Zabiłam ptaka w locie

Zabiłam ptaka w locieautobiograficzna powieść Agnieszki Osieckiej.

  • – Chcę z tobą zostać do końca życia. – A ja co na to? – Ty – nic. Tobie na niczym nie zależy.
Fotografia Agnieszki Osieckiej (1965)
  • Dałeś mi, ojcze, siłę i dumę, ale nie ofiarowałeś mi pokory. Gdybyś mi dał pokorę, gdybyś przynajmniej mówił mi o niej, nie mierzyłabym w niebo tak bezmyślnie i lekko, tak nonszalancko i i tak swobodnie. Gdybym uzbrojona była w pokorę, nie strzelałabym do obłoków. Gdybym uzbrojona była w pokorę, spojrzałabym w niebo, zanim nacisnę spust. Spojrzałabym tam choćby z nieśmiałości. Albo ze zwyczajnego strachu… Zapomniałeś powiedzieć mi ważnej rzeczy: Trzeba zawsze pamiętać, że na obłoku zawsze może ktoś być; nawet zimą. Ojcze! – krzyczę – czemu nie powiedziałeś mi, że tam może ktoś być. Potem nauczyłeś mnie uporu i wytrwałości. Dałeś mi dość siły na samotną walkę i kompas do ręki na samotną wędrówkę. Ale nie nauczyłeś mnie przyjaźni. Nie myślałam o tym. Ale może, gdybym umiała się przyjaźnić, gdybym miała przyjaciela, nie wyszłabym sama o świcie i nie wędrowałabym bez końca po pustych ścieżkach porośniętych szarym ostem. Może byłby ze mną ktoś, kto chwyciłby za bezmyślną, głupią dłoń, zanim naciśnie cyngiel. Może nawet byłby przy mnie taki ktoś, dla kogo zrzuciłabym pancerz pychy i osobowości swojej.
  • Ja sama jestem jak taki pajacyk, co samotnie wisi na ścianie i ostrzeliwuje się. Kiedyś ty pociągałeś za sznureczek, a teraz i ciebie zabrakło. A ja nie chcę się przebijać, przekopywać, przedzierać, pchać łokciami, potrącać, niszczyć, wywyższać. Ja nie chcę odbijać się od kocich łbów moich bliźnich i podskakiwać w pojedynkę tam, gdzie nikogo nie ma. Ja chcę być w tłoku, w kupie, w hałasie, w gromadzie… Ty jesteś winien. Ty, ty ty…
  • Nie gniewaj się – mówię z wysiłkiem. – Nie gniewaj się za to, co ci wtedy powiedziałam… To było we mnie, nie w tobie. To całe świństwo, wiesz… Ta złość, ta pycha, ta samotność… To było we mnie, ja byłam chora czy coś…
  • Ojcze. Ratuj mnie! Patrz, dokąd doszliśmy. Czy to ja, ja sama zepsułam wszystko? Czy to ty, ojcze, zapomniałeś mi czegoś powiedzieć, czegoś bardzo ważnego?… Jak to było, tato? Wszystkie twoje słowa wypadają mi z rąk. Czy był jakiś błąd w twojej metodzie?
  • Pośród doskonałego porządku dzisiejszego poranka czuję się nieprzyzwoicie samotna z tym moim pytaniem: Po co żyłam?
  • Włóczę się po wąskich uliczkach. Stare domy walą się na mnie. Podlegają opiece konserwatora. Ja – nie. Nie podlegam już niczyjej opiece.