Magdalena Cwenówna

polska aktorka

Magdalena Cwenówna (właśc. Magdalena Cwen-Hanuszkiewicz; 1954–2024) – polska aktorka; żona Adama Hanuszkiewicza.

  • Adam [Hanuszkiewicz] był zawsze poza linijką, nigdy nie gonił za modą, sam ją sobie tworzył, a gust miał świetny. To po prostu było jego i tylko do niego pasowało. Ludziom jednak dawało pretekst do gadania, że się kreuje. A innym do zazdrości. Jeden z jego przyjaciół (znany, więc przemilczę nazwisko) próbował go naśladować. Mąż się tym złościł. Ale ja mu mówiłam: „Adam, jak ty założysz na szyję trzy szaliki, to wyglądasz jak bóg. A on jak to zrobi, to wygląda jak kretyn”.
  • Adam [Hanuszkiewicz] miał zawsze motyle skrzydła, ziemi to on raczej nie dotykał. I został tym pięknym, kolorowym motylem do końca. (…) Ważne było to, co się dzieje w kulturze, albo to, co myślał Słowacki, Norwid czy Mickiewicz. A sprawy domu, samochodu, zakupy? Codziennie? O nie! On się tym nie zajmował. Jeśli już był zmuszony pojechać do sklepu coś kupić, to zwykle kupował nie to, co trzeba. Kiedyś zamiast nawozu pod róże kupił dywan. Bo nawozu w sklepie nie było, a dywan akurat był.
  • (…) nie żałuję niczego, bo człowiek zawsze ponosi odpowiedzialność za swoje wybory. Moje życie z Adamem było niezwykłe, kolorowe. Ogromnie dużo mu zawdzięczam i to jest nie do przecenienia. Żałowanie czegokolwiek świadczyłoby o głupocie.
  • Z wielką legendą pod tytułem Adam Hanuszkiewicz spotkałam się pierwszy raz dużo wcześniej. Miałam 20 lat, byłam w szkole teatralnej w Łodzi i Basia Fijewska zaproponowała mnie na zastępstwo do Teatru Narodowego. Weszłam onieśmielona do jego gabinetu i powiedziałam: „Nazywam się Magdalena Cwen”. On stał na tle okna. To taki stary dyrektorski sposób – delikwent wchodzi w światło, a on w cieniu. Popatrzył na mnie i powiedział: „A cóż to za nazwisko, Cwen? U mnie będzie się pani nazywała Cwenówna”. I tak już zostało. To może wydać się śmieszne, ale dla mnie to też jest element pewnej całości. Kolejne żony: Zośka Rysiówna – Ryś, Zośka Kucówna – Kuc, Magda Cwenówna – Cwen. Wszystko jednosylabowe nazwiska. Na dodatek wszystkie jesteśmy z maja. To nie jest przypadek, wszystko było zaprogramowane. Śmieję się, że Magda Umer – a był okres ogromnej sympatii między nimi – nie miała szans, bo jej nazwisko jest dwusylabowe.