Kazimierz Dejmek

polski reżyser teatralny

Kazimierz Dejmek (1924–2002) – polski reżyser, aktor i polityk. Ojciec Piotra.

Kazimierz Dejmek
  • Ja? Wszystko powiedział przecież autor. Nigdy nie uważałem, że dzieło może być pretekstem do interpretacyjno-inscenizacyjnych popisów reżysera. Podstawą europejskiego teatru jest utwór, który należy urzeczywistnić na scenie w stosownej interpretacji i formie.
  • Reżyser jest kierownikiem pracy, teatralnym dyrygentem. Jego zadaniem jest właściwa interpretacja utworu, którą omawiamy i określamy wspólnie. Aktor ma u mnie wolną rękę w granicach określonych interpretacją.
  • Reżyserskie i aktorskie fiki-miki nie zastąpią literatury, która jest źródłem i podstawą europejskiego teatru. (…) Chociaż z niepokojem i nie bez poczucia katastrofizmu patrzę w przyszłość, to jednak wierzę, że kiedy wydobędziemy się z tej opresji, kiedy człowiek wygra już z komputerem i umieści go na właściwym miejscu, wtedy wrócimy do idei Leona Schillera. Poczucie transcendencji, rozumienie nędzy i wielkości człowieczej, marzenie o społecznej sprawiedliwości, rycerska i czuła służba dla Piękna, Dobra i Prawdy – te istotne składniki jego teatralnej myśli nudzą nas dzisiaj i śmieszą swoją staroświecczyzną.
    • Źródło: Andrzej Wanat, O Leonie Schillerze. Rozmowa z K. Dejmkiem, „Teatr” 1994, nr 3
  • Bojkot aktorski był gestem kabotyna i pozera, który postanowił zatrzeć ślady swojej wiernopoddańczej służby u różnych partyjnych dworów, no i oczywiście zaczęło się niepodległościowo leżeć krzyżem w kościele
  • Cofnęliśmy się do lat stalinizmu... Wokół mundury. Mundury nie lubią kultury... Co nam pozostaje? Bronić rudymentów. I stać na rubieży. A granica jest prosta... Brudny sracz – Wschód. Czysty – Zachód. I ja naszego czystego sracza przed tym zalewem gówna ze Wschodu mam zamiar w teatrze bronić...

O Kazimierzu Dejmku

edytuj
  • Nie ubiegałem się też i nie ubiegam o jakąkolwiek schedę po Dejmku. Jedyna rzecz materialna, którą po nim mam, to krawat, który udało mi się ukraść. Zwykły krawat.
  • Ojciec nigdy nie poddawał się emocjom w życiu publicznym. Lubił przytaczać wspomnienie pewnego przedwojennego krytyka teatralnego, który był na premierze jakiejś romantycznej sztuki. Tak nim wstrząsnęła, że do rana nieprzytomny z zachwytu chodził po Warszawie. A kiedy wrócił do domu, napisał recenzję dyskwalifikującą ten spektakl. Wzruszenie minęło, zorientował się, że nie był dobry. Ojciec potrafił się wzruszać, ale potem, jak mówił, jest czas na zapalenie papierosa, żeby wszystko przemyśleć, zracjonalizować i dopiero wtedy wydać swój osąd.

Zobacz też

edytuj