Bikinipowieść autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego wydana w 2009 roku.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • A mit, gdy się przyjmie, zamienia kulturę w naturę. Sprawia, że nowe zachowania, wartości i symbole stają się czymś naturalnym, odwiecznym i zrozumiałym dla każdego. I w taki sposób mit zaczyna wyprzedzać historię. Natura zawsze wyprzedzała kulturę. Kultura zrozumiała jest dla nielicznych, ponieważ jej zrozumienie wymaga wiedzy i wysiłku myślenia. Naturze wystarczy się jedynie poddać. Wcale nie trzeba jej rozumieć. Zresztą nie trzeba prawie nic rozumieć, gdy z kultury uczyni się kulturę masową. Obrazy są proste i zrozumiałe.
  • Albo się jest nieustannie elektronem na jednej orbicie i krąży wokół jądra aż do końca świata, albo pochłonie się kwant energii i przeskoczy na inną, wyższą. Aby pochłonąć, trzeba w odpowiednim momencie być w odpowiednim miejscu. Po pochłonięciu jest się wzbudzonym i jest się bliżej jądra. (…) Potem tylko trzeba na jakiś czas zostać na tej orbicie. I nie tracić energii na głupoty. Promieniować tak, aby cię zauważyli i odróżnili od innych. I potem pochłaniać kolejne kwanty i przeskakiwać na kolejne orbity, (…). To mało zgadza się z równaniami fizyki, ale z życiem zgadza się jak najbardziej (…).
  • Ale teraz opowiadaj. I nie przestawaj mnie dotykać. Jeśli możesz. I jeśli chcesz…
  • Ameryka jest jedynym krajem na świecie, gdzie prawo do szczęścia zapisane jest w konstytucji.
  • (…) autorzy piszą książki tylko po to, aby napisać to jedno jedyne zdanie. Ukryć je gdzieś w gąszczu tysiąca linii, zbudować wokół niego fabułę książki, podzielić ją na rozdziały i akapity, ale tak naprawdę napisać tylko to jedno zdanie. I je mozolnie objaśniać treścią rozpostartą na kilkuset stronach. I tylko przez to jedno zdanie te książki są ważne.
  • Bardzo często przygodnym ludziom, w pociągu lub autobusie, opowiadamy rzeczy, które nigdy nie przeszłyby nam przez gardło, gdyby ci ludzie nie byli właśnie przygodni. Anonimowi, nieznani, tacy na bezpiecznie krótką chwilę – tylko do następnego przystanku lub do następnej stacji – obecni w naszym życiu.
  • Bo miłość nie jest racjonalna. Na całe, kurwa, szczęście!
  • Bo widzisz Karafka, ja nie mogę, ja nie potrafię w ciągu jednego dnia przyjąć do siebie tyle szczęścia, (…) nie mam w sobie tyle miejsca.
  • Bycie biednym – dodawał – jest przykre, ale ma jedną przepiękną zaletę, której rzadko kiedy doświadczają bogaci. Biedni ludzie są przeważnie obdarowani czasem. Gdyby czas można sprzedawać, to bardzo szybko biedni byliby bogaci. Ale nie można. I biedni go marnotrawią.
  • Całował jej oczy, policzki, usta i opowiadał. O tym, że chciałby ją teraz, w tej chwili rozebrać, że bardzo tego pragnie. Tak zupełnie, do naga. I że chociaż trudno w to uwierzyć, on jeszcze nigdy nie widział, poza wyobraźnią i kilkoma idiotycznymi fotografiami, nagiej kobiety. I zaraz potem chciałby jej dotykać. I zapamiętać wszystko, co się przy tym zdarzy. I jeśli ona mu na to pozwoli, to gdy tylko skończy się wojna, on wszystko zapomni, odwróci i cofnie czas, będzie o nią zabiegał, nie będzie mógł zasnąć przed ich pierwszą randką, przyniesie jej kwiaty i zamiast napisać wiersz, skomponuje dla niej sonatę. I ona mu nie pozwoli wieczorem, pod drzwiami jej domu, na żaden pocałunek, a on mimo wszystko, albo właśnie dlatego, będzie cieszył się na każde następne jutro. I zrobi wszystko, aby ją uwieść. Ponieważ bardzo chciałby ją uwieść. Najbardziej, szczerze mówiąc, już teraz. Opowiadał także o tym, że chciałby całować jej piersi, plecy, uda, podbrzusze i pośladki i że ośmiela się ją – jak najbardziej wyjątkowo w tej sytuacji – prosić o przyzwolenie na absolutnie bezprecedensowe w jego życiu odwrócenie biegu historii.
  • Co ciekawiło babcię Martę, że trwała przy dziadku przez trzydzieści lat? Miał przecież dość czasu, aby jej wszystko o sobie opowiedzieć. A może nie opowiedział wszystkiego? Może ta ciekawość to jak ciekawość o poranku, po przebudzeniu – co dzisiaj się wydarzy? I co wydarzy się nie tylko mnie, ale temu komuś, kto budzi się obok mnie? Co wydarzy się nam. Może to właśnie jest ta ciekawość, dla której ludzie chcą być ze sobą?
  • Dla niego tęsknota oznaczała dotkliwy brak kogoś – nigdy „czegoś” – związany z tym niepokój, niespełnienie, nerwowość, czasami bezsenność i ogólne poczucie niepełności w życiu.
  • Dotykał delikatnie jej głowy i opowiadał. O tym, jak bardzo brakuje mu książek, o tym, że wojna się kiedyś skończy, o tym, że jego siostra była tak samo piękna i podobna do niej, o tym, że chciałby kiedyś pojechać nad morze, o tym, że dawno nie widział takich oczu jak jej, i o tym, że gdyby nie muzyka, to już dawno wszystko straciłoby sens. O tym, że gdy wielokrotnie umierał ze strachu przez ostatnie dwa dni w tym grobie, to brał skrzypce, gasił świecie i grał w ciemności. I że wtedy nic się nie liczyło. I że wtedy te wybuchy bomb na zewnątrz były jak akompaniament jakichś ogromnych, niesamowicie brzmiących bębnów i że do wybuchów bomb najbardziej pasuje Chopin, Schumann, Beethoven lub Mahler, a w żadnym wypadku Vivaldi czy Mozart.
  • Gdyby wybory zmieniały cokolwiek, to politycy dawno by je zdelegalizowali.
  • I mimo że jest do nich bardzo podobny, jest także bardzo inny, nieobecny, jak gdyby nosił w sobie jakąś wielką tajemnicę.
  • Lepsi mają mieć lepiej. Lepsi z urodzenia, lepsi z pochodzenia, lepsi z własnej pracy. Także ci lepsi jedynie przez konstelację szczęścia lub przez przeznaczenie.
  • Łzawię ostatnio tylko wtedy, gdy ciebie zbyt długo nie ma.
  • Magia fotografii to, oprócz światła przede wszystkim kulminacja momentu.
  • Masował opuszkami palców każdy skrawek jej szyi i opowiadał. O tym, że obrabowano ich z młodości, że odebrano im beztroskę i prawo do błędów, przywilej naiwnego, młodzieńczego entuzjazmu i zachwytu nad światem, kazano nienawidzić jednych i bałwochwalczo uwielbiać innych, na rozkaz mieli natychmiast wydorośleć i na rozkaz także zabijać. I gdy tak się zdarzy, to samemu z honorem i godnością umierać. Bo przecież, jak im wmawiano, „największym szczęściem człowieka jest być złożonym w ofierze narodowi i państwu.”
  • Mężczyźni, chociaż są to wyjątki, także czasem myślą.
  • (…) miłość to najpiękniejszy i najważniejszy rodzaj ciekawości.
  • Może to tylko wyreżyserowana propaganda, może jego czkawka po niespełnionych marzeniach, a może tylko zazdrość, zawiść i zemsta?
  • Można im odebrać młodość, można okraść ich z wolności, można nakazać im drośleć przed czasem i na rozkaz umierać, ale najważniejszego – przeżyć – odebrać im nie sposób.
  • – Myślisz, że Bóg płacze często? (…)
    – Jeśli w ogóle Bóg istnieje to powinien płakać przez cały czas. Wyć powinien, kurwa!
  • My, Niemcy, tak mi się wydaje, mamy jakiś ogromny i niepojęty kompleks, jeśli chodzi o Polskę. Z poczuciem wyższości traktujemy Polaków jak trochę barbarzyński, nieokrzesany naród, budzący się rano z kacem i zasypiający wieczorem pod stołami żydowskich wyszynków. Niepunktualny, ciągle czymś odurzony, nieprzewidywalny, nikomu niczemu niepodporządkowany, niepokorny i bardzo z siebie dumny.
  • (…) nawet zło jest przeznaczeniem, które zostanie kiedyś wyrównane przez dobro. Gdzieś już poczęte i czekające tylko na swój moment przyjścia. I że życie toczy się na okręgu jednego zamkniętego cyklu. Cyklu zła wyrównywanego dobrem.
  • Nie uważał, że Bóg jest światu do czegokolwiek potrzebny. Jeśli nawet go stworzył (…) i istnieje, to Ziemia i ludzie na niej i tak Go nie obchodzą. Wszystko i tak toczy się tutaj bez Niego…
  • Nie założę Ci nigdy w życiu żadnej obroży. Mężczyźni z obrożami na szyi i tak nie wracają do swoich kobiet. A ja chciałabym, żebyś wracał. Do mnie. Bądź wolnym kotem, ale budź się rano obok mnie.
  • Nienawiść z obowiązku nie jest prawdziwą nienawiścią. Kochać i nienawidzić można tylko z przekonania. Żadna propaganda nie może wywołać miłości. Nienawiść – może nawet tak. Ale wyłącznie do tych, którzy przekonują do nienawiści.
  • – No, wiesz, czy to on jest najważniejszy, czy to jego… dotykasz? Przez sen krzyczałaś jego imię.
    – Tak, jego dotykam, ostatnio tylko jego…
    – Kochasz go?
    – Kocham? – zastanawiała się przez chwilę zaskoczona tym pytaniem. – Nie wiem. Ale tęsknię za nim.
    – Żyje?
    – Wczoraj jeszcze żył…
  • Okazywać smutek w Ameryce to można psychoanalitykowi, któremu się za to słono płaci. Nikt w Ameryce nie daje pieniędzy smutnemu żebrakowi.
  • Otulił ją swetrem i szeptał jej imię. Całował jej dłonie i opowiadał. O tym, że ma śliczny pieprzyk na lewym pośladku i że ten pomysł z odwróceniem czasu jest arogancki, szczeniacki i idiotyczny. Tylko w bajkach coś takiego jest możliwe. I że chociaż on bardzo lubi bajki, to i tak nigdy w nie nie wierzył. I że chciałby ją spotkać – kiedyś po wojnie – gdy świat stanie się normalny i otoczą ją inni mężczyźni. I dostać wtedy, pomimo ich obecności i w ich obecności, swoją szansę. Albo dowiedzieć się, że nie ma żadnych szans.
  • Polakami gardzi się w Niemczech. A z drugiej strony zazdrości się im romantyzmu, wrażliwości, spontaniczności i umiłowania wolności. To dla nich chyba jest najważniejsze. Ta wolność. I zaraz potem Bóg. Albo najpierw Bóg, a zaraz potem wolność.
  • (…) prawdziwy związek zaczyna się wtedy, gdy kończy się faza randek, a odświętność tonie – często bezpowrotnie – w rutynie codzienności i niezauważalnie dla wielu przeistacza się w przyzwyczajenie, a mężczyźni zamiast kwiatów zaczynają kupować warzywa. Żeby tego chcieć, trzeba… trzeba kochać.
  • Pytać pisarza, co myśli o krytykach, to jak pytać latarnię uliczną, co myśli o pieskach, które podnoszą tylną nogę i na nią sikają.
  • Rafael opowiedział tym drobnym szczegółem swojego obrazu przepiękną historię. To może oddać tylko obraz. Słowa nie mają żadnych szans. Opisać to, co się widzi, tylko pozornie jest łatwo. Ale stworzyć z tego dramat, zamykając w klamrach początku i końca? To udaje się bardzo niewielu.
  • Słowo „tęsknić” było tak strasznie zużyte w dzisiejszych czasach. Amerykanie je wyświechtali, używając w każdej możliwej konfiguracji. „Tęsknili” za gazetą rano w niedzielę, za brakiem korków na drogach, za odśnieżonym chodnikiem w zimie lub za zimą ze śniegiem. Tęsknota jako uczucie w połowie dwudziestego wieku zupełnie się zdewaluowała.
  • Słuchała go ze zdumieniem. Potrafił być niezwykle wrażliwy i zaraz potem okrutnie rozsądny. Ona była tylko naiwnie i niepoprawnie wrażliwa.
  • Spotykamy kogoś na swej drodze, zupełnie przypadkowo, jak przechodnia w parku lub na ulicy, przeważnie darujemy mu tylko spojrzenie, ale nieraz całe życie. Nie wiem, dlaczego tak jest, kto i dlaczego przecina nasze drogi? I dlaczego nagle dwie drogi stają się jedną. Jak to się dzieje, że dwoje dotychczas zupełnie obcych sobie ludzi chce iść nią razem. Twój ojciec uważał, że to miłość i że nie istnieją przypadkowe spojrzenia.
  • Tu, na wysokości, jest się jakby bliżej Boga. Czuję Jego oddech. Czuję, że muszę się tu upić! Aby tego Boga nie przeklinać. Za Jego nieobecność i za Jego milczenie. Nie było Go w Dreźnie, nie było Go w Belsen i nie było Go dzisiaj rano na Bikini. Nigdy Go nie ma. Pewnie w ogóle Go nie ma.
  • Tu, teraz, zanim cokolwiek inne, przed jutrem, zanim umrzemy.
  • Tulił się do niej i opowiadał. O tym, że chciałby nie móc zmrużyć oka z podniecenia i zdenerwowania w noc przed pierwszą randką, przynieść jej bukiet fiołków, pójść z nią na spacer do parku, dotknąć – tak zupełnie przypadkowo – jej dłoni w ciemnym kinie, chcieć ją pocałować, gdy odprowadzi ją pod dom wieczorem, pogodzić się z tym, a nawet cieszyć, że mu na to jeszcze tym razem nie pozwoliła, i odejść rozmarzony, tęskniąc za nią już minutę po tym, jak zniknie za drzwiami swojego domu. I wyczekiwać niecierpliwie jutra, i chcieć pisać do niej miłosne listy, najpiękniejsze kiczowate wiersze. I że prawo do zakochiwania także im odebrano. Pomijając to, że „jutra” od bardzo długiego czasu także nie można przewidzieć. Dlatego trzeba żyć dzisiaj i teraz, w tej chwili, tutaj.
  • Uwielbiała być z ojcem. Zawsze. Kiedykolwiek. Gdziekolwiek. Wszędzie. W pokoju przy piecu, w swoim pokoju przy łóżku, na spacerach, w jego uniwersyteckim gabinecie przypominającym nieuporządkowane archiwum, w bibliotece, na sali wykładowej, gdy opowiadał studentom anegdoty, a oni nawet tego nie zauważali i wpisywali je do swoich notatników. Ale także w kuchni przy zmywaniu naczyń i obieraniu ziemniaków. Chciała go przede wszystkim słuchać. Gdziekolwiek. Wszędzie. Jej ojciec był bardzo mądry i najzwyczajniej po prostu, dobry. Żałuje, że mu tego nie zdążyła powiedzieć, gdy żył. Naiwnie wierzyła, że on będzie żył wiecznie, że ciągle ma na to czas. Tak zawsze się myśli o rodzicach. Że będą żyli wiecznie. I gdy nagle odchodzą, pozostaje niewypowiedziane to najważniejsze, odkładane na jakieś odległe później. Mogłaby mu wtedy otrzeć łzy, a on by udawał – nieudacznie – że mu tylko coś wpadło do oka, i przytuliłby ją mocno, a ona głaskałaby go delikatnie po głowie i zakochiwałaby się w nim kolejny raz. Bo ona nie kochała swojego ojca, ona była w nim nieustannie zakochana. „Tato, jesteś dla mnie wzorem. Chcę być taka jak ty.” Te takie proste dwa najważniejsze zdania. Czasami mu to mówi teraz, przed zaśnięciem, i czasami, gdy zamknie bardzo mocno oczy i ściśnie bardzo mocno dłonie w pięści, wydaje się jej, że czuje na zaciśniętych palcach wilgoć jego łez.
  • W chwilach ostatecznego lęku kocha się chyba każdego, kto wtedy przy nas jest. Wystarczy, że jest blisko nas. Ktokolwiek to jest.
  • (…) wojna to nie tylko życie w jednym ogromnym okopie, (…) nawet w czasie wojny kwitną kwiaty, zbiera się poziomki w lesie, pięknie zachodzi słońce, ludzie się kochają i snują plany na przyszłość. Przeżywają to oczywiście wszystko inaczej niż w trakcie pokoju. Głównie z powodu wszechobecnej śmierci. Dotyczy ona wszystkich, niezależnie od wieku. Śmierć przestaje w trakcie wojny dotyczyć tylko starców, ceremonii pogrzebów, wypadków drogowych i morderstw. Śmierć to już nie tylko nekrologii w gazetach i przyklejone biało-czarne kartki z nazwiskami na ścianach kościołów i murach domów. Śmierć wczasach wojny przestaje być uparcie przemilczanym tabu. O śmierci się śni, myśli i o śmierci się rozmawia. Wkalkulowuje się jej prawdopodobieństwo we wszystkie swoje plany. Rzadko świadomie, ale z największą pewnością podświadomie.
  • Wstała. Przestała płakać. Czuła nienawiść. Ogromną nienawiść. Tylko nienawiść. I pragnienie zemsty. Pulsujące pragnienie zemsty.
  • Wściekłość przeciwko sobie jest zawsze najbardziej dotkliwa. Dlatego trzeba ją jak najszybciej przenieść przeciwko innym.
  • (…) zatrzymywał się na dłużej wyłącznie przy kobietach, z którymi chciał rozmawiać. I które miały coś do powiedzenia. Zatrzymywały go kobiety, które rozmowie darowały więcej namysłu niż makijażowi. I gdy myśli o tęsknocie, to myśli o nieodbytych lub przerwanych rozmowach.
  • Zdarzało się (…), że powiedzmy „tęsknił” za kobietami, które pojawiały się w jego życiu. Gdy nie były dostępne. Bo on był daleko albo one były daleko. Ale to naprawdę nie była tęsknota. To było raczej jak krótkotrwałe niespełnione pożądanie.
  • Złość, jaką czuła, powoli ustępowała. Przychodził smutek. Wracała rozpacz.
  • Żadna wojna nie zwycięży normalności życia. Tylko obrazy normalności przemawiają do wyobraźni. Wojna jest obca w świadomości ludzi. Jest tak obca i tak bolesna jak ropiejący guz w mózgu. Szczególnie dla tych, którzy wojny nigdy nie przeżyli.
  • Życie toczy się na okręgu jednego zamkniętego cyklu. Cyklu zła wyrównywalnego dobrem.