Uciec śmierci – książka autorstwa Pawła Przecławskiego; autobiograficzna historia opowiadająca o walce z narkotykowym uzależnieniem.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

  • Akceptować siebie znaczy znać i przyjmować siebie takim, jakim się jest, ze wszystkimi swoimi dobrymi i złymi stronami, bez oszukiwania się i zakłamania.
  • A mała płacze i nic nie rozumiejąc wzywa naszej pomocy. Nie dostanie jej, bo zajęci jesteśmy sobą, własną nienawiścią i potrzebą narkotyków.
  • Budowanie poczucia pewności siebie, chęć zaimponowania, poszukiwanie akceptacji, złudne poczucie bliskości z ludźmi – to niektóre z przyczyn mojej ucieczki w narkotyki.
  • Ćpać można rok, dziesięć, czasami dwadzieścia lat, ale zawsze kończy się to tak samo.
    Skłamałem. Nie zawsze. W końcu jakaś liczba ćpunów wychodzi z nałogu. Można jednak nigdy nie zacząć.
  • Dopóki to możliwe, narkoman ukrywa swoje uzależnienie.
  • Dziś już wiesz, że ta gra zawsze kończy się tak.
  • Ile razy słyszałem słowa: „Chciałem tylko spróbować, nie myślałem, że to tak wciąga, właściwie niczego mi nie brakowało, ale koledzy namawiali…” Znam gorycz tych słów i kryjącą się pod nimi bezsilność. W pewnym momencie jest już za późno na powiedzenie sobie „stop”, a przedtem nie wie się, że trzeba to sobie powiedzieć.
  • Jedynie syn wydawał mi się taką siłą, która nie pozwalała pogrążyć mi się do końca. Gdyby nie on, to pewnie grzałbym do tej pory. Albo nie żyłbym już.
  • Kiedyś złapała kiłę, którą trochę zaleczyła. Jest nosicielką wirusa HIV. Nigdy nie stosowała zabezpieczeń. Nie wie, ile osób zaraziła.
    • Postać: o narkomance – prostytutce.
  • Michał ukończył leczenie. Żyje i nie grzeje. Raz lepiej, raz gorzej radzi sobie z życiem, ale wie, że do narkotyków już nie powróci. Ty też tak możesz! Jeszcze nie jest za późno! Jeszcze masz czas cofnąć się z tej drogi.
  • Możesz się uratować. Możesz przestać brać. Możesz być szczęśliwy. To zależy tylko od ciebie. To twoja decyzja. Nikt nie podejmie jej za Ciebie.
  • Narkotyk pozbawił mnie wszelkiej wrażliwości i uczuć. Pozostałem obojętny na to, co w życiu najdroższe.
  • Nie mogłem pogodzić się z tym, że mam syna, który rośnie i ma ojca narkomana. Pamiętam jak rósł, jak miał dwa, trzy latka, jak zaczynał uczyć się mówić i chodzić. A teraz żal i ból, że to tracę, że nie mogę i nie potrafię być prawdziwym ojcem.
  • Nie zajmuj się więc przeszłością – nie zgubisz jej nigdy. Zostaw ją jednak z boku. Jej już nie zmienisz.
  • Niezależnie od tego, czy dopiero zaczynasz, czy grzejesz pięć, dziesięć czy piętnaście lat – możesz z tego wyjść. Musisz tylko wierzyć.
  • Nigdy nie jest za późno, póki tli się jeszcze odrobina życia i odrobina intelektualnej sprawności.
    • Opis: o szansach na zerwanie z nałogiem.
  • Pomimo trudnej sytuacji nie opuszcza go optymizm. Wierzy w swoją szczęśliwą gwiazdę i nie poddaje się. Wie, że niezależnie od tego, co w życiu się przydarzy, nigdy już nie sięgnie po narkotyki. Ten etap ma definitywnie za sobą. I to jest chyba największa wartość, która daje mu siłę i energię na przyszłość.
  • Przez narkotyki wiele w życiu straciłem.
  • Przez te piętnaście lat stałem się niewrażliwym wrakiem. Nic nie było w stanie mnie zranić. Ja zaś raniłem każdą, nawet najbliższą osobę. Na pierwszym miejscu był towar i strzykawka. Przez grzanie straciłem córkę, o mały włos nie miałbym syna i w dużym stopniu przyczyniłem się do śmierci matki. I wszystko to było mi obojętne.
  • Spróbuj powiedzieć sobie, jaki chciałbyś być. Nie pytaj siebie, czy jest to możliwe, czy nie. Zastanów się tylko, jak chciałbyś, żeby było.
  • Statystycznie – tylko – około dziesięciu procent trwale kończy z nałogiem. Co stoi jednak na przeszkodzie – poza tobą samym – byś znalazł się w tej dziesiątce? To wystarczająca ilość ludzkich istnień, wyciągniętych z grobu, abyś mógł uwierzyć.
  • To chyba najpotworniejsze w ćpaniu, że można zrobić wszystko i wszystkim, po to tylko, by zaspokoić swoje własne potrzeby.
  • Wiele razy widziałem przejmujący żal w oczach syna, ale nie robiłem z tym nic. Bo i co mogłem zrobić, skoro zajęcie się nim i zamieszkanie razem oznaczało koniec z narkotykami. Na to nie było mnie stać.
  • W każdym z nas rosła agresja, że nie jesteśmy dla siebie najważniejsi, że wystarczy odrobina ćpania i włazimy do każdego łóżka.
  • W przebłyskach trzeźwości, w chwilach, kiedy narkotyki były trochę dalej ode mnie, widziałem cały ten bezsens. Zdawałem sobie sprawę z tego, że staczam się coraz niżej.
  • Zamknięty krąg: czułem się źle, bo brałem i brałem, by nie czuć się źle.
  • Zauważ w sobie dobro.

Zobacz też

edytuj