Wojciech Kurtyka (pseud. Voytek; ur. 1947) – polski alpinista, himalaista, przedsiębiorca, inżynier elektronik.

  • (…) góry są miejscem szczególnym, gdzie wraz ze wzrostem wysokości stopniowo zanika życie. Moment, w którym życie zanika, lub odwrotnie – w którym się ono pojawia, jest źródłem szczególnego objawienia, a zatem pewnego zdumienia i refleksji. (…) Nigdy nie zapomnę chwili po jednej z wypraw, kiedy po 5 dniach samotnego marszu przez lodowce Biafo i Hispar natknąłem się na pierwsze łajno krowie, które poruszyło mnie nieomal do łez.
  • Góry są przede wszystkim miejscem szczególnym, gdyż jako środowisko stanowią zagęszczenie wszelkich przyrodniczych zjawisk i form. Są niejako koncentracją prawdy o przyrodzie, albo wręcz jej kwintesencją. (…) Góry są zatem miejscem, gdzie przyrodę tej planety doświadczamy najzupełniej. Dlatego sam pobyt w górach może stać się wielkim odkryciem.
  • Jest kwintesencja przygody himalajskiej, formacja o wielu niewiadomych, nieprzewidywalna, zmuszająca do całkowitego i ufnego powierzenia siebie górze.
  • Wspinanie jest wyjściem poza krąg powtarzalnych i opatrzonych sytuacji; jest ucieczką od monotonnych mechanizmów logiki i rozsądku, które zabieganemu człowiekowi nie pozwalają zauważyć nieba nad głową. Dlatego też wspinanie otwiera oczy – porusza wiele zróżnicowanych i uśpionych poziomów wrażliwości.

Chiński maharadża

edytuj
  • (…) niezwykłych idei nie należy spuszczać ze smyczy, gdyż uwolnione, zaczynają żyć własnym życiem.
  • Przecież te wszystkie daty i cyfry są jedynie mamiącym dymem, który ściemnia naturę prawdy.
  • (…) wspinanie, niestety, nie rozgrywa się w serdecznej przestrzeni miłości bliźniego, lecz w samotnej przestrzeni poszukiwania własnej godności.
  • W koszmarnym labiryncie przeczuć i kalkulacji myślenie było gównianym narzędziem. Błąkałem się w królestwie bezsensu.
  • Deszcz był chyba lepszy od seksu. Wprawdzie przyjemność z jednego i drugiego jest porównywalna, ale przecież deszcz nieraz trwa dłużej. Chociaż nie zawsze – przecież miłość to cierpliwy wół, orze i orze.
  • (…) tam, gdzie doświadczamy jedności, dotyka nas miłość.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Tak właśnie rodzi się opętanie cyfrą. Dopada każdą szlachetną dyscyplinę: poezję, muzykę i trud naukowca. Cyfra jest podstępną alfonsicą, która w zamian za miłość naszego życia podsuwa ponętną kurwę – sławę. Ta dziwka czyni z nas wygłodzone widma pożądające jedynego ścierwa – uznania i zaszczytu. Wprawdzie ścierwo-zaszczyt karmi widmo, lecz głodu nie syci. W ten sposób obsuwamy się w wyścig wygłodzonych szczurów. Zatracamy się w durnym złudzeniu, że jesteśmy warci tyle, co wyłudzony od świata zaszczyt. Oto poklask, a poczucie własnej wartości nadyma się. Oto krytyka, a zraniona duma gorliwie szuka imponującej cyfry i kombinuje, jak korzystnie sprzedać miłość naszego życia. No i proszę, handlujemy własnymi duszami, a sztuka przestaje być sięganiem do gwiazd i staje się kupczeniem.
  • I odpadłem od ściany. Widok krwawiących, doszczętnie ogołoconych ze skóry palców przypomniał mi skrwawione oko mojego tatrzańskiego przyjaciela Teddiego, który niegdyś, oślepiony krwią po niebezpiecznym odpadnięciu, mylnie sądząc, że stracił oko, wykrzyknął: „O Boże, straciłem oko!” – A po chwil z gniewem: „Ach, pieprzyć to, będę się wspinał z jednym okiem!”

Zobacz też

edytuj