Każdy szczyt ma swój Czubaszek. Maria Czubaszek w rozmowie z Arturem Andrusem
Każdy szczyt ma swój Czubaszek. Maria Czubaszek w rozmowie z Arturem Andrusem – biografia Marii Czubaszek w formie wywiadu przeprowadzonego przez Artura Andrusa z 2011 roku.
- A co do intuicji, to podejrzewam, że ja czegoś takiego w ogóle nie mam. Gdybym miała, tobym nie wyszła za pierwszego męża, bo by mi intuicja podpowiedział, że skoro przed ślubem nie był w moim typie, to i po ślubie nie będzie.
- A ktoś kiedyś powiedział, że mężczyzna, który jest z jedną kobietą dłużej niż dwadzieścia lat, zasługuje na aureolę. Lepiej przyprawić mężowi aureolę niż rogi.
- A na pytanie, skąd czerpię natchnienie, co mnie pcha do pisania, mówię, że konkretne zamówienie i niezapłacony rachunek. Ja nie lubię pisać, ale w związku z tym, że nic innego nie potrafię, to piszę. Nie żyję, żeby pracować, tylko pracuję, żeby żyć.
- A tak w ogóle miłość wydaje mi się przereklamowana. Oczywiście istnieje, ale głównie własna. Kochamy kogoś, kiedy jest nam z nim dobrze, chcemy z nim być, bo wydaje się nam, że bez niego nie umiemy żyć.
- Ale nie potrafię na niego [bloga] wejść. Ktoś mi kiedyś pokazywał, jak się tam wchodzi, ale zapomniałam. Ja wysyłam tekst, oni tam zamieszczają i koniec. Jak kiedyś w gazecie. Tak to traktuję. Jest termin, jest tekst.
- Ale z Warszawą związane jest wydarzenie, którego wspomnienie zawsze mnie wzrusza. Powstanie Warszawskie. Wkurzam się, jak słyszę dyskusję o sensie albo bezsensie powstania. Wiem, że zginęło mnóstwo ludzi, że powstanie było skazane na niepowodzenia, ale to była wielka rzecz. Ci młodzi walczący o swoje miasto.(...) A dla tych ludzi, tych którzy walczyli, ale również warszawiaków, którzy po prostu nie uciekli, tylko zostali i tutaj to przeżywali, mama ogromny szacunek.
- Bo ja nie lubię pisać do druku. Wolę dla aktorów, do radia. Jak piszę, wyobrażam sobie, jak to przeczytają: Kwiatkowska, Łazuka, Bończak czy Pokora. W gazecie tego nie ma.
- Był nieuleczalnie chory. Dzięki staraniom rodziny często wyjeżdżała za granicę na operacje, ale lekarze nie dawali mu nadziei na długie życie. I rzeczywiście trzydzieści osiem lat to nie jest długo. Ale imponowało mi w nim, że nie rezygnował z tego życia. Jak ktoś mu mówił, że nie powinien palić, pić wina, które uwielbiał, zawsze mówił, że woli żyć krócej, ale po swojemu.
- Opis: o Adamie Kreczmarze.
- (...) chciałabym się urodzić bez zobowiązań, żeby nikt nie wiązał ze mną żadnych planów, nadziei. Żeby tylko powiązał ze mną spadek.
- Cierpienie zwierząt jest jedną z nielicznych rzeczy, którymi się naprawdę przejmuję. Nigdy na ten temat nie żartuję.
- (...) Co było pierwsze? Jajko czy kura?
Jajko. To jasne.
Możesz jaśniej?
Trzysta milionów lat temu były jajka, z których rodziły się gady. Ptaki pojawił się później. A kury jeszcze później.- Opis: wymyślony wywiad Marii Czubaszek z Wojtkiem Karolakiem.
- Czas to jest dla mnie wartość abstrakcyjna, ja nie wiem co było dawno, co niedawno.
- Dla mnie najważniejszy jest początek, tak jak pierwsze wrażenie, kiedy się kogoś zobaczy. Do tego pierwszego zdania wymyślam ciąg dalszy. I dopóki nie wiem, do czego ta historia prowadzi, dopóki sama nie znam zakończenia, piszę mi się dobrze. Dlatego, moim zdaniem, mam znacznie lepsze początki niż końce tekstów.
- Dla mnie seks nigdy nie był czymś bardzo ważnym. Ktoś, kto powiedział, że seks jest przereklamowany, miał rację. I nie mówię tego tylko dlatego, że już jestem stara. Bo ja naprawdę kiedyś byłam młoda. I też tak myślałam.
- Do dziś jedyną dyscypliną sportu, która mi imponuje i którą oglądam w telewizji z wypiekami na twarzy, są wyścigi Formuły I.(...) Parę razy zdarzyło mi się zrezygnować z udziału w programach telewizyjnych, bo nakładały się na transmisję. Jak tydzień wcześniej próbowali się ze mną umówić, mówiłam: „Przepraszam, ale ja wtedy mam wyścigi”.
- I mnie się wydaje, że właśnie do tego kobiecie potrzebny jet mężczyzna. Żeby miała na kogo ponarzekać. We wszystkich innych sprawach da sobie radę. Zarabiać może sama, nie musi liczyć na utrzymanie przez faceta, dziecko może mieć przez in vitro, jak ma ochotę, to może skorzystać z płatnej miłości – zadzwonić i przyjdzie jakiś taki pan. Ale męża warto mieć, żeby było na kogo ponarzekać.
- (...) ja nie tęsknie za przeszłością. Nie żyje nią. To co było, jest dla mnie zamknięte, nie lubię do tego wracać, wspominać.
- Ja opanowuje tylko takie czynności, które przychodzą mi z łatwością.(...) O dziwo, na przykład jazda samochodem. To szybko opanowałam. To znaczy nie do końca, bo jeździć umiem, ale nie umiem parkować. Ale nie, że wcale! Muszę po prostu mieć dużo miejsca.
- Jeśli patriotyzm to jest przywiązanie do kraju, to nie jestem. Uważam, że mogłabym żyć w wielu różnych krajach. Natomiast bardzo by mi brakowało Warszawy. Z całą Polską nie czuję się związana, ale z Warszawą bardzo!
- (...) już nie wierzę, że szczęście mi da pieniądze, chociaż cały czas uważam, że pieniądze mogłyby mi dać szczęście.
- Kiedy od mężczyzny odchodzi kobieta, to odchodzi kobieta. A kiedy od kobiety odchodzi facet, to wali jej się cały świat.
- Kiedy patrzę na swoje bardzo długie już życie, widzę, że wszystko poszło nie tak. Chciałam mało pracować, dużo zarabiać, szybko umrzeć. A jeśli nie, to na starość grać w pokera. Stara jestem, ale w pokera nie gram, bo na to trzeba mieć spore pieniądze.
- Kiedy więc panie mówiły o „ciężkim okresie”, myślałam o braku płynności finansowej. A okazywało się, że one miały na myśli fizjologię. Te „dni, który każdy jest nasz, jeśli podpaski dobre masz”. Nie miałam i nie mam ciekawości na ten temat.
- (...) kobieta instytucja, od wielu lat działająca na terenie kraju, rozśmieszająca bardziej niż gaz rozśmieszający używany przez ZOMO, przeciwstawiana bywa patetycznej instytucji Matki Polki, Pierwsza Dama polskiej sceny kabaretowej, wybitna autorka, wybitnych skeczy, dosadny przykład na to, że palenie nie zabija, zwłaszcza poczucia humoru; (...)
- Opis: o Marii Czubaszek.
- Autor: Krystyna Kofta
- Kobieta w tańcu, może to i najpiękniejszy widok. Ale facet w tańcu mniej mnie kręci niż koń w galopie czy statek po żaglami.
- Krótko byłam dzieckiem. Postanowiłam szybko wydorośleć. (...) Jak miałam osiem, góra dziewięć lat. Kiedy zarobiłam pierwsze pieniądze.(...) Za zjedzenie szpinaku. Którego nie cierpiałam. Tłumaczenie, że jest zdrowy nie przekonywało mnie.
- Ktoś ostatnio napisał, że kobietom podoba się mężczyzna w tańcu. Słyszałam o kanonie piękna: statek pod żaglami, koń w galopie i kobieta w tańcu. Ale żeby mężczyzna w tańcu? Dla mnie symbolem piękna jest mężczyzna w bolidzie. No może nie każdy. Schumacher w bolidzie już nie jest tak piękny jak Senna w bolidzie.
- Małżeństwo nie szkodzi tylko prawdziwej miłości.
- (...) Marysia jest precyzyjna w tym co pisze. Dlatego uważam, że aktorzy nie byliby w stanie „haftować”, „sztukować” jej tekstów. Bo tam jedno wynika z drugiego. W swoim szaleństwie jest logiczna.
- Opis: o tekstach Marii Czubaszek.
- Autor: Wojciech Karolak
- Mężczyzna jest jaki jest i nie ma co przy nim majstrować. Im szybciej kobieta to zrozumie, tym lepiej dla niej. I dla niego.
- Miłość przenosi góry, wyrzuca (czasem) śmieci, ale nie leczy z alkoholizmu.
- Mnie się podoba. Może dlatego, że ja prawie nic innego nie widziałam? Za granicą byłam tylko w NRD, Bułgarii i Rumunii. Wtedy Warszawa wydawała mi się ładna. Ale Wojtek, który widział kawał świata, twierdzi, że jest brzydka.(...) On mi tak mówi od lat, a kropla drąży skałę. Trochę zaczynam mu wierzyć. Ale to nie zmienia faktu, że Warszawę kocham. Przecież można kochać coś brzydkiego.
- Opis: o Warszawie.
- Moim zdaniem lepiej udawać głupszą. Po pierwsze jeśli można udawać głupszą, niż się jest, to znaczy, że nie jest się tak całkiem głupią. Po drugie, kobiety inteligentne robią wrażenie przemądrzałych. Mężczyźni tego nie mają. A kobieta jak już coś wie, to zazwyczaj musi się pochwalić. Faceci chyba tego nie lubią. Więc ja mądrzejszej niż jestem nie udawałam. Bo nie mogłam. Wiedziałam, że sama siebie nie przeskoczę. A głupszą czasem udawałam. Również dlatego, że zależało mi na sympatii mężczyzn.
- Na przykład zawsze marzyło mi się, żeby mieszkać w hotelu. Ale nie tak przez kilka dni. Na stałe. Lubie takie miejsca bezosobowe, takie, po których nie widać, kto w nich mieszka.(...) Żadnych zdjęć, zasuszonych kwiatków, dzbanuszków. Dlatego uwielbiam hotelowe pokoje.
- Na złość tym wszystkim, którzy zabraniają palić, puszczę dymek jeszcze po śmierci.
- Opis: o tym, że po śmierci chce być spalona.
- Najpierw poprawnie, potem szczerze. Najważniejsze jest zdrowie. Zaraz po pieniądzach. Im dłużej żyję, tym bardziej uważam, że pieniądze są potrzebne do wszystkiego. I do tego, żeby być zdrowym – odpowiednio się odżywiać, wypoczywać i, kiedy zajdzie potrzeba, leczyć.(...) Nawet miłość, która jest ponoć najważniejsza, kiedy ludzie myślą tylko o tym, jak związać koniec z końcem i co wsadzić do garnka, można włożyć między bajki.
- Opis: o tym co jest najważniejsze w życiu.
- Natomiast zupełnie nie uzależniłam się od komputera. Nie „serfuje”, nie ma mnie na jakiś klasach, czatach, fejsbukach.
- Nic tak nie dzieli jak wspólny pokój. Oprócz, rzecz jasna, łóżka.
- Nie boję się mikrofonu, w końcu tyle lat występując w radiu, to nawet mój pies przestał by się denerwować, nie peszą mnie kamery. Ale żywi ludzie, a Spadkobiercy są nagrywani z udziałem publiczności, potwornie mnie stresują.
- (...) nie lubię mówić o swoich problemach. Zazwyczaj i tak nikt ich za mnie nie załatwi. To po co? Żeby usłyszeć: „Nie martw się, jakoś to będzie”? To sama to sobie mogę powiedzieć.
- Nie wierzę w życie pozagrobowe, nie wierzę w to, że gdzieś idzie jakaś dusza.(...) Wiem, że że ciału należy się szacunek, że należy je pochować, ale dla mnie życie człowieka kończy się z jego śmiercią. I nie ma w tym nic niezwykłego, ani dramatycznego. To jest naturalne. Chociaż może nie bardzo przyjemne.
- Nie znosi swojej twórczości! (...) Ma bardzo niefrasobliwy stosunek do swoich tekstów. Nie prowadzi żadnego archiwum, na pytanie „masz?” zazwyczaj odpowiada „gdzieś mam”.
- Opis: o Marii Czubaszek.
- Autor: Artur Andrus
- No i dlatego właśnie nie mam osobie najlepszego zdania. Bo raczej powinno się czytać. A ja oglądam te durnoty. Jadę do jakiegoś hotelu, mogłabym ze sobą zabrać jakąś książkę, bo przecież nie jest ciężka... A ja tylko wejdę do pokoju i od razu włączam telewizor.
- Pamiętam natomiast dzień rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. Byłyśmy z babcią na spacerze, zaczęły wyć syreny. Wróciłyśmy szybko do domu i z rozmowy rodziców dowiedziałam się, że wybuchło powstanie. Nie bardzo wiedziałam, co to znaczy. Potem wiedziałam tylko, że kiedy zaczynają wyć syreny (tak zwane krowy), trzeba uciekać do piwnicy. Nie bałam się, ale nie lubiłam tego. Bo w piwnicy było mnóstwo ludzi, duszno i ciemno. A potem porobiło się jeszcze gorzej.(...) Nie trzeba już było uciekać z mieszkania do piwnicy, ale z marszu z Warszawy. Wtedy już się bałam.
- Pamiętam wszystko. Jak żyły, jak patrzyły, jak umierały. Jeśli pamiętam, że miałam złamaną nogę, to tylko dlatego pamiętam, że to był jakiś problem przy wyprowadzaniu psa na spacer. Ale oczywiście wychodziłam, bo co z tego, że mnie boli, skoro on lub ona musi wyjść? To jest naprawdę ważniejsze. Ja jakoś dokuśtykam.
- Opis: o swoich psach.
- Pierwsza awantura w związku jest najważniejsza! Kochać można byle jak, ale nie można się kłócić o byle co!
- Poza wszelką konkurencją i to w ramach obu płci jest Woody Allen. Ale poza nim, jeśli idzie o kobiety: najseksowniejszą kobietą świata była Marilyn Monroe, ze współczesnych Monicca Bellucci, a z Polek – Ania Przybylska.(...) A z facetów? Tu jest kłopot, bo Woody Allen, potem długo, długo nic... Wojtek, bo jest moim mężem... I może... Paweł Deląg jest przystojnym facetem. Al Pacino – niestety trochę kurdupel, ale oczy ma wspaniałe. I jeszcze szalenie mi się podobał, był bardzo męski, nieżyjący już aktor Lee Marvin.
- Opis: o rankingu najpiękniejszych kobiet i mężczyzn.
- (...) przed ślubem trzeba mieć oczy szeroko otwarte, a po ślubie trzeba je przymykać. I ja zaczęłam przymykać. Nie na zalety, zalety widzę, ale na wady przymykam.
- Przychylam się do opinii, że są dwa dni, którymi nie należy się przejmować. To wczoraj i jutro.
- Siedzę przy barze. Oczywiście palę, obok aniołki po dają mi popielniczki. Obok dużo psów. Też przy barze. Dużo palących psów. Piją piwo wołowe. I sporo fajnych ludzi. Jacek Janczarski, Adaś Kreczmar, Jonasz Kofta, Jurek Dobrowolski. I tak sobie siedzimy przy barku i mówimy: „Po co to było się tak męczyć, jak tu jest tak fajnie?”
- Opis: wyobrażenie nieba.
- Spanie to jest fizjologia. I nie widzę powodu, żeby się nią koniecznie dzielić z drugą osobą. Fizjologia, bo człowiek musi to robić. Wiem, bo próbowałam rzucić spanie. Wydawało mi się, że to strata czasu.
- Śmierć uważam za coś tak samo naturalnego jak urodziny i życie po tych urodzinach. Nie lubiłabym codziennie umierać, tak jak nie lubię codziennie jeść, ale wiem, że trzeba.
- To jest jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mi się przytrafiły. I równocześnie jedna z najbardziej stresujących. Uwielbiałam oglądać Spadkobierców, więc kiedy dostałam propozycję wystąpienia w nich, bardzo się ucieszyłam. I od tego momentu przestałam oglądać, bo nie jestem w stanie patrzeć na siebie.
- Opis: o serialu Spadkobiercy.
- To, że komputer czy komórkę uważam za ważne wynalazki, nie znaczy, że sobie z nimi radzę. Komputer obsługuje jak maszynę do pisania. I umiem jeszcze coś wysłać przez Internet. Komórka służy tylko do dzwonienia.
- „Uszucia” to uczucia, których ma się powyżej uszu.
- Opis: o błędzie popełnionym przez adwokata w piśmie rozwodowym.
- (...) uważam za strasznie głupie, jeśli ktoś twierdzi, że dzieci powinno się mieć po to, żeby na starość miał kto szklankę herbaty albo wody podać. Do tego to można mieć gosposię. Herbaty nie lubię. A jakoś się nie mówi, „żeby ktoś na starość szklankę kawy i papierosa podał”. No to po co? (...) Ale mieć dziecko po to, żeby ono się kiedyś miało odwdzięczyć za to, że jest? Jakiś absurd!
- Uważam, że jakiekolwiek uczucia, w tym uczucia patriotyczne, należy okazywać nieostentacyjnie. I jak widzę za dużo patosu, to już czuję, że to na pokaz.
- W czasie pisania siedzę. Na podłodze. Po turecku.(...) Oparta o tapczan, na którym wyleguje się pies. Nie mam biurka, bo jak siedzę tak, że mi nogi dyndają, to nic mi do głowy nie przychodzi. Mam taki niski stoliczek, na nim komputer... A kiedyś maszyna do pisania. Piszę jednym palcem, „metodą dzięcioła”, zawsze jest wielka radość, kiedy znajdę tę właściwą literę.