowiem, po to żyję, zresztą suchej kości pióro się nie trzyma, a wy po to być może kupiliście tę książkę, po to, by dowiedzieć się, co słychać u innych, i to jest wspaniałe, tyle że ja niczego nowego sobie nie sprawiłem i nigdzie się nie wybieram. Moja historia jest o miłości, od razu mówię.
    • Opis: pierwszy akapit powieści.
    • Źródło: Terminal
Marek Bieńczyk (2012)
  • Jeść musisz, boś istota żywa, pić możesz, boś człowiek.
  • Moją obsesją jest twarz, twarz innych. Ekspresja twarzy osoby, którą kochasz, jest bezwzględnym łącznikiem z istnieniem, czy nawet tak odważę się powiedzieć: z dobrem istnienia. Pewne zdarzenia czy „półzdarzenia”, pewne drobne nawet sytuacje, odczucia, nagle tę twarz naznaczają: zaczyna się na niej na przeciąg chwili rysować coś dla ciebie (może nawet tylko dla ciebie) niezwykłego, szczególnego, twarz ujawnia się w jakiejś niezwykłej intensywności, intensywności życia, i to jest piękne, nawet jeśli sama ekspresja nie ma nic wdzięcznego, i czujesz, że to piękno wprost zbawia świat. Doznanie jest właściwie radosne, wspaniałe, ale jednocześnie straszne, bolesne, bo czujesz zarazem w sobie absolutną niezgodę na to, że ta twarz kiedyś może umrzeć i że jest z tym pięknem, na którą ją stać, tak przelotna.
  • Paradoksalnie melancholik kocha życie bardziej niż ktokolwiek, tyle że psu na buty ta jego miłość i radość, skoro jego miłość i radość, podszyte takim bólem, nie mogą być radosne.
  • Radość to nie jest słowo z mojego codziennego słownika.
  • Sport zagęszcza na małej przestrzeni to, co w życiu rozrzedzone: dramatyczność, napięcie, tyle dziania się, gestów, tyle gry, walki z sobą...
  • Wydaje mi się, że radość melancholijna polega w dużej mierze na gwałtownym pompowaniu chwili. Na przesadnym, acz histerycznym odegraniu hic et nunc. Teraz, now! Teraz jest święto, innego nie ma i nie będzie; teraz, tutaj, gadamy sobie i podjadamy, a wrednemu czasowi kij w oko! Ta iluzja trwania poza czasem, daleko od ohydnego Kronosa, to podstawa klasycznego opisu idylli – którą znajdziesz choćby w tekstach Starobinskiego. Chwila, ta radosna chwila to kwiat, wewnątrz którego siedzi robak – by użyć ogranej barokowej metafory; robak przez moment milknie, nie pamiętasz, że wkrótce ponownie zostaniesz wrzucony w czas.
  • Śmierć jest płynna i falująca jak morze, twarda jak czarna skała, miękka jak plazma, jak galareta.
    • Źródło: Kontener, Wielka Litera 2018.