Bombardowanie Warszawy (1914–1915)

akcje militarne w I wojnie światowej

Bombardowanie Warszawy – naloty na Warszawę przeprowadzone przez niemieckie i rosyjskie siły powietrzne podczas I wojny światowej w latach 1914–1915.

  • Dziś rano obudziłam się nagle. W pokoju zaledwie świtało (…). Z oddali doszedł mnie w poranku jakiś głuchy turkot, a w ślad za tym zagrzechotało coś bardzo blisko i bardzo mocno, jakby kto drzewem o drewno mocno uderzał. (…) Obudziłam Zosię, która ma zawsze głód wrażeń. Zosia pobiegła do okna i przekonawszy się o zupełnym spokoju naokół, domyśliła się wreszcie wraz ze mną, że to na Mokotowskim Polu strzelają do niemieckich aeroplanów. Byłyśmy jednak na tyle roztargnione, i na tyle śpiące, że nie poszłyśmy do okien i podniosłyśmy rolety, no i straciłyśmy widok wielkiego, oświetlonego zeppelina, który latał nad Warszawą, i do którego walili bez skutku z armat i z karabinów. Była to pierwsza wizyta zeppelina w Warszawie. Mam smutną nadzieję, że nie ostatnia. Według różnych wersji, było trzy, a nawet pięć zeppelinów i rzucały bomby na most Kolei Nadwiślańskiej i na wiadukt na Kaliskiej (…).
    • Autor: Mieszkanka Warszawy o pierwszym bombardowaniu miasta 26 września 1914.
    • Źródło: Sterowce nad Warszawą
Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.
  • Wczoraj, 26 września, o godz. 5 rano ukazał się „zeppelin”, który szybował ku Warszawie od zachodu prawie na linii koleji Warszawa – Wiedeń. Przyjęty podczas wejścia w obręb Warszawy ogniem artylerii, który go postrzelił, „zeppelin” nagle zmienił kierunek na północ i obszedł miasto na krańcach. Na linii Nowogeorgijewska (Modlina) „zeppelin” znowu podległ ostrzeliwaniu i spadł na ziemię, przeszedłszy Ciechanów.
  • Zaznaczyć wypada szczegół charakterystyczny: publiczność oswoiła się z wybuchami. Na przykład bezpośrednio po wybuchu na ul. Brackiej, mimo bardzo silnej detonacji publiczność w sąsiedniej kawiarni z całym spokojem siedziała dalej przy kawie, chociaż kilkadziesiąt metrów dalej Pogotowie opatrywało ofiary.
  • (…) nad miastem ukazywały się coraz częściej aeroplany nieprzyjacielskie, które gęsto, ale nieskutecznie, ostrzeliwano z dział i karabinów maszynowych. Mieszkańcy stolicy przywykli do tych „gołębi” niemieckich, że najspokojniej w świecie obserwowali rude obłoczki szrapnelów, pękających w powietrzu. Nikt nie myślał o niebezpieczeństwie. Dopiero kilka śmiertelnych wypadków i mnóstwo ran, spowodowanych spadającymi na miasto odłamkami pocisków rosyjskich, zmusiły Warszawę do większej przezorności.
  • Świadkowie tego wydarzenia twierdzili, że na chwilę przed wybuchem widzieli światło z góry. Wybuch nastąpił skutkiem spadającego ze znacznej wysokości przyrządu wybuchowego.
  • Bomby w ciągu 1914 r. były zrzucane przez lotników niemieckich z wysokości 1000 do 1500 metrów, zazwyczaj napełnione prócz masy wybuchowej opiłkami i kawałkami metalu. Rzucano je, mając na celu przecięcia komunikacji lub też w celu zniszczenia gmachów państwowych. Stwierdzić jednak należy, że nigdy nie osiągnęły zamierzonego celu, natomiast raniły wyłącznie prawie niewinną ludność miasta.
  • Nowożytni Hunnowie wzięli sobie za zadanie systematycznie terroryzować bezbronną ludność kwitnących miast przez rzucanie niszczących bomb ze swoich udoskonalonych aeroplanów i Zeppelinów. Ufni, iż kule ich nie dosięgną, krążą oni na swoich napowietrznych statkach, jak sępy krwiożercze, wypatrując, gdzie bezkarnie mogą nieść postrach i wyrządzać nieobliczalne szkody. Pomimo protestów cywilizowanego świata – djabelska robota bandytów napowietrznych nie ustaje. Przeszkodą dla nich jest tylko mróz lub silna mgła i deszcze. Z nastaniem pogody powtarzają swoje zbójeckie występy. W wynaturzonych swoich mózgach opracowują niemcy śmiałe plany podboju świata przez niszczenie środowisk cywilizacyjnych właśnie za pomocą rzucania bomb z aeroplanów i Zeppelinów. Jak w przepowiedniach starodawnych o Antychryście, że ukaże się on na wozie ognistym, tak w rzeczywistości niemcy, na oświetlonych w nocy Zeppelinach, ukazują się oczom naszym, budząc w nas nienawiść.
  • Dała mi złotówkę mama, bym zobaczył panorama, idę ulicą Miodową, wtem coś warczy ponad głową. Aeroplan? Czyż to on by? Aż tu naraz lecą bomby! Jakiś zacny rzekł staruszek: „Zmykaj malcze od tych gruszek jak najdalej! Bowiem z góry Szwab znak daje swej kultury”.
  • Publiczność warszawska oswoiła się już z bombami nieprzyjacielskimi i podczas ogłuszającego huku wskutek wybuchów z zimną krwią obserwuje ruchy aeroplanów, gromadząc się tłumnie na ulicach i wystając w oknach i na balkonach. Odważniejsi wchodzą nawet na dachy domów. Co innego jednak jest godna uznania zimna krew, co innego zaś nierozwaga. Kilka miesięcy temu [rosyjskie] władze wojskowe w rozlepionych na rogach ulic obwieszczeniach przestrzegały, że aeroplany nieprzyjacielskie będą ostrzeliwane szrapnelami z dział, radząc podczas kanonady chronić się pod dachem, gdyż i odłamki spadających szrapneli łatwo mogą wywołać ciężkie kalectwa lub wypadki śmierci. Przed salwami szrapnelowymi publiczność otrzymuje ostrzeżenie przez trzykrotne strzały z armat. Publiczność zapomniała o tym ostrzeżeniu, skoro, nie bacząc na poważne niebezpieczeństwo, wylega z domów tłumnie na ulice. Niepodobna nigdy przewidzieć kierunku strzałów działowych, jest to bowiem zależne od miejsca, w którem są aeroplany. Wskutek tego odłamki szrapneli mogą spadać w każdym miejscu. Wczoraj znajdowano je na ul. Jasnej, na Placu Wareckim i na Nowym Świecie, czyli na najruchliwszej części miasta. Szrapnel rozrywa się w powietrzu w chwili wybuchu na kilka, nieraz kilkanaście części i często jeden odłam waży około 10 funtów [rosyjskich]. Nie można zatem lekceważyć swego zdrowia i życia przez gromadzenie się na ulicach podczas ostrzeliwania. Wojna pochłonęła aż nazbyt wiele ofiar, nie należy więc przez lekkomyślność powiększać ich liczby. Podczas ostrzeliwania aeroplanów lepiej nie wychodzić z domów. O ile zaś kto się znajduje wówczas na ulicy, powinien ukryć się w pobliskim sklepie, cukierni lub bramie domu i tam przeczekać, dopóki strzały nie ucichną.
  • Spadła ona i wybuchnęła z wielkim hukiem przy ul. Ptasiej nr 4, w podwórzu, zrobiwszy wyrwę o głębokości mniej więcej łokcia, o średnicy 4 łokci. W mieszkaniach, których okna wychodzą na podwórze, wszystkie szyby są potłuczone. W niektórych mieszkaniach okna powyrywane, drzwi i sprzęty uszkodzone. Między innemi, siła wybuchu powyrywała drzwi w szafach i pogięła gazomierze. Trzy osoby są lekko ranne, a mianowicie: Zelig Majer Kasztan, Josek Nadel i Aniuta Fostel. Opatrzyło ich Pogotowie.