Bożena Stachura
polska aktorka
Bożena Stachura (ur. 1974) – polska aktorka.
- Byłam w podstawówce, w siódmej klasie. Czytałam Zbrodnię i karę Dostojewskiego. Sama w domu, w środku nocy… Właśnie czytałam scenę, gdy Raskolnikow idzie po schodach, by zamordować lichwiarkę, gdy nagle do nocnej lampki wpadła ćma i zaczęła się tam niesamowicie szamotać. Na ścianie zobaczyłam gigantyczny, straszny cień… Po czym ćma wyskoczyła poparzona i wleciała mi prosto w twarz. Nigdy tego nie zapomnę! Ja wiem, że to może wydawać się śmieszne, ale naprawdę się przeraziłam! I zostało mi to do dzisiaj. Niektórzy boją się pająków, węży… A ja panicznie boję się ciem. Gdy jakaś wpadnie do pokoju, od razu się ewakuuję. Wniosek jest jeden: czytajcie, dzieci, lektury, tylko nie po nocach!
- Dostaję scenariusz i nigdy nie wiem, co się zdarzy.
- Opis: o roli w M jak miłość.
- Źródło: Zamącić i zniknąć? To nie w stylu Grażyny... – wywiad z Bożeną Stachurą, 18 listopada 2010
- Grałam w szkolnym kółku teatralnym, jeździłam na warsztaty, chodziłam na spektakle, robiłam wywiady z aktorami. Wtedy chciałam zostać dziennikarką i pisać o teatrze, ale szybko zorientowałam się, że bardziej pociągają mnie zakurzone kulisy niż wyczyszczone krzesła na widowni... Co prawda najpierw zdałam na polonistykę, ale już wiedziałam, że to nie to. W szkole teatralnej miałam mnóstwo kolegów. Pytali mnie dlaczego nie studiuję aktorstwa, tylko chcę być „pismakiem”. Nie miałam odwagi od razu po maturze pójść na egzamin. Ale kiedy już się zdecydowałam pojechać do Krakowa, na wymarzony wydział aktorski zdałam za pierwszym razem. Czułam, że to była odpowiednia chwila, że musi się udać.
- Kiedyś zepsuł mi się kran, ale póki woda leciała, nic z tym nie robiłam. Coś tam zaczęło kapać, więc wymyśliłam specjalną konstrukcję, żeby kapało tam, gdzie ja chcę. Wreszcie musiałam wezwać hydraulika. Kiedy zobaczył moje kombinacje, powiedział: „A Pani to chyba jest Góralką...” Zapytałam „dlaczego?”, na co mi odpowiedział: „bo Pani to zdaje się tak pod górę lubi”. Zapamiętałam sobie to jego powiedzenie. Może faktycznie pod tym względem jestem trochę Góralką...
- Myślę, że moi rodzice nie mieli ze mną łatwego życia. Byłam raczej aktywnym dzieckiem. Mama mówi, że jak uczyłam się chodzić, nic nie mogło stać na mojej drodze, a jak stało, to było ciężkie spotkanie, np. raz próbowałam przesunąć głową piec. Zawsze byłam uparciuchem. Nie byłam typowym łobuzem, ale potrafiłam zadzierać w szkole i czasem przynosiłam w dzienniczku uwagę. Miałam kolegę, któremu chyba się podobałam i dlatego szczególnie mi dokuczał, a ja nie pozostawałam mu dłużna. W trzeciej klasie podstawówki graliśmy razem w szkolnym przedstawieniu. To była bajka-samograjka Jana Brzechwy pt. „Czerwony Kapturek”. Grałam tytułową rolę, a on był Gajowym. Na zakończenie, Czerwony Kapturek miał Gajowego pocałować w policzek w podzięce za uratowanie życia. Powiedziałam, że się nie zgadzam i że niech go Babcia całuje. W rezultacie, jak tylko się nadarzyła okazja, zamiast całusa Gajowy od Kapturka dostawał kuksańca!
- Najbliższa mojemu sercu rola to Solange w filmie Jerzego Antczaka i Jadwigi Barańskiej. To oni byli moimi pierwszymi nauczycielami filmowymi. Skończyłam szkołę teatralną i większość pojęć używanych przy kręceniu filmu była mi całkowicie obca. Gdy weszłam na plan, nie wiedziałam, która kamera mnie filmuje, gdzie mam patrzeć. Nie wiedziałam, że są duble, że gra się „na strony”. Wszystko grałam na „stówę”, czy byłam w kadrze, czy nie. Dopiero wspaniały operator, Edward Kłosiński, uczył mnie krok po kroku tego elementarza. Był bardzo cierpliwy i przesympatyczny. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego dnia na planie. Otwock, muzeum, kręciliśmy paryskie mieszkanie Chopina. Dostałam stylowe buciki z cielęcej skórki, uszyte specjalnie dla mnie. W muzeum parkiety wypucowane, ja energicznie wkraczam na plan i... Leżę! Ślisko jak na lodowisku! I tak kilka razy – kamera poszła, akcja, a ja leżę! To był mój wjazd do polskiego kina!
- Źródło: Wjazd do polskiego kina - wywiad z Bożeną Stachurą
- Zobacz też: Edward Kłosiński
- Praca w serialu wymaga odpowiedzialności, systematyczności, punktualności, dobrej organizacji dnia i tego wszystkiego dzięki M jak Miłość się uczę.
- (...) ten zawód ma to do siebie, że trzeba zrobić swoje i cierpliwie czekać. Zawsze można sobie jednak pomarzyć.
- Opis: o aktorstwie.
- Źródło: Wywiad, 2007
- To film o wielkiej odpowiedzialności i przy okazji ludzkiej małości tych, którzy w majestacie prawa wydają wyroki. To na pewno nie jest ocena polskiego sądownictwa. To raczej próba zbliżenia się do wielkiej tajemnicy, jaką jest wymiar sprawiedliwości. Film pokazuje, że nic nie jest jednoznaczne, że bardzo trudno człowiekowi oceniać drugiego człowieka.
- Opis: o filmie Bezmiar sprawiedliwości.
- Źródło: Wywiad, 2007
- Wojciech Młynarski śpiewał: „róbmy swoje!”. Trzymam się tej zasady i być może to jest właśnie patent na sukces. Róbmy dobrze to, co do nas należy, z oddaniem, poświęceniem, zapałem, a z czasem na pewno zostaniemy docenieni.
- Źródło: Wierzyłam w Aniołka, „Nowa Trybuna Opolska”, 24 grudnia 2008
- Zobacz też: Wojciech Młynarski
- Żyj tak, nawet może gdzieś błądząc, ale żeby inni przez ciebie nie płakali.
Zobacz też: