Straż! Straż!
Straż! Straż! (ang. Guards! Guards!) – humorystyczna powieść fantasy Terry'ego Pratchetta; ósma część cyklu Świat Dysku. Tłumaczenie – Piotr W. Cholewa.
- (...) a brat Szambownik szykował się do sztucznego oddychania metodą usta – usta. Sama myśl o tym wystarczyła, by przeciągnąć człowieka przez granicę świadomości.
- Człowiek tak rozgniewany, że może, nie zauważając tego nawet, podnieść trzystufuntową małpę, ma najwyraźniej wiele na głowie.
- Jeśli cokolwiek przygnębiało go bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie był aż tak cyniczny jak prawdziwy świat.
- Jeśli wykluczy się niemożliwe, to, co pozostanie, choćby całkiem nieprawdopodobne, musi być prawdą.
- Książki zaginają czasoprzestrzeń. Powodem, dla którego właściciele wspomnianych już ciasnych antykwariatów zawsze sprawiają wrażenie ludzi trochę nie z tego świata, jest to, że wielu z nich rzeczywiście stamtąd pochodzi. Zabłąkali się do nas, skręcając nie w tę stronę we własnym antykwariacie w świecie, gdzie na nogach przez cały czas wypada nosić bambosze, a sklep otwierać tylko wtedy, kiedy ma się ochotę. W L – przestrzeń każdy zanurza się na własne ryzyko.
- Mieszkańcy Ankh-Morpork mieli spokojny, rzeczowy punkt widzenia na rozrywkę. Co prawda wszyscy chcieliby obejrzeć zabitego smoka, ale z zadowoleniem przyjmą zamiast tego widok człowieka upieczonego żywcem we własnej zbroi. Nieczęsto widuje się kogoś upieczonego żywcem we własnej zbroi. Przez długie lata będzie co opowiadać dzieciom.
- Moim zdaniem życie sprawia panu tyle problemów, ponieważ wierzy pan, że są dobrzy ludzie i źli ludzie. Myli się pan, oczywiście. Istnieją tylko i wyłącznie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
- Pokonał pięćset mil i – co zaskakujące – droga przebiegła mu całkiem spokojnie. Ludzi mających sporo powyżej sześciu stóp wzrostu i prawie tyle samo w barach rzadko spotykają w drodze jakieś przygody. Najwyżej jacyś obcy wyskakują czasem na nich zza skał, a potem mówią niepewnym tonem:
– Eee... przepraszam. Wziąłem pana za kogoś innego.- Opis podróży Marchewy do Ankh-Morpork
- – Sądziłem, że w naturze pokonane zwierzę poddaje się i przewraca na grzbiet, a to kończy walkę – wyznał Vimes, gdy jechali za znikającym smokiem bagiennym.
– Ze smokami ta sztuczka nie działa. Kiedy jakieś tępe stworzenie przewraca się na grzbiet, wypruwa mu się flaki. Tak to widzą. Są prawie jak ludzie.
- Sierżant Colon niezwykłym wysiłkiem woli zdołał wypiąć pierś dalej niż brzuch.
- Smok to metafora całej przeklętej ludzkiej egzystencji. Jakby sam w sobie nie był paskudny, to jeszcze jest wielki, gorący i lata.
- It's a metaphor of human bloody existence, a dragon. And if that wasn't bad enough, it's also a bloody great hot flying thing. (ang.)
- Trudno określić jego wiek. Ale sądząc po cynizmie i zmęczeniu światem, będących odpowiednikiem datowania węglem dla ludzkiej osobowości, miał jakieś siedem tysięcy lat.
- Tylko jedno go pocieszało: jeśli mu się nie uda, nigdy się o tym nie dowie.
- Wrażenia bólu, które wykorzystały brak przytomności Vimesa, by wyskoczyć na metaforycznego papierosa, powróciły w pośpiechu.
- Życie to tylko chemia. Tu kropla, tam strużka, a wszystko się zmienia. Niewielki łyk sfermentowanych soków i nagle człowiek zdolny jest przeżyć kolejne parę godzin.
- Zobacz też: chemia