Ewa Wipszycka
polska historyczka starożytności, papirolożka
Ewa Wipszycka (ur. 1933) – polska historyczka starożytności, profesor emeritus Uniwersytetu Warszawskiego.
- Kobietom było łatwiej pójść drogą wskazywaną przez chrześcijaństwo, cena, jaką im za to przychodziło zapłacić – przede wszystkim usunięcie z życia zbiorowego, także okresowo upośledzenie prawne – była o wiele mniejsza niż ta, jaką płacili mężczyźni. Poszkodowane przez reguły życia zbiorowego, traktowane jako istoty z definicji gorsze, lepiej znosiły szok, jakiego wymagała konwersja. Czuły też silniej niż mężczyźni potrzebę nowej religii, potrzebę wiary w Boga, którego będą mogły kochać jak osobę bliską, pewne, że miłość ta zostanie im odwzajemniona. Ku nowemu Bogu łatwiej było się zbliżyć ludziom niezadowolonym z siebie i z miejsca, jakie zajmowali w społeczeństwie, ludziom nieznajdującym naturalnej afirmacji w kręgu rodziny, miasta, imperium.
- Źródło: Kościół w świecie późnego antyku, Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014, s. 286.
- Zobacz też: kobieta, chrześcijaństwo
- Manipulacje dokonywane na opisach wydarzeń przez autorów późnej starożytności akceptowane są przez dzisiejszych, apologetycznie nastawionych historyków Kościoła, bez cienia krytyki identyfikują się oni ze stroną ortodoksyjną i przyjmują jej wersję wydarzeń.
- Źródło: Kościół w świecie późnego antyku, Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014, s. 191.
- Zobacz też: manipulacja, Kościół
- Masami można manipulować i rygoryści to potrafią (nie tylko zresztą rygoryści), ale udaje się to tylko wtedy, gdy ludzie choć w części podzielają opinie manipulatorów.
- Źródło: Kościół w świecie późnego antyku, Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014, s. 143.
- Niechęć do Wschodu jest obecna w pracach dotyczących historii Kościoła niemal powszechnie. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze, historycy katoliccy, którzy piszą o Kościołach wschodnich późnej starożytności, nie mogą powstrzymać irytacji biorącej się z tego, że nie chciały się one poddać papieskiemu kierownictwu. Na domiar złego, w oczach tych ludzi Kościoły wschodnie IV-VI w. są bezpośrednimi przodkami prawosławia, którego apologeci katolicyzmu na gruncie nauki historycznej nie mają powodów ani lubić, ani szanować (o wiele spokojniej i z większym respektem te same osoby piszą o wszelkich odłamach protestanckich). Na szczęście wiele się w czasach ostatniego ćwierćwiecza zmieniło, odkąd Kościół przyjął ekumenizm za swoją maksymę.
- Źródło: Kościół w świecie późnego antyku, Wyd. Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014, s. 51.
- Zobacz też: katolicyzm, prawosławie
- Zwykłą praktyką było też oskarżanie przeciwników o pospolite przestępstwa: cudzołóstwa, gwałty, kradzieże, morderstwa – nic tak skutecznie nie odejmowało prestiżu duchownym jak stwierdzenie, że są po prostu podli w życiu codziennym. Czarne portrety heretyków, obecne w piśmiennictwie chrześcijańskim późnej starożytności, mają bardzo istotne znaczenie dla badaczy dziejów Kościoła aż po dzień dzisiejszy. (…) jedną z powszechnie stosowanych w nich reguł było polemizowanie z poglądami przeciwnika, nie w takiej postaci, w jakiej były one przez niego głoszone, ale ze stwierdzeniami wyprowadzonymi z nich ze skrajną, wręcz absurdalną konsekwencją (…) Wyrywano zdania przeciwnika z kontekstu, przycinając je tak, aby ułatwić sobie atak. Nie przyjmowano do wiadomości zmian w postawie osób znajdujących się po drugiej stronie barykady (…) Ariusz i arianie wedle ich przeciwników negowali boskość Chrystusa, choć nikt z nich nigdy tego nie czynił.