Tori Amos

amerykańska artystka rockowa, wokalistka i pianistka

Tori Amos (właśc. Myra Ellen Amos; ur. 1963) – amerykańska piosenkarka i pianistka rockowa.

Tori Amos, Berlin 2007
Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.

Wywiady

edytuj

Polskie Radio Program III – Minimax, 2 sierpnia 2001

edytuj
  • Fortepian gra ciebie. I nigdy o tym nie zapomnij. Oczywiście, musisz pokazać, że jesteś tego wart. Z całą uniżonością, skromnością pozwalasz się mu porwać. Muzyka cię zagarnia, muzyka ciebie wybiera. I nie mówię tego jedynie jako wykonawczyni. Kompozytorzy często myślą, że to oni mają przewagę, że to oni tworzą. Nieprawda. A na pewno nieprawda, dopóki nie wiesz, jak z muzyką rozmawiać.
  • Jeśli pozwalasz dojść do głosu śmierci lub przemocy, obdzierasz świat z przyzwoitości. Śmierć przyszła do mnie i powiedziała: czas kochać. A miłość to może być przecież ogrzanie stóp przy kominku.

„Tylko Rock”, wrzesień 2001

edytuj
  • Czy ja mam w sobie nietolerancję nietolerancji? Być może.
  • Muzyka to pierwszy język jakiego się nauczyłam.
  • Pytam: na czym dziś polega patriarchat, czym jest władza w świecie, w którym ludzie mówią o sobie „aktywiści”, i w co wierzą, gdy mówią „precz z kapitalizmem”, mając na sobie uzdę z napisem Dolce & Gabbana. Zaraz, mówię, chwileczkę, a gdzie jest serce? Bo dopiero, gdzie serce, tam kruszec.
  • To jest płyta o budowaniu mostów, którymi może czołgać się kobieta niezauważona przez mężczyznę. Mostach, którymi mężczyzna może dostać się do świadomości kobiety.
    • Opis: o płycie Strange Little Girls
  • W muzyce jest coś takiego, co przenika przez ściany, mur, który budujemy, i kultury, w których żyjemy, także nasze mity, legendy, genetykę. Zdarza się, że przeszywa cię tak jak wiatr, burza, huragan, dosłownie zrywając dach z twojego uporządkowanego sposobu myślenia. Muzyka może kompletnie zmienić twój świat.

Polskie Radio Program III – Minimax, 9 marca 2005

edytuj
  • Myślimy „nieskończoność”, gdy bolą nas plecy. Albo że nieskończoność jest jak my, niezmienna. A tymczasem świadomość jest w ciągłym ruchu, podlega nieustannym przeobrażeniom. Nasze rozumienie nieskończoności nie jest prawidłowe. Pszczoły mogą przekazywać sobie tajemne informacje, które ja chciałabym przekazywać w muzyce. Czasami przyjacielowi, z którym nie mogę rozwiązać problemu. Mnie brakuje komunikacji, a pszczoły potrafią opowiedzieć trasę z dokładnością do praktycznie jednego kwiatka oddalonego o kilometry. Moje rozumienie nieskończoności wcale mnie nie przeraża. Po prostu myślę, że nasz sposób pojmowania nie jest właściwy.
  • To [co wprawia mój zegar w ruch – przyp.] zmienia się z dnia na dzień. Widzisz, myślę, że tak jest z każdym z nas. Dajemy się złapać. Sądzimy, że jest wystarczająco naokoło – pomysłów, stacji radiowych na skali, miejsc na scenie dla pianistów, przytulnych sal nawet w tak dużym mieście jak Los Angeles. Ale jeśli porzucisz ten sposób myślenia, może odkryjesz, bo jest inne spojrzenie na siebie, mniej jałowe, destrukcyjne. Gdy obserwuję ludzi, widzę owczy pęd od punktu A do punku B zamiast ożywionego uczestnictwa w życiu rozumianym jako kreatywne przedsięwzięcie.

„Glamour”, marzec 2005

edytuj
  • Muzyka jest moją prywatną religią.
  • Nie jestem ani pesymistką, ani optymistką – jestem pragmatykiem. Możemy zmieniać otaczający nas świat, zaczynając od siebie samych. Jestem przekonana, że każdy z nas może kreować lepszy świat, po prostu wybierając tworzenie zamiast destrukcji. Każdy może być przecież twórcą na swój własny sposób.

„Wysokie Obcasy”, 6 lipca 2007

edytuj
  • Gdybym miała już nigdy nie doświadczyć fizycznej relacji z mężczyzną, byłabym seksualnie usatysfakcjonowana, tylko grając.
  • Kiedy kobieta odzywa się wśród polityków: 'Wiecie co, chłopaki, nie zgadzam się z wami', jest problem. Bo prawicowe społeczeństwo nie potrzebuje wątpliwości. Z tego samego powodu intruzami są homoseksualiści.
  • Kobieta jest najbardziej zmysłowa, kiedy akceptuje siebie taką, jaka jest.
  • Tak właśnie mówi się w Kościele – albo jesteś kochanką, albo matką. Albo Marią Magdaleną, albo Marią Dziewicą. Wydaje mi się, że coraz mniej jest kobiet, które wiedzą, jak jednocześnie zachować seksualność i być uduchowioną. Łatwiej jest wpasować się w skrajności. Nie mam nic przeciwko wyzywającym dziewczynom i grzecznym gosposiom, ale tylko dopóki są to ich wybory, dopóki nie stają się obiektami na życzenie mężczyzn, nie odgrywają ról, jakich się od nich oczekuje.
  • Wciąż się narażam, bo nie boję się wchodzić w niebezpieczne sytuacje. Ale trzeba uważać, jak się walczy. Nie wystarczy odwaga. Wszystko może zepsuć złość.
  • „Boys for Pele” to album, który można porównać do wybuchu wulkanu. Jest jak pożar, który nie daje się ujarzmić. Tu nie było czasu na przemyślenia. To opowiadanie o pełzaniu i podnoszeniu się z niego. I nikt nie kazał mi się czołgać, po prostu nie potrafiłam odnaleźć własnego płomienia. I miałam złamane serce, nie z powodu tego człowieka, ale z powodu samej siebie. Miałam złamane serce, ponieważ nie umiałam zyć w swoim ciele, w którym ciągle nie czułam się spełniona. A nie czułam się spełniona, dopóki nie siadałam przy fortepianie. Poza tym odnosiłam wrażenie, że nie mam nic do zaoferowania. To mnie złościło i obwiniałam mężczyzne z mojego życia. Teraz boli mnie czasami, gdy myślę, ile zła można wyrządzić komuś, kogo się przecież kocha.
  • Pytasz o życie z muzyki, a nie życie z oklasków czy z pozycji wyniesienia na pomnik. Tu chodzi wyłącznie o relacje człowiek-instrument. Aplauz jest zbędny. Dwa bardzo, bardzo różne podejścia. Odpowiadam więc: tak, można żyć z muzyki. Możesz żyć z obcowania z czymś wyższym, spełniać się przez to bardziej niż w relacjach międzyludzkich czy w seksie. Oczywiście, one też mogą cię spełniać, pozostajesz monogamistą, a jednocześnie przeżywasz gorący romans z muzyką. A nic nie spełni cię bardziej. Nie miłość, nie seks, nawet nie pieniądze. Nikt ani nic nie przeniesie cię w taki niedostępny wymiar – tylko muzyka. To najczystsza forma jaką znam, to język planet.