Steven Wilson

brytyjski muzyk rockowy

Steven Wilson (ur. 1967) – angielski muzyk rockowy, lider Porcupine Tree.

  • Dla innych ludzi nasza muzyka również jest katalizatorem przeżyć i odczuć. Wydaje mi się, że na tym powinna polegać dobra muzyka, na inspirowaniu, na wyzwalaniu kreatywności. Nie powinna oddziaływać na ciebie pasywnie. Nie wierzę w coś takiego jak muzyka tła, muzyka w tle. Muzyka powinna być interaktywną częścią twego życia.
    • Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki – Bydgoszcz, 30 września 1996.
    • Źródło: Piotr Kaczkowski, Przy mikrofonie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, ISBN 83-7052-806-6​, s. 119.
Steven Wilson
  • I o tym jest cały album. Signify – znaczyć. To właśnie jest klucz. To jest to, co robię przez całe życie, po to tworzę. Można pójść inną ścieżką, odwrotną, grać muzykę, w którą specjalnie nie wierzę, ale ona (…) spowoduje, że zespół pojawi się na okładkach muzycznych pism. To jest jednak muzyka przejściowa, gdy się znudzi, pozostanie ci w ręku kawałek niechcianego plastiku, niewart więcej niż rzutka frisbee czy podstawka pod doniczkę.
    • Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki – Bydgoszcz, 30 września 1996.
    • Źródło: Piotr Kaczkowski, Przy mikrofonie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, ISBN 83-7052-806-6​, s. 118.
  • Jest nieuniknione, jeśli spotyka się dwóch twórców, kompozytorów, piszących także teksty i śpiewających, że któregoś dnia stworzą coś razem. Zanim się zorientowaliśmy, podstawy Blackfield były już gotowe.
  • Muzyka rockowa wchodzi lub wejdzie w zupełnie nową fazę. Postawiłbym na muzykę wyszukaną, ostatnie dziesięć lat zdominowała muzyka typu post-Seattle, post-Nirvana, powołując w efekcie zupełnie nowy rodzaj muzyki metalowej. Ale nastąpiło zmęczenie, ludzie zaczynają szukać dźwięków bardziej wyszukanych, bardziej intelektualnych, znowu zaczyna się słuchać mózgiem. I najwyższy czas, ostatnie koło muzyka zataczała bardzo długo.
  • Nie ma nic złego w planowaniu, posiadaniu ambicji. Wyznaczamy sobie cele związane z nowym albumem, na przykład chcielibyśmy sprzedać określoną liczbę egzemplarzy, koncertować przez tyle a tyle czasu w takich a takich krajach. Ale jeśli chodzi o ambicje artystyczne, dokąd dalej chcielibyśmy pójść – nie mamy żadnych planów. To podróż w nieznane. Naturalnie mamy ambicje i cele komercyjne, lecz nie myślimy o tym, jak się rozwiniemy jako ludzie, jak zmienią się nasze osobowości i muzyka.
  • Przez te lata zmieniłem się jako człowiek, ba, zmieniłem się nawet od czasu nagrania poprzedniego albumu. Zmienia się moje życie, zmieniają je filmy, które oglądam sposób, w jaki słucham, odmienia mnie to, co mi się przydarza. Suma tych składników powoduje zmiany we mnie i w muzyce, którą tworzę, popycha ją naprzód, poszerza i rozwija. Ale to nie tak, że sobie siedzę i nagle wykrzykuję: och, musimy się mienić, trzeba przejść na wyższy poziom. Ja ufam muzyce, pozwalam jej tworzyć się samej, oczywiście mając nadzieję, że zabrzmi inaczej i lepiej niż poprzednia. Tak myślę o muzyce „Deadwing”. Ma w sobie rozpoznawalną markę, a jednocześnie niesie element świeżości, spojrzenia z nowej perspektywy. Jak mówiłem, dzieje się to bardziej intuicyjnie niż świadomie, chociaż zdaję sobie z tego sprawę. Skomplikowane jest to zdanie, ale myślę, że ma sens.
  • Są dwie rzeczy, które powinni robić młodzi muzycy, a raczej których powinni się wystrzegać. Po pierwsze nie wolno im tworzyć zgodnie z aktualną modą ani oczekiwaniami wytwórni płytowych i mediów. Ja nigdy nie pisałem muzyki Porcupine Tree dla nikogo poza mną samym. Jeśli starasz się tworzyć taką muzykę, która według ciebie zadowoli innych ludzi i zdobędziesz popularność, na pewno poniesiesz porażkę. Najlepszy sposób na odniesienie sukcesu to zebrać wszystkie wpływy i z nich zbudować coś niepowtarzalnego, co po jakimś czasie stanie się odrębnym, niezależnym stylem. To wymaga dużo cięższej pracy i trwa o wiele dłużej, ale przynosi największą satysfakcję. Druga rzecz to nie przestawać słuchać muzyki, ulegać jej wpływom, uczyć się. Spotykam wielu muzyków, którzy gdy tylko rozpoczną karierę, wydadzą album i pojadą w trasę koncertową, przestają słuchać muzyki i cieszyć się nią. To jest dla nich zgubne, ponieważ w ten sposób brzmienie się zestala, zatrzymują się w miejscu i nie szukają dalej. Ja jako profesjonalista nigdy nie przestałem być miłośnikiem muzyki.
    • Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki – Bydgoszcz, 15 marca 1999.
    • Źródło: Piotr Kaczkowski, Przy mikrofonie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, ISBN 83-7052-806-6​, s. 123.
  • Wewnątrz jest to, co razem z Avivem [Geffenem – przyp.] staraliśmy się uzyskać w czasie pracy. Chcieliśmy osiągnąć poczucie – oto jest coś być może starego, stało na półce od dawna zamknięte szczelnym korkiem, zapomniane przez ludzi. Teraz ktoś sobie o nim przypomniał, otworzył flakon. I dawna magia wróciła. Ma silny związek z tym, skąd nasze, Aviva i moje, korzenie się wywodzą, skąd w twórczości czerpaliśmy inspiracje. Z klasyczną dziś epoką lat 60. i 70., gdy piosenki miały swoistą muzykalność i ambicję, gdy powstawały proste, ale wspaniałe utwory.
  • Zaczynaliśmy ją [publiczność – przyp.] budować dosłownie od jednego widza. Jest dziś mnóstwo zespołów, określam je słowem generic, jak towar bez marki, bez znaku firmowego. Mają brzmienie i styl, które natychmiast wpisuje się w aktualną modę. Problem w tym, że można te zespoły w ułamku chwili zastąpić pięćdziesięcioma innymi. Zanim nagrasz pierwszy czy drugi album, kilkadziesiąt innych zespołów może odebrać ci publiczność. Natomiast jeśli tworzysz „swoje” i nikt inny tego nie robi, nie mogą ci nic odebrać. Nikt nie grał i nie brzmiał tak jak Porcupine Tree, więc utrzymaliśmy naszą widownię i dzięki niej mogliśmy się rozwijać.