Małgorzata Potocka (aktorka)

polska aktorka, reżyserka, producentka filmowa

Małgorzata Potocka (ur. 1953) – polska aktorka, reżyser i producentka filmowa.

  • Ciągle myślę, czy przebaczenie zdrady to mądrość czy rezygnacja z samej siebie.
    • Źródło: Cytat tygodnia, „Życie na Gorąco” nr 32, 9 sierpnia 2012, s.2.
Małgorzata Potocka
  • Ekipa czasem zapomina i traktuje mnie tak jakbym naprawdę spodziewała się dziecka! – śmieje się nasza gwiazda. – Panowie na każdym kroku ustępują mi miejsca, a panie z rozczuleniem głaszczą mnie po sztucznym brzuchu! Jest zrobiony klasycznie z gąbki i poduszek. Miałam podobny 35 lat temu na planie filmu Niespotykanie spokojny człowiek Stanisława Barei. To były czasy komunizmu, więc ekipa wykorzystywała mnie do zakupów spożywczych. Bywało, że poświęcaliśmy na to dwie godziny przed zdjęciami.
  • Lubię i muszę żyć aktywnie, to mnie jeszcze bardziej nakręca. Nawet wypoczywając, pracuję. Bo to sprawia mi przyjemność.
  • Moi obydwaj mężowie byli wielkimi artystami. Gdy się bierze ślub, żadna ze stron nie powie: Słuchaj, kocham cię, ale nie będę zajmował się domem, nie będę miał czasu na partnerstwo w życiu. Nawet tak nie pomyśli. A po roku, dwóch pojawia się coraz większa ilość trosk. To prawda, że najczęściej byłam i jestem samotną matką. Na moją twórczość, realizację pomysłów kradnę po prostu czas, który mogłabym poświęcić rodzinie. A do tego w naszych trudnych czasach artyści starają się choćby przetrwać, jak szczury.
  • Prawdziwa kobiecość polega na tym, że kobieta niczego nie udaje. Jest sobą, potrafi kochać, cechuje ją otwartość. To jest wielka sztuka. Jeśli się uważnie rozejrzymy, zobaczymy, że jest wiele kobiet, które próbują coś ukryć, kombinują. Jesteśmy naprawdę sobą, nie powinniśmy wstydzić się zmarszczek, fałdek na brzuchu itp.
  • Są kobiety, które wybaczają zdrady. Z perspektywy lat zastanawiam się, czy gdybym ostatniemu mojemu mężowi wybaczyła zdradę, to byśmy przetrwali. Jak byśmy żyli? Jak bym ja, z moją naturą, dała sobie z tym radę? Odpowiedź brzmi: nie dałabym sobie rady. Doprowadziłabym do zgnilizny związku.
  • Szkoła była raczej katorgą, przez którą trzeba przejść. Nie lubiłam obowiązków i tego rygoru, a sytuacja z roku na rok stawała się dość męcząca. Ale miałam też bardzo fajnych przyjaciół i dla nich czasem warto było pójść do szkoły.
  • W ciąży z Matyldą nie jadłam nic słodkiego, za to straszne ilości śledzi i ogórków kiszonych. Natomiast z Weroniką chodziłam do restauracji chińskiej, gdzie w miseczkach podawali olej z chili. Bardzo ostra przyprawa! Kiedy kelner się odwracał, wypijałam duszkiem całą miseczkę i gnałam do drugiego stołu, żeby zamienić miseczki. Dlatego urodziłam dwa niesamowite „smoki”. Moje dziewczyny to drapieżne i wyjątkowo samodzielne indywidualistki.
  • Zawsze byłam trochę takim „dziwadłem”, bo byłam ubrana inaczej niż moi rówieśnicy. Miałam czerwone rajstopy, kolorowe spódnice, a dziewczyny nosiły się wtedy skromnie i szaro. Miałam problemy z tego powodu, bo indywidualizm niestety tępiono.

Zobacz też: