Małgorzata Borkowska

polska benedyktynka i pisarka

Małgorzata Borkowska (ur. 1939) – polska benedyktynka.

  • A ponieważ człowiekowi dogodzić trudno, więc kiedy już umilkną zarzuty, że Zmartwychwstanie Chrystusa było zbyt niewidoczne, odzywają się niejako z przeciwnej strony zarzuty, że w ogóle nie bardzo wiadomo, po co było potrzebne. Były epoki, w których pobożność Kościoła karmiła się przede wszystkim tajemnicami bolesnymi, a chwalebne schodziły zdecydowanie na ubocze. Stawały się niekoniecznym dodatkiem do tego, co i tak już zostało osiągnięte przez Mękę. Jakby Bóg Ojciec mógł pozostawić Syna w grobie; jakby nie było konieczne uwielbienie ciała, w którym Syn Boży złożył z siebie totalną ofiarę, więcej: dzięki któremu mógł taką ofiarę złożyć!
    • Źródło: Rozważania o Wcieleniu Syna Bożego, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 48–49.
  • Bezdomny nie ma przede wszystkim gdzie spać, toteż Besarion uprawiał bezsenność; raz przez przeszło miesiąc stał pośród cierni po to tylko, żeby nie zasnąć. Kiedy już musiał zasnąć, spał na stojąco lub w najlepszym wypadku na siedząco. Nie kładł się nigdy. O jego postach nie słyszymy; chociaż więc z samego trybu jego życia wynika, ze musiały być wyjątkowo surowe, można sądzić, że ten akurat aspekt eremityzmu mniej był dla niego ważny. Najważniejsza była bezdomność; zapewne z całej Ewangelii upodobał sobie najbardziej słowa: Kto opuści dom… dla imienia mego…
    • Źródło: Twarze Ojców Pustyni, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 64.
  • Była w naszym nowicjacie przez kilka lat pustka, aż wreszcie Matka Ksieni zarządziła modlitwy o powołania: miała codziennie siostra prowadząca chór dodać w modlitwie litanijnej odpowiednie wezwanie. Ułożyć je miała sama. No i pewnego dnia modli się pewna pobożna dusza głośno i z przejęciem: – Przez przyczynę Matki Najświętszej przyślij, Panie, do naszego domu, liczne i dobre zwierzęta!… Miała powiedzieć „dziewczęta”, a powiedziała „zwierzęta”. My w kwik, pochowałyśmy głowy pod pulpity i wyjść nie mamy siły; Matka miała śpiewać Pater noster, ale też nie może. Potem ta biedna siostra życia z nami nie miała, bo co się tylko świnka oprosiła, albo krówka ocieliła, to my do niej, że modlitwa wysłuchana… Ale w niebie tak się uśmiali, że przysłali.
    • Źródło: A w naszym klasztorze, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 8.
  • Bywało więc, że panny stosowały fredrowską zasadę: „Co zawadza, to się mija, gdy nie może być inaczej” – i po prostu uciekały z domu. Tak zrobiły, między innymi, wspomniane już tutaj Magdalena Mortęska (1578), późniejsza odnowicielka benedyktynek polskich, i Katarzyna Leżeńska (1713). Przy okazji śledzenia dziejów ich powołania dowiadujemy się także, jak to rodzice starali się taką upartą córkę bawić i stroić, byleby jej wybić z głowy mrzonki zakonne.
    • Źródło: Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII – XVIII wieku, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 18–19.
  • Chrystus przynosi nam kodeks moralny, który jest nie do przyjęcia dla człowieka dążącego do swojej korzyści, swojej wygranej, swojego dobra: materialnego, społecznego czy nawet duchowego. Żeby ten kodeks choćby teoretycznie przyjąć, trzeba zrozumieć, że stary kodeks był dobry, ale nie był najlepszy; że Bóg owszem, zalecał to pierwotne, po ludzku rozsądne prawo, ale jako punkt startu; i prowadzi nas dalej, wyżej, aż do własnej swojej miary. „Bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz niebieski”...
    • Źródło: Rozważania o Wcieleniu Syna Bożego, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 24–25.
  • Co więc przychodzili usłyszeć i czego chcieli zaczerpnąć? Nie negacji świata, ale AFIRMACJI BOGA. Mnich, który by tracił czas na tłumaczenie człowiekowi świeckiemu, jakie są udręki i niepokoje życia świeckiego, naraziłby się tylko na śmieszność: ów człowiek sam wie o tym równie dobrze, jeśli nie lepiej. Natomiast jeśli zagoniony, niespokojny, udręczony przychodzi do pustelnika, to po to, żeby tamten mu raz jeszcze poświadczył, że jest Bóg nad światem; że warto trudzić się w Jego służbie; że Jego miłość rządzi wszystkim i wplata wszystko w swoje plany. Że żadna okruszyna dobra nie zginie, że żaden podjęty trud nie zostanie zapomniany, że Bóg nas stworzył nie po to, żeby nas rzucić w kąt jak zepsutą zabawkę, Chrystus umarł dla nas i zmartwychwstał nie po to, żeby nas zostawić samym sobie, a Duch Święty zamieszkał w nas nie po to, żeby tam sobie zasnąć. Słowem, że JEST BÓG.
    • Źródło: Abba, powiedz mi słowo, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 17.
  • Codzienność więc stworzona została dla miłości, a nie sama dla siebie. I Bóg wszedł w naszą codzienność: jadł, pracował, ubierał się, spał. Widzimy Go w Ewangelii, jak jeździ łódką po jeziorze: cóż bardziej codziennego i zwykłego na bogatych w ryby wodach, niż łódka!
    • Źródło: Rozważania o Wcieleniu Syna Bożego, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 14.
  • Gdyby któregoś ze starców zapytano, co najważniejsze jest dla życia modlitwy, niewątpliwie odpowiedziałby (ku zdumieniu wielu słuchaczy, szukających jakiegoś wzniosłego wtajemniczenia), że najważniejszy dla życia modlitwy jest nasz stosunek do bliźniego.
    • Źródło: Abba, powiedz mi słowo, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 25.
  • Jedna z naszych sióstr szła kiedyś przez miasto. Nagle podbiega dziecko, coś szybko mówi i ucieka. Zanim zdążyła zebrać myśli, dziecka już nie było, tylko za sobą słyszy głos: – Mamusiu, mamusiu! Ja mówię „Pochwalonego”, a ten żeński ksiądz nie odpowiada!
    • Źródło: A w naszym klasztorze, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 12.
  • Jeszcze jeden żelazny temat obok aborcji i in vitro, na szczęście sezonowy, to komercjalizacja świąt Bożego Narodzenia. Otóż któregoś roku w grudniu pewien celebrans zachęcał nas (nas, bo nikogo innego w kaplicy nie było) do rachunku sumienia: czy przygotowujemy się do Świąt w sercu, czy w super-markecie. Nie mówiąc już o tym, że kilka z nas nigdy w życiu w super-markecie nie było, bo za naszej młodości takie rzeczy jeszcze nie istniały – zdumiewająca znajomość życia klauzurowych zakonnic…
    • Źródło: Oślica Balaama, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 25.
  • Kiedy patrzymy na nasz świat, postrzegamy go oczywiście każdy według własnego usposobienia. Im bliżej jesteśmy, a przynajmniej próbujemy być, sposobu patrzenia Syna Bożego, tym więcej wiemy o świecie, który On stworzył do ściśle określonych celów i na którym ani nie żyjemy, ani nie umieramy dla siebie (por. Rz 14,8).
    • Źródło: Jezus, Syna Ojca, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 25.
  • Miłość trynitarna przepłynęła więc przez świat, który po to właśnie został stworzony. Przepłynęła przez ludzkość, bo w Jezusie nie tylko Bóg, ale i Człowiek dał życie z miłości do Ojca. A Ojciec przyjmuje to: nie jak tyran, który żąda ekspiacji i cierpienia, ale jak Ten, kto przyjmuje miłość i odpłaca miłością i chwałą. Synowi i Jego adoptowanym po drodze braciom. Dlatego czymś koniecznym i oczywistym było zmartwychwstanie, bo Ojciec, przyjmując ofiarę Syna, nie mógł na nią nie odpowiedzieć.
    • Źródło: Jezus, Syna Ojca, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 13.
  • Pamiętam starego proboszcza, wieloletniego gościa wakacyjnego, którego nazywałyśmy Formularz Mszalny, bo dzień w dzień, kiedy doszedł do ołtarza, informował nas, że dzisiaj obowiązuje formularz mszalny z takiego to a takiego święta… i do głowy mu nie przyszło, że myśmy ten formularz już musiały odnaleźć, skoro śpiewałyśmy introit. Prawie też nie ma księdza, który by nas nie informował na wstępie, jakie dziś mamy święto, chociaż przecież my już od paru godzin o tym wiemy i długie pacierze odprawiłyśmy o tym święcie.
    • Źródło: Oślica Balaama, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 30.
  • Przez kilkanaście wieków zakonnice słuchały kazań, konferencji, rekolekcji, pouczeń, a zawsze w pokornym milczeniu, jak te nieme bydlątka: cokolwiek im mówiono, umiały tylko potakiwać.
  • Przy tej okazji nieraz wprowadza się nawet treści zupełnie obce. Znam księdza, któremu przyszło do głowy, żeby tuż przed prefacją zachęcać wiernych do uświadomienia sobie, za co też w swoim życiu chcą dzisiaj Panu Bogu podziękować. To taki akcent osobisty, prawda, wprowadzający nas od razu w modlitewne ciepełko… A mnie się wtedy zawsze przypomina ten ksiądz francuski, co to ku wielkiemu zdumieniu polskiego dziennikarza wplótł w kanon dziękczynienie za swój nowy samochód. Różnica jest już tylko w skali.
    • Źródło: Oślica Balaama, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 39.
  • W naszych czasach ignorancja religijna nie płynie już na ogół z braku wykształcenia, a w każdym razie z analfabetyzmu – ale raczej z braku zainteresowania i z cichego przekonania, że można nabyć niebo za niższą cenę, jeżeli się zanadto nie pytać o chrześcijańskie obowiązki: wszak niewiedza nie jest grzechem…
    • Źródło: Abba, powiedz mi słowo, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 48.
  • Wciąż się słyszy określenia w rodzaju „kierat”, „szara codzienność” itd. Nie jest szara: jest cała prześwietlona obecnością Boga. Nasza wina, jeśli tego nie potrafimy zauważyć, i nasza strata.
    • Źródło: Rozważania o Wcieleniu Syna Bożego, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 16.
  • Wszechświat powstał jako dar miłości wewnątrz Trójcy Świętej. Cała historia materii była przygotowaniem sceny dla aktu tej miłości, może jednego z wielu; cała ewolucja była przygotowaniem człowieczeństwa dla Syna Bożego, czyli materiału ofiary płynącej z tej miłości. Cały też jego sens to nasz udział w tej miłości. Wszystkie realia naszego życia, nasze sprawy i okoliczności mają wartość tylko jako język, którym tę miłość można wyrazić. Inaczej nie mają więcej sensu niż go ma w oczach człowieka bieganina mrówek po piasku – choćby nawet mrówkom wydawała się strasznie ważna.
    • Źródło: Jezus, Syna Ojca, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 87.
  • Zdawałoby się czasem, że ambitni celebransi prześcigają się, kto znajdzie więcej szparek, w które można by wetknąć dodatkowe kazanie: w osobne długie pouczenie rozwijają każde wezwanie modlitwy wiernych, a poza tym i policzyć trudno, ile kazań potrafią włączyć w jedną liturgię: sześć, osiem? U nas rekord był: trzynaście. Tylko żadne z nich nie jest homilią, nawet to po Ewangelii, choć się homilią nazywa, bo żadne Ewangelii nie wyjaśnia…
    • Źródło: Oślica Balaama, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, s. 31.