Tadeusz Konwicki: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Kaariokaa (dyskusja | edycje)
mNie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 13:
 
* Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.
 
==''Kompleks polski''==
* Celem każdej władzy jest pełna i niczym nieskrępowana totalitarna dyktatura. Jeśli nie wszędzie realizuje się ona do końca, to tylko dlatego, że stoją na przeszkodzie coraz to wątlejsze i z dnia na dzień zanikające przeszkody w postaci starych nawyków demokratycznych czy liberalnych.
 
* Czy mamy się wstydzić umiłowania wolności? Choćby to była wolność głupia, wariacka, totalna, anarchiczna, zaściankowa, choćby to była wolność wiodąca do zguby?
 
* Dawniej zniewolonemu przysługiwało prawo krzyku, dziś niewolnikom zapewniono prawo milczenia, niemoty. Krzyk przynosił ulgę, krzepił zdrowie jak noworodkowi, hartował na przyszłość. Milczenie, niemota degenerują, duszą, zabijają. Dawniej, zniewolony, kiedy odzyskał wolność, mógł bez przeszkód włączyć się do wielkiej rodziny wolnych narodów. Dziś, przypadkiem uwolniony, nie będzie już zdolny do życia. Sam zginie od jadów, które zgromadził w sobie podczas czarnej nocy ubezwłasnowolnienia.
 
* Dole i niedole narodów przypominają często dole i niedole poszczególnych ludzi, zwykłych ludzi z tłumu, z codziennej nieefektownej egzystencji. Są narody z fartem, z łutem szczęście, robiące zawrotną karierę, i są narody pechowcy, nieudacznicy, łazarze. Są narody, którym idzie karta do pewnego momentu, a potem nagle los się odwraca i zaczyna się gwałtowne marnowanie dorobku aż do ostatniego grosza, a są również takie, którym przeznaczenie odmierza na każdą epokę skromną miarkę nieefektownego powodzenia. Są narody chciwe i gnuśne, są takie narody lekkomyślne i niefrasobliwe, co nagle uczą się myśleć i przewidywać. Są narody podłe i sprzedajne, które historia czyni nagle bohaterami i szlachetnymi, są narody czcigodne, rzetelne, które w złej chwili schodzą na złą drogę, uprawiając lichę, szantaż i stręczycielstwo.
 
* Ja jestem indywiduum, którego nie rozumieją bliźni znad Tybru, Sekwany czy Hudson.
 
* - Jaka to będzie ojczyzna? (...) Będzie inna. Sprawiedliwa, szlachetna, rozumna. Będzie przykładem dla całej Europy. Powstanie z krwi najlepszych synów.
 
* Każdy człowiek powinien być samowystarczalny. Sam sobie niech ulepi dom, sam koło domu niech posadzi ziemniaki i kapustę, sam niech sobie wymieni pękniętą rurę albo spaloną instalację elektryczną. Kończy się specjalizacja. Wracamy do epoki gospodarki naturalnej.
 
* Los tego stadka istot rozumnych koczujących nad dziką rzeką, choć mieszczący się w normach i prawach biologicznych Ziemi, jest losem pokrętnym, losem skomplikowanym, losem wynaturzonym, jak każde nieszczęście, jak każda bieda.
 
* Marzył mi się traktat o tragiczności i błazeństwie. U nas często tragizm chadza pod rękę z błazenadą. A ja w tym upatruję naszą siłę. Ja kocham to dwuznaczne pokrewieństwo, tę ryzykowną symbiozę, ten geniusz narodu zaklęty w dwóch postawach. Nasz tragizm opalizuje, mieni się niejasnymi barwami, bulgoce bezwstydem, dotyka brzegiem granic obleśności, krztusi się histerycznym chichotem. Nasze błazeństwo ma szloch w gardle, nasze błazeństwo gryzie palce do krwi, nasze błazeństwo wiąże powróz na własnej szyi.
 
* Nasz reżym od samego początku dogorywa. Gnije, bulgoce, rozpada się, tęchnieje, dusi się, rzęzi, kona, ale zarazem stoi mocno na nogach, trwa dzięki ogromnej sile bezwładu, opiera się wszelkim burzom, wbity w opokę ciężarem własnych grzechów.
 
* Otrzymasz list z tamtego świata, ale z tamtego świata ziemskiego, co moim zdaniem, jest po prostu skromnym, kiepsko funkcjonującym piekłem.
 
* Polak, jak dać mu wolność, to wszystkich przeskoczy.
 
* Polak, jak musi czekać, to wpada w złość.
 
* Polak, jak myśli, to zawsze senny.
 
* Polak, jak ponarzeka, zaraz zdrowszy.
 
* Polak, jak przyjdzie wieczór, to zaraz wspomina.
 
* Polak, jak widzi balkon, to chce skakać.
 
* Polak, jak wpadnie w szał to biada, ślepej i gnuśnej Europie.
 
* Polka, jak zechce rzuci miliardera.
 
* Polsko, matko wszystkich skrzywdzonych i poniżonych (...). Orędowniczko zniewolonych i pogrzebanych za życia (...). Pocieszycielko strapionych i błądzących (...). Opiekunko tych wszystkich, którym wyrwano języki i wyłupiono oczy (...). Wdowo po mordowanych na rozstajnych drogach świata, po upiorach, co nigdy nie obudzą sumienia ludzkości.
 
* Powtarzam sobie w myślach to krótkie słowo "Polska" i wtedy jawi się we mnie jakaś rzewna podniosłość, i coś jasnego, swobodnego, kojącego. Polska - ojczyzna wolności, Polska - matecznik tolerancji, Polska - wielki ogród bujnego indywidualizmu. Gdzie ludzie pozdrawiają się uśmiechem, gdzie policjant nosi różę zamiast pałki, gdzie powietrze składa się z tlenu i prawdy. Polska - wielki biały anioł pośrodku Europy.
 
* Reżym dał szansę głupiemu rządzenia mądrymi, pozwolił łajdakowi upokorzyć uczciwych, kazał silnym torturować słabych.
 
* Ta wielka bomba kobaltowa imperialnych aspiracji bombarduje nas w każdej chwili bilionami atomów zepsucia, zdrady, sprzedajności, przekupstwa, nihilizmu, prowokacji, nienawiści, indyferentyzmu moralnego i totalnej kapitulacji.
 
* To wszechświatowe saturnalia, podczas których chciwi bezgranicznej boskiej władzy despoci dokonują zamachów stanu, zamachów na naszą godność, na naszą wolność, na nasze ludzkie życie.
 
* To ulegam wzruszeniom oraz lewitacjom podniosłym, to spadam na samo dno upokorzeń i rozpaczy.
 
* Wdrożenie tej nowej religii politycznej musiała kosztować paręset tysięcy istnień ludzkich.
 
* W tym nieszczęsnym kraju rządziły duszami ludzkimi przez wieki zdeprawowana religia i sprzedajny kościół. Religia na usługach państwa, religia kierowana przez głowę państwa. A istotą tej religii była zawsze forma, rozdęta, zmitologizowana, zabsolutyzowana forma. A w tej formie najważniejsze było słowo. (...) Słowo stało się krwawym tyranem, słowo stało się okrutnym zabobonem i bezlitosnym Bogiem.
 
==''Pamflet na siebie''==