Byłam schizofreniczką

Byłam schizofreniczką – książka Barbary Rosiek.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • A jednak, Tadeuszu, zabrakło mi boskiej mocy tamtego dnia, by z sobą skończyć, i wcześniej, kilka lat wcześniej, kiedy już dawno powinnam odejść. Kurwa, pomyliłam się o 10 tabletek.
  • A może miałam stąd odejść jako Syn Boży? Jak Chrystus?
  • A tak naprawdę żyję w ogromnej samotności. I w cierpieniu. To trwa ponad dwadzieścia lat.
  • A wszystko zaczęto się zmieniać, kiedy pokonana przez los i własne życie nie wierzyłam w nic, jedynie w śmierć. I ona miała być ostatnim wyzwoleniem, wybawieniem z udręki, której nie byłam już w stanie unieść.
  • Anka 23 marca zabiła we mnie Matkę Boską i przeskoczyłam z powrotem na poziom Chrystusa, i jako Chrystus wybaczyłam jej to skurwysyństwo. To była moja jedyna obrona.
  • Akt pozbawienia się dziewictwa, czym był? Był stosunkiem z szatanem.
  • Boję się życia. Boję się wszystkiego. Czego chcę? Wolności. Czy wytrzymam tę walkę, tę negatywną siłę, która się we mnie odradza? To kurestwo, które jeszcze mną włada. Jak to unieść, ciemne moce, śmiech szatana, absurd istnienia w normalności, rozpady, rozszczepienia, sny, kosmosy, paranoje, urojenia – niemożność, a jednak wciąż w walce, topiel poza mną jeszcze, nawet z otchłani mi się udało powrócić, z totalnej paranoi, z kompletnej samotności w miłości, potrafię tak kochać, tak tęsknić.
  • Boli mnie całe moje istnienie.
  • Być może powinniśmy zachować tę – dziś już starą nazwę, i zrozumieć ją w znaczeniu zgodnym z jej etymologią – schiz – pęknięty, złamany; phrenos – dusza, serce.
  • Był to kolejny cud w moim istnieniu, jakby Bóg szczególnie mnie sobie upodobał.
  • Była aniołem śmierci. Ja byłam nią i dokonałam na sobie aborcji. I byłam katem, który zabił Chrystusa, by wniebowstąpił.
  • Byłam dla Ewy kochankiem, a z jej mężem – rywalami, dopóki nie stałam się kochanką Adama na chwilę w tamten wieczór. Ona chciała tego, uczestniczyła, domagała się. Chciała kochać się z obu kochankami naraz, projektowała na mnie mężczyznę. Chciała się z nimi kochać by mnie poniżyć. Mnie – dawnego kochanka, bym odeszła. Już jej nie byłam potrzebna, mogła mnie zniszczyć do końca.
  • Chcę uciec w psychozę, bo nie potrafię stanąć przed lustrem, wypowiedzieć prawdę i zacząć nowe życie.
  • Chrystus stał się archetypem, postacią kolektywną. Ma atrybut życia bohatera – nieprawdopodobne pochodzenie, boski ojciec, narażone na niebezpieczeństwo narodziny, ratunek w ostatniej chwili, przedwczesna dojrzałość, przezwyciężenie matki i śmierci, cudowne czyny, tragiczny, wczesny koniec, symboliczne znaczenie rodzaju śmierci, po śmiertelne oddziaływanie.
  • Czas umierania, czas dojrzewania do śmierci. Czas rozpaczy i nadziei. Czas wolności i odpowiedzialności. Czas istnienia.
  • Czuję, że jestem inna nawet od tych innych.
  • Czy tylko w chorobie psychicznej można dojść do najgłębszych podkładów nieświadomości, w stronę minus nieskończoności?
  • Do jakiego stanu trzeba dojść? Do środka siebie, w sobie i obok siebie z sobą. Trzeba iść dalej z pokorą zwycięzcy, kiedy nie ma zwyciężonych!
  • Długo rozmawiałam z ordynatorem, usiłując mu wyjaśnić potęgę diabła, który mnie prześladuje. A szatan siedział sobie obok i przysłuchiwał się naszej rozmowie.
  • Drogi Czytelniku, powtarzam, z psychozy schizofrenicznej nie ma ucieczki. Można jedynie łagodzić objawy lekami i miłością.
  • Dziecko schizofreniczne czuje się i żyje dokładnie tak, jak więźniowie obozu koncentracyjnego, czuje się pozbawione nadziei i zdane na łaskę irracjonalnych i destruktywnych sił.
  • Dziewczyna woli umrzeć niż pokochać, jest w ostatnim stadium kokainizmu – psychozie.
  • Fobie i obsesje powstają wtedy, gdy nie ma przeróbki wewnętrznej, kiedy ciałem i myślami włada świat zewnętrzny.
  • Granice ciemności. Osamotnienia, opuszczenia. Prawie na granicy samobójstwa. Czy ciągłe chorowanie nie jest samobójstwem?
    Tak jest powolnym bardziej bolesnym a zarazem pozwala się upajać myślą o końcu…..
  • I zakończę, Drogi Czytelniku, tak jak zaczynałam pierwsze wydanie „Pamiętnika narkomanki”. Wszystko jest fikcją, ja również.
  • Ile razy trzeba upaść, by podnieść się ostatecznie? (to moja droga krzyżowa)
  • Introjekcja przemocy, która wdziera się przez rytuał rodzicielsko-opiekuńczy, może doprowadzić do załamania się standardów identyfikacji osobowej, poprzez patologiczną identyfikację z matką lub ojcem, wyrażającą się skrajnymi postawami podporządkowania lub buntu.
  • Jak długo boli ból?
  • Jak to jest, że ludzie, w których życiu chcemy coś znaczyć, przechodzą obok, wymykają się, odchodzą?
  • Jak to się dzieje, że milcząco wyrażam zgodę na przypisywanie mi win, których nie popełniłam?
  • Jednak człowiek obłąkany jest zdezorientowany. Ego myli mu się z jaźnią, świat wewnętrzny z zewnętrznym, naturalny z nadprzyrodzonym.
  • Jestem córką szatana. I bronię się przed przepaścią.
  • Jestem psychologiem. Kiedyś umiałam pomagać innym, teraz została tylko psychoza i ja, bezradna.
  • Jeżeli wszystko, co złe, sprawdza się, można odwrócić sytuację o 180 stopni i doprowadzić do tego, by wszystko co dobre spełniało się. Krok prosto w życie. Cholera, Rosiek, uwierz w to.
  • Już nie popełnię samobójstwa. Nawet jeśli szatan będzie mnie kusił.
  • Kim trzeba być, by wybaczyć idealną zbrodnię, która prowadzi do samobójstwa dziecka, emocjonalną aborcję?
  • Kiedy ego nie przezwycięża animy, pada ofiarą złudzenia – staje się nadczłowiekiem, półbogiem.
  • Kiedy we wrześniu, przed samobójstwem, powiedziałam jej, że się sypię, poklepała mnie po ramieniu i powiedziała – poradzisz sobie.
    .. Ta myśl mnie nie opuszcza rozwija się we mnie a ja nawet nie chce tego urwać trzymam ją jest moja pieszcze ją i chowam….
  • Maria rodziła każdej nocy trzydzieścioro dzieci i rano była zdumiona, że ich nie ma. Maria tworzyła afirmacje. Już nie miała dystansu do tego, by rozróżnić prawdę od choroby.
  • Masz zawsze możliwość bycia tym, kim chcesz, jak też tym, kim być nie chcesz. Nikt nie jest w stanie narzucić Ci wyboru.
  • Miałam halucynację, że się rozrastam, moje ciało zaczęło się powiększać, najpierw rozrastał się mózg, prawie mnie opływał, potem tułów, aż po paluchy stóp.
  • Mogli nas jedynie spacyfikować lekami, ale myśmy i tak wracali z nową duszą wypełnioną całym Wszechświatem.
  • Może kiedyś uda mi się ta sztuka istnienia, że odnajdę siebie, i spokój w sobie, taką, jaką jestem naprawdę.
  • Może psychoza jest jedyną forma istnienia, bym w ogóle tu pozostała. Pytanie – po co? Może i psychotycy są potrzebni. Może i ja powstanę z absurdu.
  • Mój świat nie istnieje.
  • Musisz opłakać swój ból i klęski, jakie poniosłaś. Abyś nie musiała się czuć Panem Bogiem otoczenia, Superdzieckiem, jakąś Nadosobą. Abyś mogła być dzieckiem i dorosłym jednocześnie. A więc kimś, kto daruje siebie innym za nic.
  • Na szczęście nie powiedziała mi do końca wszystkiego w szpitalu, pofrunęłabym z szóstego piętra kliniki prosto na betonowy bruk, nie dałoby się mnie uchronić.
  • Na tym polega schizofrenia, jest się swoim ojcem i matką jednocześnie.
  • Nie byłam kochana przez rodziców i brata, a Bóg nie mógł mnie kochać, bo w psychozie to ja byłam Bogiem.
  • Nie jest się odpowiedzialnym, że go nie kochano. Jest się jedynie odpowiedzialnym za to, że się nie kocha.
  • Nie mogłam się już oglądać za siebie, mogłam podążyć w głąb wspomnienia, w nieświadomość, przywołać obrazy, które zapomniałam.
  • Nie przynależę do świata normalnych ani do świata obłąkanych, dlatego ta samotność ma wymiar skrajnej pojedynczości.
  • Nie sztuka dać się pokochać, sztuką jest odpowiedzieć miłością na miłość.
  • Nie wiedziałam co zapisuję, realność zlewała się z fantazjami, rojeniami, halucynacjami, które były tak namacalne, że stały się w końcu jedynym rzeczywistym światem, w którym potrafiłam się poruszać.
  • Nie wierzyłam, że można wyjść ze schizofrenii, bo nie sądziłam do końca, że jestem chora. I dawałam sobie boskie prawo poczucia kontroli.
  • Noce agonii i rozpaczy. Napisałam opowiadanie „Schizo simplex”, które ukazało się w „Okolicach”. To mnie uratowało przed samobójstwem, czułam się oczyszczona.
  • Odnalazłam się w psychozie i nikt mi tego nie odbierze.
    A szatan towarzyszy mi w codzienności.
  • Ojciec mnie zdradził. Ojciec, który chciał mego przyjścia na świat, popadł w alkoholizm i wyzywał mnie, czternastoletnią, od kurwy.
  • Opętanie przez archetypy zmienia człowieka w postać kolektywną, rodzaj maski: diabła, szatana, zło absolutne, płomień piekielny.
  • Opierałam się na koncepcji cienia – personifikacja nieświadomości indywidualnej, sumy zaniedbanych i stłumionych, nie zrealizowanych właściwości psychicznych.
  • Ostatnim i pierwszym poczuciem winy było to, że się urodziłam, że żyję. Tadeuszu, przegryzłam ścianę-macicę. Urodziłam się 14 lutego 1991 o godz.8.24.
  • Patrz, Tadeuszu, sama sobie napisałam Biblię, mimo że jej nigdy nie czytałam.
  • Pojawił się w snach wyrok śmierci i to, że nie ma go kto wykonać.
  • Przez osiem lat byłam dwadzieścia sześć razy u Niego w szpitalu, w lęku, z myślami samobójczymi, zdezorientowana.
  • Przez te lata napisałam dziesięć książek, stałam się sławna aż do bólu, do kolejnego cierpienia.
  • Proszę o życie, bo czym jest życie? Wszystkim. Daje możliwość wyboru.
  • Pytałam, dlaczego przeżyłam, kiedy nie miałam na to żadnych szans, ta myśl zajmowała mnie na długo, powracałam obsesyjnie, wierciła we mnie otwory, paraliżowała. Wyobraźnia pracowała, nie dawała spokoju.
  • Rzeczywistym staję się to, co człowiek chce, by rzeczywistym było.
  • Schizofrenicy to wybrańcy Boga, mogą uczynić wszystko, ale za szybko się wyczerpują.
  • Schizofrenogenna matka nadopiekuńczością maskuje brak miłości.
  • Siedzenie tutaj jest najbardziej wysublimowaną formą masochizmu, samoudręczenia.
  • Silnie ludzie nie popełniają samobójstwa. A może właśnie tacy, którym paranoja podszeptuje, że mają boską moc.
  • Skrajne doświadczenia prowadzą do radykalnych zmian w strukturze osobowości. Pojawiają się tendencje samobójcze, utrata pamięci. Więźniowie obozów reagowali w sposób schizofrenopodobny.
  • Spośród trzech możliwych dróg, Tadeuszu: samorozwojem, samobójstwem i schizofrenią, wybrałam dwie – samobójstwo i schizofrenię. I ostatecznie, w psychozie, popełniłam samobójstwo.
  • Stać Cię na taki wielki gest wobec bezmiłości, która Cię otacza, a której nie chcesz uznać, bo jest lustrem śmierci. Wolisz wybrać śmierć niż spojrzeć w lustro. OK.
  • Stan zawieszenia pomiędzy życiem a śmiercią, płomieniem a bólem, radością i smutkiem, między ja i nie-ja.
  • Szatan zapładniał mnie czasami, ale wywoływałam sztuczne poronienia bez żadnego poczucia winy.
  • Światło, gwiazdy, brak snu. Niepokój dłoni, palców, stopy, przesuwanie szczęki, ból między żebrami. Noc, noc, ciemność myśli.
  • Tadeuszu, jestem wkurwiona na samą siebie, nie sądziłam, że to tak głęboko siedzi.
  • To jest jak sen, który powraca i realizuje ciąg dalszy.
  • Trzeba być odpowiedzialnym do końca, nawet za własne samobójstwo.
  • Trzeba przetrzymać tę zimę, i siebie, i wspomnienia, i szaleństwo, i obsesje, i czerwone pająki zjadające moje wnętrzności.
  • Usypiałam w lęku i budziłam się w lęku.
  • W ciągu dziesięciu dni doszłam do zarodka samej siebie i być może się rozwinę, narodzę, urosnę. Jeżeli po drodze nie dokonam aborcji.
  • W nocy była burza, a ja złapałam piorun w dłoń.
  • W wierszu napisałam:
    Więc idę I idę tam gdzie chcę iść
    w ramionach czułych
    w twoich ramionach
    ze swoim bólem
    i z bólem pozostałych.
  • We śnie byłam zabijana wielokrotnie i tłumaczyłam swoim oprawcom, że nie trzeba mnie zabijać, ponieważ już nie żyję. Będzie to ze mnie wyłazić, po kawałku jak martwy płód.
  • Wiem, jak się umiera. Kiedy się wchodzi w stan śmierci klinicznej, jest pięknie, jest spokojnie, no właśnie spokojnie, nareszcie bez udręki duszy.
  • Wiesz Basiu, i nie chcesz się do tego przyznać ponownie przed sobą, w nowej świadomości, nie chcesz zaistnieć do końca jako osoba dorosła, odpowiedzialna. Wolisz być tu, tam, ówdzie, nigdzie, ponad tam, lekka, bolesna, ponadczasowa, na swój sposób nieśmiertelna. Jak Bóg!
  • Wszystko miało swoje znaczenie. Nawet cierpienie, kiedy inni cierpiący pytali – dlaczego ja? Nie potrafili odczytać sensu swego cierpienia. Mnie też nie rozumieli, a więc w końcu zamilkłam.
  • Wszystko składa się w całość, całość schizofrenii paranoidalnej.
  • Wtedy szatan od razu kusił do samobójstwa albo do fizycznego zbliżenia z nim. Miałam orgazm.
  • Wybrańcy Boga żyją tak krótko.
  • „Z raju prosto do piekła”, Siedział, skubany w kącie pokoju i patrzył na mnie przez cały czas. Już go nie potrafiłam przegnać. Tadeuszu, co to był za koszmar. Miałam przy sobie trochę alkoholu, wypiłam go, lecz wzbudziło to w nim jeszcze większą radość.
  • Zabijałam się przez ostatnie osiem lat. I wierzyłam, że się odrodzę.
  • Zabijano mnie, by mnie ratować, ratowano mnie, by mnie dobijać.
  • Zaczęłam czuć potrzebę wzięcia narkotyku, wraz z tym potrzebę uśmiercenia się.
  • (…) zdałam maturę. Po niej popadłam w ogromną depresję – z przekonaniem, że jestem zdrowa psychicznie.
  • Zniszczył mnie mój cień – 11.02.91, godz. 20.49!!!
  • Zrobiła mi się odleżyna na pięcie.
  • Życie. Nigdy nie sądziłam, że to takie niesamowite słowo. Niepojęte. Cztery lata czekali, aż się potknę i przewrócę.
  • Żyć trzeba, być trzeba. Tylko dlaczego, no dlaczego to wszystko trzeba? Ja i Ja, i Ja, i Ja, obok mój cały świat.