Vincent Ward (ur. 1956) – nowozelandzki reżyser i scenarzysta.

  • W Europie każdy artysta obarczony jest ogromnym bagażem tradycji i podziałów społecznych. W naszym kraju natomiast – pozbawionym jasnych społecznych granic – wszystko przedstawia się inaczej. Zresztą wystarczy powiedzieć, że ja, będąc synem farmera, miałem okazję uścisnąć rękę premiera kilkanaście razy!
Vincent Ward (2018)
  • W Nowej Zelandii istnieje pewien stereotyp, norma zachowania, która każe tłamsić w sobie wszelkie żale, pretensje, rany, wychodzące później na jaw, gdy normalny – zdawałoby się – mężczyzna idzie sobie do pubu, pije piwo z kolegami, funkcjonuje jak gdyby nigdy nic i nagle bach! Samobójstwo. Na ludziach ciąży społeczna presja, czy też raczej represja, która nakazuje zmagać się z własnymi problemami w ciszy, miast wywlekać je na światło dzienne i narzekać. Kiedy więc w końcu czara goryczy się przelewa, dzieje się to z hukiem. Jednak ów mroczny nurt to tylko jedna z dróg, jaką podążają filmowcy z Nowej Zelandii, choć być może najpopularniejsza, bo umożliwiająca sublimację tłumionych treści.
  • W nowozelandzkiej literaturze, a także w kinie, popularnym zabiegiem jest prowadzenie narracji z punktu widzenia dzieci. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest chyba to, że postrzegamy siebie jako ludzi otwartych, nie zdradzających tendencji do manipulacji, pozbawionych cynizmu i snobizmu. Ponieważ nie posiadamy bogatej historii, patrzymy na świat bez jej bagażu, próbujemy go po prostu zobaczyć i zrozumieć. Dlatego percepcja dziecka jest najlepszą formą do wyrażenia tego, jak odbieramy rzeczywistość i samych siebie.