Zespoły napięć
Zespoły napięć – felietony Janusza Leona Wiśniewskiego.
- (...) dla niego także łóżko było salą koncertową. (Arytmia)
- (...) gdy tak myślę, to tak rozpaczliwie tęsknię za Tobą, że chce mi się płakać. I nie jestem pewien, czy z tego smutku, że tak tęsknię, czy z tej radości, że mogę tęsknić. (Anorexia nervosa)
- (...) odkąd pozwoliła mu robić ze swoim ciałem wszystko, co zechce, nigdy nie wiedziała, gdy kochali się, co stanie się dalej. (Anorexia nervosa)
- (...) ona się przy nim po prostu zapominała. (Anorexia nervosa)
- (...) postanowiła, że już nigdy nie wysłucha niczego, co będzie chciała powiedzieć matka po „córeczko”. (Anorexia nervosa)
- (...) tak bardzo chciałaby się zakochać. I być z nim zawsze i nie mieć od nikogo żadnych listów. Bo listów się nie ma wtedy, gdy ludzie się nigdy nie rozstają. (Syndrom przekleństwa Undine)
- (...) wydawało się jej, że istnieje ktoś taki bezgranicznie dobry, komu można o wszystkim opowiedzieć po cichu wieczorem pod kołdrą – tak aby na pewno nikt nie słyszał – choćby o tym, co zdarzyło się w domu i na podwórku. Taki Bóg właśnie. (Syndrom przekleństwa Undine)
- (...) wykorzystywała swoją inteligencję głównie po to, aby przeżywać emocje. (Anorexia nervosa)
- Bo my, Matyldo, jesteśmy stworzeni do zmartwychwstań. Jak trawa. Odrośniemy nawet wtedy, gdy przejedzie po nas ciężarówka. (Syndrom przekleństwa Undine)
- Często, gdy leżeliśmy przytuleni do siebie, kładłam głowę na jego piersiach. Gładził delikatnie moje włosy, a ja słuchałam jego bijącego serca. Nigdy nie wysłuchałam żadnej arytmii. Gdy zasypiał, patrzyłam godzinami na niego, jak oddychał miękko i spokojnie. Czasami na moment jego oddech przyśpieszał i wargi rozchylały się lekko. I wtedy chciałam być w jego głowie. Wtedy najbardziej... (Arytmia)
- Czy może być świat lepszy niż ten wigilijny? (Anorexia nervosa)
- Gdyby ona była mężem jej matki, odeszłaby wiele lat temu. Nie wytrzymałaby takiego chłodu. Bo jej matka potrafiła być zimna jak skroplony azot. (Anorexia nervosa)
- Miał chore serce. Ukrywał to przed światem. Ukrył to przede mną. Wstydził się tego tak samo, jak dojrzewający chłopcy wstydzą się swojej mutacji lub tego, że mają pryszcze na twarzy. (Arytmia)
- On (...) mnie rozbierał tak, jak gdyby wyciągał swoje skrzypce z futerału. Z namaszczeniem, uroczyście. Dokładnie tak jak to robi skrzypek, który gładzi swój instrument, muska palcami po smagłym drewnie, strzepując jakieś zupełnie niewidoczne pyłki, tylko jemu znane. Potem patrzy na skrzypce. To spojrzenie jest chyba najpiękniejsze. Jak na swoje skrzypce przed wielkim, najważniejszym koncertem. (Arytmia)
- On to z pewnością zrozumie i odejdzie od nas. Ale i tak pozostanie mi po nim cały wszechświat. Niemowlęcy.
- Podziwiała go i była strasznie o niego zazdrosna. Chciała go mieć tylko dla siebie. Chciała, żeby żadna kobieta nie poznała go bliżej i nie dowiedziała się, jaki jest. Czuła, że każda, która go pozna, także zechce mieć go tylko dla siebie. (Anorexia nervosa)
- Po kolacji rozstawił w całym pokoju zapalone świece, przebrał się w swój koncertowy frak i grał dla mnie na skrzypcach kolędy. Tylko we wspomnieniach Wigilii z dzieciństwa czułam się taka bezpieczna i taka szczęśliwa jak z nim tamtego wieczoru. (Arytmia)
- Przestała wierzyć w Boga dopiero, gdy dowiedziała się od matki, że Go nie ma. (Syndrom przekleństwa Undine)
- Słyszałam jego oddech, szum smyczka równo prowadzonego po strunie. Tak jakby wkradł się do mojej duszy i delikatnie dmuchnął u nasady włosów. Od tej pory wszystko było wspólne: oddechy, czas, powietrze, ciało. I wcale nie chodziło o powolne, altowe, wibrujące dźwięki. Gdzieś spoza szybkich, mocnych dźwięków słychać było tęsknotę i namiętność. (Arytmia)
- Wie (...) od dawna, że prawie każde „nigdy” można jakoś obejść. (Syndrom przekleństwa Undine)
- Wyciągnął skrzypce (...). Zaczął grać. To było coś więcej niż dotyk. O wiele bardziej przenikające. Czułam fizyczne podniecenie. Z każdym taktem bardziej wyraźne. Gdy zamykałam oczy, dotykał mnie zamkniętej za nagością, słowami, światłem. (Arytmia)
- Wydaje mi się, że jesteśmy nierozłączni... Że to po prostu już się stało i że tak będzie zawsze. Że jeśli nawet zostanę zapisem w Twojej pamięci, jakąś datą, jakimś wspomnieniem, to i tak będzie to powrót do czegoś, co się tak naprawdę nie odłączyło. Po prostu się przesunęło na koniec kolejki osób istotnych. (Anorexia nervosa)
- Zawsze (...) przegrywałam z jego muzyką. W łóżku także. (Arytmia)