Filip Memches

polski dziennikarz

Filip Memches (ur. 1969) – polski publicysta, dziennikarz, eseista.

  • Kiedy w ramach kraju stronnictwa rywalizują między sobą o władzę, a na arenie międzynarodowej państwa – o regionalną czy globalną pozycję oraz korzyści dla siebie, to nie można tego sprowadzać do walki dobra ze złem. Za uczestnikiem politycznej rywalizacji kryją się bowiem zawsze interesy i racje żywych ludzi, a nie taka czy inna wartość.
  • Tak, jak za panowania Piotra I Rosja importowała z Zachodu technologie, tak w XIX stuleciu przejmowała stamtąd idee. Poczwiennictwo i słowianofilstwo to nie są organiczne wykwity kultury rosyjskiej. Owszem, narodziły się one na gruncie rosyjskim, lecz pod przemożnym oddziaływaniem niemieckiego idealizmu i niemieckiego romantyzmu – nurtów będących antyoświeceniową reakcją na dziedzictwo francuskich encyklopedystów. Znacząca rola przypadła tu choćby filozofowi Friedrichowi Wilhelmowi Josephowi Schellingowi. Tak więc idee głoszone przez Dostojewskiego stanowiły koncepcję intelektualisty, który miał kontakt z myślą europejską, nie zaś przekaz wolnego od zagranicznych wpływów ludu rosyjskiego.
  • A zatem to, co kultura niemiecka wyeksportowała do Rosji w XIX stuleciu, w wieku XX do Niemiec wróciło – tyle że już w zruszczonej postaci. W ten sposób właśnie należy traktować oddziaływanie Dostojewskiego na Konserwatywną Rewolucję i białych emigrantów z Aufbau na ruch nazistowski.
  • Tacy politycy jak Putin przeciwstawiają się raczej promowaniu stylu życia, którego istotą jest po prostu narcystyczna koncentracja na realizowaniu własnych potrzeb emocjonalnych. I akurat pod tym względem trzeba im przyznać rację.
  • Za konserwatyzmem Putina kryje się więc populizm wynikający z przeświadczenia o tym, że przeważająca większość społeczeństwa rosyjskiego nie kupuje nowinek obyczajowych, takich jak publiczna afirmacja homoseksualizmu. Skoro tak, to brakuje tu stawiania ludziom wymagań moralnych. Dlatego zamiast poważnego wyboru między dobrem a złem daje o sobie znać biologia – koszarowa mentalność twardzieli, którzy po prostu w swoich odruchach nie tolerują odstępstw od normy. Taki konserwatyzm jest płytki, powierzchowny i użytkowy. Nie ma zatem przyszłości. Jego paliwem pozostają perwersyjne lekcje „tolerancji", których Rosji udziela Zachód.
  • Tak więc ani Trump, ani tym bardziej Putin nie zasługują na miano polityków chrześcijańskich. Religię zdają się oni instrumentalizować. Jest ona dla nich środkiem ideologicznej konsolidacji wyborców, których łatwo jest nastawić przeciw feminizmowi, genderyzmowi czy wielokulturowości.
  • Tymczasem w Polsce lewica oraz liberałowie wciąż odnoszą się do konserwatywnej narracji Kremla serio. I nie ma znaczenia, czy wynika to z tego, że się mylą czy że manipulują. Tak czy inaczej chodzi im o to, żeby zawstydzać prawicę komunikatem: skoro w różnych kwestiach zajmujecie stanowisko konserwatywne, to jesteście jak Putin, a więc macie coś wspólnego ze zbrodniami wojsk rosyjskich na Ukrainie.
  • Rzecz jasna taki szantaż ma wywołać w polskim życiu publicznym złudzenie, że dziś nie ma innych opcji niż zachodni progresizm i prokremlowski konserwatyzm. Konsekwencją tego jest opinia, że skoro światopogląd konserwatywny w jakimś zakresie został przez politykę Putina skompromitowany, to ludzie prawicy powinni zrewidować swoje przekonania. Pojawia się ona nie tylko w lewicowych i liberalnych mediach.
  • Ale właśnie Putinowi oraz jego towarzyszom w to graj. Tyle że lewicy i liberałom w Polsce również. Tym samym obie strony barykady paradoksalnie coś łączy. Tym czymś jest lansowane przez nie kłamstwo, że mamy do czynienia z polaryzacją: konserwatywna Rosja kontra progresywny Zachód.