Młyn Lewina
Młyn Lewina – powieść Johannesa Bobrowskiego.
- Adam zebrał już swoje doświadczenia w tym krótkim czasie: Zawsze stawać na boku, we wszystkich wypadkach, po prostu być nieobecnym, polecają te doświadczenia.
- Opis: o żandarmie Adamie.
- Antonia zgarnia końce swej chustki, wolno schodzi ze schodków i wolno idzie przez trawę w stronę konika, stojącego między trzema drzewami, do których przymocowana jest płachta namiotu, rozpięta jako dach. Czwarty róg, czyli połowa płachty zwisa obciążona kamieniem, tak że chusta się napina i osłania od wiatru. Stoi tam konik obok oswojonej kury Franceski i zwie się Emilio i zamiast rżeć prycha (…) Antonia zaś opiera się o Emilia, który stoi jakby wyciosany z drzewa, na karuzeli dla dzieci.
- Opis: opis cyrku Scarletto – Antonia.
- Bądźcie sprytni jak węże, mówi Feller. Tak jest, przytakuje dziadek. Oraz bez fałszu jak gołębie. No jasne.
- Bowiem są to Niemcy, a to gorsze niż ludzie pobożni.
- Casimiro, który dźwignął szary łeb, opuszcza go znowu na łapy, ponieważ Franceska urywa nagle pośrodku wysokiego tonu, tylko oczy ma nadal otwarte, ta zwariowana kura mogłaby znowu zacząć, z czasem rodzi się nieufność. Ale Casimiro może spokojnie drzemać, gdyż teraz Antonio podchodzi do kojca i wypuszcza Francesca, niech idzie na śniadanie, ta szalona śpiewaczka, a my tracimy teraz jeszcze i występ Casimira. Casimiro – żeby przynajmniej tyle powiedzieć – zalicza się do produktów wielkiej tresury, gdyż jest niezaprzeczalnie wilkiem, canis lupus, bez wątpienia, od razu wydaje się każdemu znajomy, wszak zna się wilki, wygląda zatem jak pies, o trochę jaśniejszej sierści, właściwie może być tylko wilkiem. A teraz kiedy Franceska wyszła i w milczeniu myszkuje koło Emilia, Casimiro może zamknąć ślepia, dostanie śniadanie później.
- Opis: opis numeru cyrkowego w cyrku Scarletto – Casimiro.
- Cygańskie słońce: jak to księżyc albo la lune sunie nas lasami, biały i okrągły i obcy jak woda, kiedy ognie opadły i gasły na ziemi, kiedy pięknie wystrojeni rozbójnicy schodzili z gór, przed swymi brokatowymi dziewczętami, które usidlili pasami nabijanymi srebrem, chustami, haftowanymi lub kolorowo tkanymi wstęgami.
- Czego się nie widzi, to się usłyszy.
- Postać: Alwin Feller
- Człowiek uczy się do końca życia.
- Postać: Tethmeyer
- Czy coś jest przyzwoite albo nieprzyzwoite, zależy od tego, gdzie człowiek się znajduje.
- Dom, który nocą śpiewa wraz z tchnieniem wiatru, jaki go owiewa i czasem przeskakuje przez strzechę, dom, który trzyma ciepło, którego żadna burza nie rozwali, wichura mogłaby go podnieść i zabrać, i kawałek dalej znowu postawić na ziemi, dom wciąż byłby jeszcze cały, tyle że piwnica nie poleciałaby z nim. Czym zaś jest człowiek bez ziemniaków?
- Dziadek jest człowiekiem samotnych decyzji
- Postać: narrator
- Gęba mu chodzi jak szlifierzowi tyłek.
- Gdy setka zajęcy wali w bębny, pies wariuje.
- Feller nie odgadnie. Że ktoś może umrzeć z tego, że ktoś inny jest nędznikiem.
- Opis: o Józefie Feller.
- Istnieje wiele dróg.
- Jest surowy, ale sprawiedliwy, i pewnie dlatego wygląda, jakby miał robaki.
- Jest to szerokie pole, zatem nie bójmy się. Najszerszym polem jest co prawda pole cmentarne…
- Kobiety, one mają gadkę. Gdy usta się otwierają, uszy się zamykają.
- Opis: o kobietach.
- Kossakowski mówi więc do Tomaschewskiego: Przecież wiesz, Ludwiku, jeśli o mnie chodzi, każdy może żyć jak mu się podoba. A Tomaschewski odpowiada: Ja też tak uważam. Zawsze to mówię.
Brzmi to zupełnie nieźle. Teraz jednak Kossakowski mówi: Ale czego ten wciąż łazi i drze mordę! A Tomaschewski odpowiada: każdy by tak mógł przyjść.
Więc jednak nie każdy ma tak żyć, jak chce, tylko tak jak chce dziadek albo Kossakowski czy Tomaschewski. Jeśli zamierza żyć w spokoju.- Postać: narrator
- Lubimy niezachwiane osądy i może poniektórym wszystko jedno, skąd je biorą, mnie natomiast nie jest wszystko jedno (…). Nie należy mącić sobie jasności spojrzenia przez znajomość rzeczy, powiedzą ludzie, którym jest wszystko jedno, skąd biorą się ich sądy, i coś w tym jest.
- Może już nie potrzeba chwalić Weiszmantla. Weiszmantel jest starym człowiekiem. Czyż starych ludzi się chwali? Tacy na dożywociu na przykład, gdy za długo żyją i tym samym stają się niewygodni, zazwyczaj całkiem nagle umierają. Weiszmantel na szczęście nic nie posiada, więc żyje.
- Opis: o Weiszmantlu.
- Najpierw się ucieka, a potem wraca, mówią ludzie Lewina.
- Nie dzieciątka, mówi Weiszmantel, śpiewajcie tylko, przecież wy dużo ładniej śpiewacie. Trzyma kocura Jana Marcina na kolanach, drapie go za uszami i po czole, tam takie zwierzątko nie może się polizać.
- Opis: o Weiszmantelu.
- Niekiedy sny przelatują, nie wiadomo dokąd, bez wioseł i żagla.
- Niemcy (…) widzą, że to kwestia pracowitości, jeśli coś się posiada, natomiast Polacy myślą, że to dzięki Matce Boskiej.
- Nie orientujesz się w tym całym rozgardiaszu, który ludzie zwą życiem albo pobożnością, albo prawem.
- Oczywiście można świat zorganizować, nawet na piśmie, wówczas jedno pasuje do drugiego (…) ale raptem jednak coś się nie zgadza.
- Ogromnie łatwo krzywdzi się człowieka.
- O tym, czy się rozwidni czy nie, wyrokują koguty.
- Palm woła beznamiętnie niczym zgrzebło do czesania lnu.
- Pobożny dzikus (…) powiesił się na wierzbie, dzikus, którego własna dusza nie zdołała namówić, aby żył dalej, tak jak inni, tam gdzie wiara umarła.
- Posłuchaj człowieku – to mówi sowa Edward, bije skrzydłami i ma okrągłe oczy – kiedy tu jeszcze była Polska! Tego pan nie rozumie, co?
- Przemyka się to wszystko w ciemności niby małe płomyczki. Czarny kocur Jana Marcina podnosi się, jak gdyby chciał je złapać, ale wyciąga tylko łapę i znów ją cofa. Nie śpi, zielonymi błyskami oczu śledzi rozmowy, które z wolna cichną, i ruchy, które są coraz rzadsze. W końcu pozostaje sam z Janem Marcinem, który kładzie mu rękę na głowie. Kotek, mówi po polsku, i jeszcze: Późno już. Robi się późno, kocurku. I tak wciąż jeszcze siedzą. Jutro znowu będziemy sami, mówi Jan Marcin.
- Opis: Jan Marcin „gada” z kotem.
- Pytania nie mają sensu.
- Ranek jest jasny. Nikt nie wie, jak może wstać ranek po nocy, w której się nie istniało.
- Siedzi tam sekretarz sądu Bonikowski, stary, siwy i nieskończenie długi jak wiejski proces o spadek.
- Świat jest pełen nieprawości (…) ale w tej chwili nieprawość jest przed progiem.
- Tacy uprzejmi okazują się ludzie, gdy są ciekawi.
- Postać: o Fellerze
- Ta historia o tym cichaczem przesuniętym terminie rozeszła się w każdym razie natychmiast po całej okolicy. Babka Wendehold mówi do Ragolskiego: Mnie czegoś takiego nie potrzeba, ale właściwie byłoby lepiej zlikwidować sądy, jeśli to ma tak wyglądać.
- Postać: Olga Wendehold
- Ten ma nosa niczym ogar diabła!
- Postać: Johann
- W ciemnym pomieszczeniu, na które wpadające teraz światło dzienne kładzie szerokie pasmo jasności, stary siwy piesek ułożył się do snu na worku; podnosi tylko łepek, gdy Lewin wchodzi i zatrzymuje się na paśmie światła, ciemna postać. Śpij, spij, mówi Lewin i piesek znowu chowa mordkę w sierści.
- Widać wóz cyrkowy, który podjechał na tyły stodoły, przed nim kojce Casimira i Franceski, a także maleńka klateczka Toski, obok ustawił się Emilio, w czerwonej uprzęży i z zaplecioną grzywą wygląda całkiem jak konik z karuzeli.
- Opis: skład cyrku Scarlattego.
- Wieczór to piękna rzecz.
- Wszystko przemija jak zęby.
- Zachowujesz się od razu jak ta pojeżona świnia.
- Zawsze potrzeba nam wesołych figur. Nawet bardzo potrzeba.
- Z czasem rodzi się nieufność.
- Zjawa wywodzi się przecież z dawnych dziejów, mamy tam do czynienia ze szlachtą, która jest dumna, ponieważ tak dobrze zna swoją wartość, jaką sobie sama wymyśliła.