Czerwone maki na Monte Cassino

polska pieśń wojskowa

Czerwone maki na Monte Cassino – polska pieśń wojskowa związana z bitwą o Monte Cassino. Słowa: Feliks Konarski, muzyka: Alfred Schütz.

  • Aż przyszły dni, kiedy "Czerwone maki" stały się piosenką zakazaną. […] Charakterystyczne dla tych dni były dwa zdarzenia, o których opowiedzieli mi, względnie niedawno, dwaj naoczni świadkowie. […] Pewien młody człowiek wrócił po większej bibce do domu późnym wieczorem. Ponieważ "ubaw był nie z tej ziemi", więc młody człowiek ochoczo podśpiewywał sobie na głos różne melodie. W pewnej chwili zaczął nucić "Czerwone maki". Coraz głośniej, coraz szczerzej. Nie zważając na otwarte okno. Ulicą przechodził milicjant. Usłyszał. Młody człowiek tej nocy już nie spał w domu. Drugie zdarzenie miało charakter bardziej groteskowy. Na Mariensztacie obchodzono jakąś wojskową rocznicę. Urządzano jakąś akademię ku czci... Był zespół aktorski i był muzyk. Akordeonista, Żyd. Jednym z numerów programu była wiązanka piosenek żołnierskich. Akordeonista grał ze słuchu. Bez nut. W pewnym momencie zaczął grać "Czerwone maki". Natychmiast zjawił się jeden z organizatorów akademii, który podbiegł do muzyka i z oburzeniem zawołał: – Czy pan zwariował?... Co pan gra?... Tu?... Na żołnierskiej akademii?... Akordeonista ze spokojem odpowiedział: – A pod Cassinem kto się bił? Chińczyki??? I grał dalej.
Karpatczycy słuchają prawykonania Czerwonych maków w wykonaniu orkiestry Alfreda Schütza
  • Czerwone maki na Monte Cassino,
    Zamiast rosy piły polską krew...
    Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
    Lecz silniejszy od śmierci był gniew!
    Przejdą lata i wieki przeminą,
    Pozostaną ślady dawnych dni!...
    I wszystkie maki na Monte Cassino
    Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi!
  • Ilekroć chciałem sprawić Ojcu szczególną radość, siadałem do pianina i grałem pieśń Jego sercu najbliższą: Czerwone maki na Monte Cassino. Ojciec słuchał, nie skrywając wzruszenia. Czasami śpiewał podniosłe słowa tego marsza i wiedziałem, że wówczas jego myśl szybuje ku młodości. (…) Kochając Ojca, kochaliśmy pieśń o tej bitwie jak swoją, rodzinną.
    • Autor: Wacław Panek, Gaude, Mater Polonia, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1990, s. 6.
  • Napisałem w swoim życiu ponad dwa tysiące piosenek. Były wśród nich wesołe i sentymentalne, z sensem i bez sensu, dobre i złe, wartościowe i nijakie. Niektóre z dnia na dzień stawały się piosenkami popularnymi – inne przemijały bez echa... Jedna tylko potrafiła w tak szybkim czasie przełamać wszystkie istniejące na świecie bariery i granice, i połączyć rozrzuconych po najdalszych zakątkach ziemi Polaków: piosenka "Czerwone maki na Monte Cassino".
  • Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy, zapadłem w półsen. I właśnie wówczas, nagle zaczęły mi się układać pierwsze linijki tekstu »Czy widzisz te gruzy na szczycie / Tam wróg twój się ukrył jak szczur / Musicie, musicie, musicie / Za kark wziąć i strącić go z chmur«. […] Zanotowałem dwie zwrotki i zaraz potem, w środku nocy obudziłem Fredka (Alfreda Schütza). Byłem jak w gorączce. Pokazałem mu tekst i kazałem pisać muzykę. On patrzył się na mnie jak na wariata, ale usiadł przy pianinie i… zaczęła układać się melodia – powstawała bardzo szybko i jakby bardzo naturalnie. Wkrótce potem obudziłem resztę zespołu i jeszcze w nocy zrobiliśmy pierwszą próbę… Można by zatem powiedzieć, że »Czerwone maki« zakwitły w nocy.
  • Śpiewając po raz pierwszy Czerwone maki u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. Czerwone maki, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary – i hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi…
  • Zmęczony natłokiem myśli i wrażeń, usnąłem w ubraniu przy nie zgaszonej lampie. Około godziny dwudziestej trzeciej wpadł do mnie niezwykle podniecony Ref-Ren – Konarski. W ręku trzymał maszynopis, który dał mi do przeczytania, prosząc o natychmiastowe skomponowanie muzyki, aby pieśń ta mogła być wykonywana nazajutrz, na uroczystości u stóp góry klasztornej. Przyznaję, że po przeczytaniu znakomitego, głęboko wzruszającego tekstu przeszyły mnie ciarki. Czytałem go w zachwycie drugi i trzeci raz, nucąc już w duchu jego melodię. Siadłem do pianina i bez napisania jakiejkolwiek nuty – zaśpiewałem Ref-Renowi całą pieśń.
    • Autor: Alfred Schütz
    • Źródło: Wacław Panek, Gaude, Mater Polonia, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1990, s. 135.