Anna Maria Hinel (1924–1943) – polska działaczka konspiracji niepodległościowej w czasie II wojny światowej, harcerka, autorka pamiętnika z okresu okupacji niemieckiej.

  • 30 września 1939 r. (pierwszy wpis). Warszawa się poddała, tymi słowy muszę niestety zacząć mój pamiętnik, który właściwie miałam pisać dużo wcześniej, bo od początku wojny. Ale to jeszcze nic straconego. Wszystkie przeżycia utkwiły mi mocno w pamięci tak, że spiszę je wszystkie, aby mieć pewną całość. Wojna nie została wypowiedziana, wybuchła ona 1 września w piątek, gdy Niemcy nielegalnie przekroczyły granicę polską.
Tablica upamiętniająca Annę Marię Hinel na budynku przy ul. Floriańskiej 8 w Warszawie
  • Do ostatniej chwili nie wierzyłam w możliwość wybuchu wojny, wydało mi się to nieprawdopodobne i dalekie. Byłam na tyle naiwna, że chciałam wojny jako pewnej odmiany, po części z lenistwa i z ciekawości, jakże szybko zmieniłam zdanie. (…) Zaczęło się na pozór niewinnie, trochę strzałów, warkot samolotu i nic, ale od zachodu szła ku nam nawała niemiecka bezwzględna i nieubłagana - jak sama śmierć. Na wsi nie czuć było podniecenia, wszyscy myśleli, że to tylko próbne naloty, dopiero w mieście zetknęliśmy się oko w oko z groźną rzeczywistością. Słowo wojna usłyszałam po raz pierwszy z ust spikera czytającego tekst orędzia prezydenta Mościckiego. W domu wciągnęłam się od razu w atmosferę wojenną, trzeba było na gwałt zaklejać okna paskami i uszczelniać, szyć tampony, przygotowywać roztwór sody oczyszczonej. Wszystko to potem okazało się nonsensowne i bezcelowe.
  • 14 stycznia 1940 r. (…) I wtedy padło pytanie po raz pierwszy zadane „dlaczego?” W imię jakich prawd wielkich, niebotycznych ideałów pozwalają ludziom ginąć setkami w okropny sposób, w jaki giną teraz mieszkańcy Warszawy. Z rozpaczliwą zaciekłością roztrząsali zagadnienia bytu i niebytu ci pobladli, trzęsący się ze strachu ludzie, że nie, że nie powinni za wszelką cenę dopuścić do masowych rzezi. Dopuścić do oblężenia w milionowym mieście - to zbrodnia wołająca o pomstę do nieba. Siła państwa polega na narodzie, gdy naród wyginie, cóż zostanie? - wołali, a pozorna logika tego twierdzenia podsycała ich tchórzowską odwagę. Z uporem burzyli stare bóstwa nie mogąc na ich miejsce postawić nowych. Zarysował się typowy rozdźwięk między starymi a młodymi. Starzy uważali, że nas zdradzono, oszukano, wydano na śmierć - młodzi odnosili się do tego jak do bluźnierstwa, pełni nieco naciągniętego optymizmu. A jednak ci pierwsi mieli rację, w tym tkwił tragizm sytuacji, mieli rację, a prawda, obdarta ze złudzeń, okrutna i bezlitosna - wyglądała z każdego słowa. Ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy o tym.
  • 13 maja 1940 r. Przerwana nauka i wiążąca się z tym bezpośrednio sprawa wywozu do Niemiec, używam celowo tego wyrazu „wywóz” ponieważ lepiej on maluje sytuację niż „wyjazd na przymusowe roboty”. Tak, wywóz ludzi, tak jak wywóz bydła na odkrytych platformach i gonionych, wyłapywanych na ulicach, zabijanych i zakłuwanych bagnetami przy każdej próbie ucieczki. Granica wieku od 16 do 25 lat zaznaczona w odpowiednim ogłoszeniu nie jest wcale przestrzegana. Widziałam ludzi powyżej lat 50 i dzieci poniżej 14 ciągniętych do zakrytych wozów dziwnie podobnych do karawanów przynajmniej w moich oczach. Krążą pogłoski o morderczych transfuzjach krwi, dokonywanych na dzieciach, które to wypadki kończą się w większej części śmiercią ofiar. Wypijają z nas krew dosłownie. Dobrze, że nie jestem okazem kwitnącego zdrowia. Nędzny wygląd też czasem się przyda, ale z drugiej strony szepcą sobie na ucho takie okropne wieści o samym wywozie, że robi mi się na przemian to zimno to gorąco, gdy myślę o tym. W ogóle ogarnia mnie to okropny zwierzęcy strach przed mającym nastąpić nieszczęściem, to znów obojętność, jakby to wszystko zupełnie mnie nie dotyczyło. Mówią, że wszystko zależy od losu szczęścia i przypadku. Więc cała moja przyszłość zależy tylko i jedynie od przypadku, więc mało znaczące głupstewko zadecyduje o moim życiu?
  • 5 sierpnia 1940 r. (ostatni wpis) Życie jest ciągłym przedzieraniem się przez gąszcz kłopotów i trosk. Kłopoty czają się ze wszystkich stron, otaczają nas, naigrywając się zimnym bezosobowym obliczem, odciągając nasze myśli, pragnienia, uczucia wciąż ku sobie. Samo życie jest jednym wielkim kłopotem, którego się pozbywamy wraz ze śmiercią. wtedy następuje koniec, cisza, mrok, ponury, przyjazny mrok, który złagadza ostrość konturów, kładzie miękką, matową, jednaką na wszystko zasłonę.

O Annie Marii Hinel edytuj

  • Anna powierzyła kartkom swego pamiętnika swoje rozterki, swój ból, a także bunt przeciwko temu co się wydarzyło. Czytelnik może więc wraz z nią przeżywać to wszystko czego ona doświadczała, a na podstawie jej przeżyć, pragnień, nastrojów, poznać również losy jej rówieśników, pozbawionych przez wojnę normalnego dzieciństwa, radości dorastania, możliwości zdobywania wiedzy oraz ich postawę wobec okupanta.
  • Marzeniem ojca Anny było, by świat poznał losy jego córki i to marzenie zostało spełnione przez Stanisława Majewskiego, który w 1980 r. wydał książkę zatytułowaną Anna Maria. Opublikowano w niej zreprodukowane i odczytane karty pamiętnika. Na jego bazie Majewski zrekonstruował historię dziewczyny, pokazując przy tym bogactwo przedwojennego warszawskiego życia i jego destrukcję w latach wojennych.
  • Przez kilka miesięcy cała grupa była poddawana brutalnym przesłuchaniom. Na Pawiaku życie straciły obie nauczycielki. Po zakończeniu śledztwa, 13 listopada 1942 r. dziewczęta deportowano do niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz, gdzie Anna otrzymała numer 24447.