Charles Alexander Eastman
amerykański działacz indiański, lekarz, instruktor skautingu
Charles Alexander Eastman (indiańskie imię Ohiyesa; 1858–1939) – Indianin z plemienia Siuksów Santee (Dakotów), jeden z pierwszych dyplomowanych lekarzy medycyny tubylczego pochodzenia w USA, reformator, działacz społeczny i obrońca praw tubylczych Amerykanów, indiański pisarz i publicysta, nauczyciel i wychowawca młodzieży, współtwórca skautingu.
- Czyż nie jest wartym utrwalenia coś z naszego indiańskiego ducha demokracji, w którym Ziemia – nasza matka – była wolna dla wszystkich i nikt nie dążył do poniżenia lub zniewolenia swojego sąsiada?
- Jestem Indianinem i choć dużo nauczyłem się od cywilizacji, to nigdy nie zatraciłem indiańskiego poczucia sprawiedliwości i zdolności odróżniania dobra od zła. Jestem za rozwojem i postępem na drodze społecznej i duchowej, a nie na drodze handlu, nacjonalizmu czy wydajności.
- Kiedy odszedłem od mojej prostej, instynktownej religii natury, miałem nadzieję zyskać coś bardziej podniosłego, jak i bardziej zadowalającego intelektualnie. Tymczasem okazało się, że jest to bardziej bałamutne i pełne sprzeczności.
- Kiedy zwracamy uwagę bardziej na innych, niż na samych siebie, to obowiązek staje się słodszy i bardziej inspirujący, patriotyzm – świętszy, a przyjaźń – czysta i trwała.
- Nic tak nie doprowadza mnie do rozpaczy jak opinia, że tubylczy mieszkańcy tego kontynentu nie mają poczucia humoru i skłonności do zabawy. Nie sądzę, żebym gdziekolwiek, poza ogniskami Indian, słyszał prawdziwie serdeczny śmiech. Humor indiański składa się zarówno z gestów i modulacji głosu, jak i ze słów, i tak naprawdę jest nieprzetłumaczalny.
- Nie zapomnijmy, że nawet najbardziej współczesnym myślicielom, którzy dostrzegają majestat i wielkość naturalnego prawa, nauka nie może wyjaśnić wszystkiego. Wszyscy i tak musimy stanąć przed największym cudem – źródłem i podstawą życia. To najwyższa tajemnica, która jest esencją wiary i bez której nie może być żadnej religii. W obliczu tej tajemnicy wszyscy winni przyjąć taką postawę jak Indianin, który dostrzega z lękiem Boskość w całym stworzeniu.
- Niektórym wydaje się, że wciąż jesteśmy nieokrzesanymi dzikusami, żyjącymi z polowań lub przydziałów, ale tak naprawdę my, Siuksowie, już teraz jesteśmy praktycznie w pełni wyposażeni w oręż cywilizowanego życia. (1916)
- Powszechnie mówi się, że wszystkie charakterystyczne umiejętności Indianina są instynktowne i dziedziczne. To błąd. Cały stoicyzm i cierpliwość Indian są cechami nabytymi, a nieustanne ćwiczenie ich czyni z nich mistrzów życia w puszczy. Nie zaniedbywano też ćwiczeń fizycznych i postów.
- Późniejsze doświadczenia, moje i innych, umocniły mnie w przeświadczeniu, że z białymi politykami wygrać nie sposób. Gdy wszystko inne zawodzi, ludzie ci gotowi są spreparować dowody szargające reputację innych, byle tylko dopiąć swego.
- Sztukę nauczania postrzegaliśmy przede wszystkim jako rozwijanie osobowości; za podstawy edukacji uważaliśmy miłość do Wielkiej Tajemnicy, umiłowanie przyrody oraz miłość do ludzi i kraju.
- Żaden lud nie potrafi w większym stopniu wykorzystać swoich pięciu zmysłów, niż dzieci puszczy. Także pamięć nigdzie nie rozwijała się tak dobrze, jak w dzikim życiu i wciąż widzę, jak wiele zawdzięczam nauce z mych młodych lat.
- Żyjemy i będziemy żyć nie tylko w blasku naszej przeszłości, w poezji naszych legend i sztuki, nie tylko w zmieszaniu naszej krwi z waszą i wiernym trwaniu przy ideałach amerykańskiego obywatelstwa, ale i w żywym sercu naszego narodu.
Zobacz też: