Użytkownik:Komaares/brudnopis
Dzikie palmy, William Faulkner ; przeł. [z ang.] Kalina Wojciechowska. Wydawnictwo "Książka i Wiedza", Warszawa 1977. Nr bibliografii narodowej: PB 1627/77.
- Przedtem czytałam w książkach i nie wierzyłam: że miłość i cierpienie to jedno i to samo i że wartość mierzy się sumą, jaką trzeba za to zapłacić i zawsze, jeśli wypada zbyt tanio, to znaczy,że człowiek oszukuje sam siebie.
- s.50
- Ubóstwiam wodę – powiedziała. – Tylko w wodzie powinien człowiek umierać. Nie w gorącym powietrzu, na gorącej ziemi, gdzie trzeba czekać długie godziny, żeby krew ostygła i pozwoliła nam zasnąć, i całe tygodnie, żeby włosy przestały rosnąć. Tylko woda chłodna woda może ostudzić, ukołysać do snu, obmyć mózg, oczy i krew ze wszystkiego, co kiedykolwiek widziało, czuło, czego się pragnęło i wyrzekło.
- Opis: Charlotte w pociągu do Chicago.
- s. 62.
- Byli tam oboje, mąż i żona, on w ciemnym, surowym garniturze, sztucznie dyskretnym,z twarzą wzorowego studenta, bez wyrazu, usiłujący stworzyć atmosferę nienagannej poprawności w przedziwnym obrządku przekazania żony kochankowi, co przypominało konwencjonalne podrygi ojca panny młodej w kościele, ona przy nim w ciemnej sukni pod rozpiętym płaszczem, wpatrzona w okna zwalniającego pociągu z natężeniem, ale bez niepokoju i zdenerwowania co skłoniło Wilbourne'a do rozmyślań nad instynktowną łatwością, z jaką kobiety, nawet niewinne i niedoświadczone, przystosowują się do współżycia z mężczyzną, nad ich spokojną ufnością w to, co im miłość przeznacza, podobną do ufności ptaka we własne skrzydła, bezwzględną wiarą w zasłużone szczęście osobiste, które każe im porzucić bezpieczną przystań otoczonego szacunkiem życia kobiety uczciwej i z szeroko rozwiniętymi skrzydłami rzucać się w pustą, nieznaną przestrzeń o niewidocznych brzegach bez lęku i niepokoju, co nie jest dowodem ani odwagi, ani wytrzymałości, ale po prostu absolutnej, pełnej wiary w kruche, lekkie symbole miłości, które raz już zawiodły, skoro za powszechną aprobatą i zgodą zatrzymały się przy tej samej ceremonii, którą wzgardziły zrywając się do lotu.
- s. 57.
- – To nie romantyzm zakazanej miłości przyciąga je, nie pasjonująca koncepcja dwóch istot, przeklętych, potępionych, samotnych, na zawsze skłóconych ze światem, Bogiem i przeznaczeniem przyciąga mężczyzn, to dlatego, że idea nielegalnej miłości jest w ich oczach wyzwaniem, dlatego, że wszystkie odczuwają nieodparte pragnienie, żeby zakazaną miłość uczynić czymś godnym szacunku, przeobrazić Lotariusza i obciąwszy loki zatwardziałego starego kawalera, które schwytał je w sidła, przystroić go w całe decorum poniedziałkowych kotletów i podmiejskich pociągów.
- Myśli Wilbourne'a w hotelu, po przyjeździe z Charlotte do Chicago.
- s. 66
- – Słuchaj, wszystkie nasze miesiące musza być miodowe, przez całe życie. Zawsze i zawsze, dopóki jedno z nas nie umrze. Nie może być inaczej. Albo raj, albo piekło, nigdy bezpieczny i wygodny czyściec, gdzie czekalibyśmy, ty i ja, aż opanuje nas przykładne postępowanie albo cierpliwość, wstyd albo skrucha.
– A więc to ie we mnie pokładasz wiarę, zaufanie, tylko w miłości. – Spojrzała na niego. – Nie chodzi tylko o mnie. O jakiegokolwiek mężczyznę.- s. 67 - 68
- s. 67
- To tylko przypadek, że jest tu gdzie spać i gotować. Wybrała miejsce, w którym nie my mamy mieszkać, ale miłość. To nie jest tak, jakby tylko uciekła od jednego mężczyzny do drugiego albo zmieniła po prostu bryłę gliny, w której rzeźbi.
- s. 68 - 69
- Boże narodzenie – powiedział McCord – apoteoza burżuazji, okres, kiedy posługując sie kolorowa bajką Niebo i Natura, raz w życiu zgodne z sobą, każą nam wszystkim w głębi duszy być ojcami i mężami, kiedy przed ołtarzem w kształcie pozłacanego koryta człowiek może bezkarnie nurzać się w orgii sentymentalnego posłuszeństwa dla czarodziejskiej baśni, która podbiła świat zachodni, kiedy przez siedem dni bogaci i biedni korzystają z amnestii i bogatym wolno wzbogacić się, a biednym zubożeć, tydzień prania, po którym pozostaje odwieczna pusta karta i można na niej wypisywać nową kronikę [...] odwetów i nienawiści.
- Opis: McCord w rozmowie z Wilbournem w restauracji.
- s. 124
- Myślę o nas. O miłości, jeśli chcesz. Nie ma dla niej miejsca w dzisiejszym świecie, nawet w Utah. Usunęliśmy ją ze świata. Zabrało nam to wiele czasu, ale człowiek jest nieskończenie pomysłowy i zaradny, toteż wreszcie uwolniliśmy się od miłości, tak jak uwolniliśmy się od Chrystusa. Mamy radio zamiast głosu Bożego, i zamiast gromadzić nasze wzruszenia przez miesiące i lata, czekając na ten dzień, kiedy będziemy mogli wydać całą sumę na wielkie uczucie, trwonimy je na groszowe seksualne podniety kupowane w kiosku z gazetami na każdym rogu ulicy, jak guma do żucia albo czekolada z automatu.
- s. 131
- Gdyby Chrystus wrócił dziś na ziemię, musielibyśmy co prędzej ukrzyżować Go na nowo we własnej obronie, dla usprawiedliwienia i ocalenia cywilizacji, nad którą trudziliśmy się przez dwa tysiące lat, cierpiąc i umierając wśród jęków i przekleństw bezsilnej wściekłości, po to, żeby stworzyć ją i udoskonalić na obraz i podobieństwo człowieka.
- s. 131 - 132
- Wtedy zrozumiałem, w jaki potrzask wpadliśmy i że śmierć głodowa byłaby niczym, moglibyśmy najwyżej umrzeć, ale tamto to coś o wiele gorszego niż śmierć, a nawet niż rozstanie, to byłby grób miłości, cuchnący sarkofag, gdzie spoczęłoby martwe ciało, rzucone między wędrujące i pozbawione węchu formy, nieśmiertelnego0 i nieczułego, który żąda starego mięsa.
- s. 135 - 136