Wszystko czerwone
Wszystko czerwone – powieść kryminalna Joanny Chmielewskiej.
Pan Muldgaard
edytuj- A możliwe, że pani wiadomości posiada. O ta osoba, morderca. Pani musi umysłowa robota wykonać, mnogo, wielkie mrowie. Zaprawdę na pamięć waszą zaległo, a musicie rozjaśnić mroki.
– Zaprawdę, pamięć nasza nie powiada nam nic…
- Azali były osoby mrowie a mrowie?
- Dlaczego same nogi? – spytał. – A reszta kadłuba nie?
- Kogo zezwłoka pani życzy sobie tu? – (…) – ucho moje słyszało. Jakiego zezwłoka, pragnął wiedzieć. Zezwłoka bez zwłoki.
- Kwas pikrynowy. Bardzo wielka moc, ona pcha ciężar, któren śmiga.
- Niedobrze – rzekł. – Światłość była na pani osoba. On wykonywa zła zamiara poprzez okno. Pani winna nie siadywać na światłość.
- Pan podrapano na głowa i pani Biała Glista ja takoż proszę won!
- Pan – rzekł nieco podejrzliwie, wskazując długopisem Pawła. – Ucho moje słyszało. Nie spożył kawę. Wizytował krze. Dlaczego?
- Pani nie zna kogo? Pani nie zna nic?
- Ta dama – upewnił się – to wasza mać?
- Zadziwienie odczuwać należy – rzekł. – Nader nieordynarny spożyły jad osoby nieżywe.
Inne
edytuj- – A te plamy to co? – zaprotestowałam. – Każdy by się pomylił! Plamy powinno się mieć po śmierci, a nie za życia!
- – Biedny Kazio – powiedziała z westchnieniem. – Nie miałam pojęcia, co z nim zrobić…
– Na litość boską – powiedziała ze zgrozą zaskoczona Alicja. – I zabiłaś go?!
- – Co prawda morderca może nie wiedzieć, że ty też nie wiesz, ale wątpię, czy mu chodzi o doniczki z bulwami. Szczególnie że bulwy prawdopodobnie już dawno trafił szlag…
- – Dlaczego ja, do diabła?! – zdenerwowałam się. – Ni mnie ten Edek ział, ni mnie grzębił…!
(…) – Powiedziałam, że ni mnie grzał, ni mnie ziębił.
– Ział! Edek cię ział i grzębił!
– Oszalałaś?! Przeciwnie! Nie ział mnie! I nie grzębił!
- – Drugi – poprawiła Alicja. – Pierwszy raz widziała go w Warszawie. Jak mu zawiozła ode mnie ten pędzel do golenia. Spotkała się z nim.
– I to ją tak zdegustowało, że przy następnej okazji od razu go utłukła?
- – Jakiś kant! Kto to widział, żeby tak wyglądać i żyć!
- – Jak to, nie żyją… Oboje? Jesteś pewna, że nie żyją?!
– Oboje. Zosia też jest pewna. Całkiem dokładnie nie żyją oboje.
- – Kto, do ciężkiej cholery, chce mnie ciumciać po brzuszku?! – powiedziała z wyrazem niebotycznego osłupienia. – I to jeszcze po ślicznym!!!?
- – Może spotkali go po drodze, wracając? – powiedziała Zosia, równie niepewnie.
– I częstowali się nawzajem trucizną?
- – Powtórz te kretyństwa jeszcze raz – zażądała Zosia.
Powtórzyłam, dodając kilka następnych.
- Uważasz, że zbrodnie popełniają tylko osoby poważne, odpowiedzialne i solidne?!
- – Z całą pewnością nikt nie wie, gdzie zakopałam doniczki z bulwami. Ale tego ja także nie wiem, bo nie zaznaczyłam sobie miejsca. Już od kilku miesięcy nie mogę na nie trafić.