Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną
Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną – powieść Doroty Masłowskiej wydana w roku 2002.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- A my jesteśmy bardzo poważne, każdego dnia wymierzamy w siebie widelec i umieramy, i każdego ranka jest Mała Niedziela, pełne zawodu zmartwychwstanie.
- A śmierć blisko coraz bliżej, dyszy nam prosto w twarz.
- Ani dzień dobry, ani spierdalaj, czyste chamstwo bez sztucznych barwników.
- Jak mam patrzeć na takie rzeczy, to już wolę zacząć chodzić do kościoła.
- Jestem kobietą kombajnem, niedługo zacznę srać kwadratami.
- Każdy mój najmniejszy ruch jest prawie że śmiertelny, a ból i cierpienie są mym nieodłącznym kochankiem.
- Makijaż waterproof niezniszczalny niczym tatuaż.
- Zobacz też: makijaż
- Milcząc patrzy głęboko w swoje piwo. Mówi, że toczy się w mieście w ostatnich dniach wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Myśli, że zmienił temat. Temat jest ciągle ten sam, Lewy. Wiem, że czy się toczy wojna, czy się nie toczy, to ją miałeś przed Lolem, wiem, że wszyscy ją mieliście przede mną i znów teraz wszyscy będziecie ją mieć, bo od dzisiaj jest wasza, bo od dzisiaj jest pijana i jest czynna całą dobę, świecą jej żarówki osiemdziesiątki w oczach, świeci jej język w ustach, świeci jej neon nocny między nogami, idźcie ją wziąć, wszyscy po kolei.
- Możemy tylko patrzeć przez kratę, jak małe, porośnięte sierścią zło bawi się razem ze wszystkimi na trzepaku, pokazuje fuck you do Boga, ma kolekcję plastikowych pistoletów, wkłada ręce do spodni. Za kratą mieszka zło słodkie i dobre, plączące się koło nóg, domalowujące przechodniom wąsy. Tego nie da się stąd ukraść, małe zło ucieka przed nami na skrzypiącym rowerze, pokazując fuck you, pokazując zepsute zęby, małe zło chowa się w maleńkiej studzience, do której nie mieszczą się nasze wielkie, coraz większe ręce. My musimy korzystać z dużego zła, z prawdziwego zła dla dorosłych, pić alkohol, dotykać mężczyzn, palić papierosy.
- My z nią nie mamy nic wspólnego, nawet innej płci jesteśmy.
- Nie ma tak. W tym urządzeniu jest tylko jeden przycisk play, wciśnięty na wieczność, wrośnięty w obudowę.
- Ona na to, iż lubi chłopców romantycznych, czułych, lecz jednocześnie twardych i mrocznych.
- – Osama i tak cię zapierdoli!
– Osama cię zajebie… za robienie laski euro-cwelom.
- Oto epitafium dla zmarłego człowieka: Twoje bezwładne ręce milczą w kieszeniach. Jeśli chcesz wiedzieć, nigdy nas nie było. Jeśli chcesz wiedzieć, teraz też nas nie ma. To jest minuta ciszy po nas. I jeśli nawet się kochamy to tylko oddzielnie. Jesteś tak bardzo egoistyczny, że sam siebie tylko bierzesz.
- Pełno grzechu zapisanego ołówkiem na marginesach…
- Proszę bardzo, oto są słonie, co przeze mnie idąc, zniszczyły moje serce, oto są pchły. Oto są psy tresowane, gdyż byłem niczym psy tresowane, co nie dostają nic w zamian, tylko jeszcze liścia na twarz i ani dziękuję, ani spierdalaj. Oto jestem psem tresowanym, żeby prowadził samochód bez dachu. Ognia nie mam. Gdyż jestem wypalony. I chcę teraz umrzeć.
- Proszę, możecie mnie wziąć, ja już siebie nie chcę.
- Serialnie, gdzie ty żyjesz, dziewczyno, nic nie kumasz, jak chcesz zdać ten cały interes, to weź lepiej kup sobie opracowanie do rzeczywistości plus ściąga do wycinania gratis i wtedy możemy gadać.
- Uśmiechamy się do siebie porozumiewawczo: „uwaga! uwaga! uwaga!”, szepczemy szyderczo, wszystko grozi wszystkim, życie grozi śmiercią, siedź tu i nigdzie nie wychodź.
- W lokalnej dyskotece spotykasz szatana – co mówisz? Zareaguj spontanicznie na zadaną sytuację.
- Właśnie mówimy o śmierci, machając nogą, jedząc orzeszki, chociaż nie mówi się o nieobecnych.
- Zrób coś, już tak nie mogę, wszystko ma kolce, powietrze ma kolce, deszcz wymierza policzki. Włosy wplątały się w szprychy roweru, odchodzą razem z głową, zrób coś, zabierz mnie stąd.
- Zza zakrętu ni stąd ni zowąd wydobywa się niebieski samochód marki policja z uchyloną szybą niczym obwoźny handel Sądem Ostatecznym.