Ziemia obiecana

powieść panoramiczna Władysława Reymonta

Ziemia obiecana – powieść autorstwa Władysława Reymonta.

  • – Błazen.
    – Z jakiego punktu? – zapytała Mela, która najpierw się uspokoiła.
    – Ze wszystkich ludzkich punktów – odpowiedział twardo i podniósł się, oglądając za kapeluszem, w który Fela próbowała wsadzić obydwie nogi.
    – Uciekasz, Mieciek? – pytała zdumiona jego surowem spojrzeniem.
    – Muszę iść, bo muszę się wstydzić tego, że jestem człowiekiem.
    – François, otworzyć wszystkie drzwi, bo obrażone człowieczeństwo wychodzi – wołał drwiąco Bernard (…).
    • Opis: rozmowa Wysockiego z Melą na wieczorku u Müllerów.
    • Źródło: tom I, rozdział VII, wyd. G. Gebethner i spółka, Kraków 1899, s. 175–176.
Ziemia obiecana
  • (…) bo pan dobrze wie, że płotkę zjada duży kiełbik, kiełbika zjada okoń, a okonia zjada szczupak, a szczupaka? Szczupaka zjada człowiek! A człowieka zjadają drudzy ludzie, jedzą go bankructwa, jedzą choroby, jedzą zmartwienia, aż go w końcu zjada śmierć. To wszystko jest w porządku i jest bardzo ładnie na świecie, bo z tego robi się ruch.
  • – Dla mądrych jest zawsze dobry czas.
    – A kiedyż będzie dla uczciwych? – zapytał ironicznie.
    – Sza, panie Trawiński, oni mają niebo, po co im dobre czasy.
    • Opis: Dawid Halpern w rozmowie z Kazimierzem Trawińskim.
    • Źródło: tom I, rozdział IX, op. cit., s. 229–230.
  • Nic nie szkodzi, bo ja się panu przyznam po cichu, że zaraz skoro tylko zostanę narzeczonym, przejdę na katolicyzm. Mnie jest wszystko jedno, bo i tak moją religią jest miłość.
  • Nie ma co gadać! Daję sto rubli i cztery sztuki białego towaru, ale proszę pań, niech wyraźnie stoi w pismach, że Szaja Mendelsohn dał na kolonie letnie sto rubli i cztery sztuki towaru. Ja się nie chwalę, ale niech ludzie wiedzą, że ja mam dobre serce…
  • Nie pamiętał, że Müllerowskie gmachy rosły przez lat trzydzieści, że pawilon wznosił się po pawilonie, że lata całe składały się na te potężne, huczące pracą mury; nie, on pragnął mieć odrazu podobną fabrykę.
  • Niech stoi. Wszyscy stawiają pałace i ja kazałem postawić, mają salony i ja mam salony, mają powozy i konie i ja mam powozy i konie. Kosztuje drogo, niech kosztuje i niech sobie stoi, niech ludzie wiedzą, że Müller może mieć pałace, a woli mieszkać w starym domu.
  • Niezależność mają tylko nędzarze, bo już nawet i miliarderzy są jej pozbawieni. Człowiek posiadający rubla jest już niewolnikiem tegoż rubla.
  • – Pociejów milionerski – myślał znowu Borowiecki, który posiadał nadzwyczaj wyrobiony smak artystyczny i poczucie piękna, rozwinięte jeszcze do stopnia doskonałości specjalnymi studiami nad harmonią barw
  • – Przegrałem własne szczęście!… Trzeba je stwarzać dla drugich – szepnął wolno i mocnym, męskiem spojrzeniem, jakby ramionami niezłomnych postanowień ogarnął miasto uśpione i te obszary nieobjęte, wyłaniające się z mroków nocy.
  • Są miłości cieplarniane, które w zwykłej atmosferze zamierają. Są miłości ameby, które muszą obwinąć się dookoła ukochania i trwają dotąd, dopóki stamtąd czerpią życie. Są miłości – dźwięki, trzeba je wywoływać, aby były, bo same w sobie nie istnieją.
  • – Straszne jest życie! – szepnęła Anka.
    – Nie, straszne są tylko nasze wymagania od niego, straszne są tylko nasze marzenia o pięknie, straszne są tylko nasze pożądania dobra i sprawiedliwości, bo nigdy się nie urzeczywistniają i nie pozwalają brać życia takiem, jakiem ono jest. W tem leży źródło wszelkich cierpień.
    – I nadziei! – dorzuciła Nina (…).
  • To ja się leczę, ja nic nie robię, tylko sobie chodzę po Łodzi i patrzę jak ona mi rośnie, to jest najlepsze lekarstwo na moją chorobę.
  • Wspomnijcie mnie czasem, jeśli chcecie i pamiętajcie, nie marnujcie życia na robienie pieniędzy, nie róbcie z siebie bydląt pociągowych, nie stawajcie się maszynami, nie znikczemniajcie się pracą nadmierną.
Wikisource

Zobacz też: