Frank Zappa: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Dinybot (dyskusja | edycje)
m lit.
Linia 1:
[[bg:Франк Заппа]] [[de:Frank Zappa]] [[en:Frank Zappa]] [[fr:Frank Zappa]] [[it:Frank Zappa]] [[nl:Frank Zappa]] [[no:Frank Zappa]] [[pt:Frank Zappa]] [[sv:Frank Zappa]]
 
 
[[Kategoria:Amerykańscy muzycy|Zappa, Frank]]
Linia 14 ⟶ 13:
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
*Pierwszą rock-and-rollową płytę ujrzałem około 1957 roku. Nazywała się Teenage Dance Party. Na okładce widniało zdjęcie kilkorga BARDZObardzo BIAŁYCHbiałych NASTOLATKÓWnastolatków tańczących w deszczu konfetti, zaś obok nich stały butelki z wodą sodową. Płyta zawierała zbiór piosenek w wykonaniu różnych czarnych ciź.<br>Mniej więcej w tym czasie moja płytoteka składała się z pięciu czy sześciu singli z rhytmn-and-bluesem. Ponieważ pochodziłem z niezamożnej klasy średniej, kupno większej płyty było wykluczone.<br>Pewnego dnia natknąłem się w czasopiśmie "Look" na artykuł o sklepie płytowym Sama Goody'ego. Autor wychwalał Goody'ego pod niebiosa. Twierdził, że jest on tak wspaniałym kupcem, że może sprzedać wszystko. Jako przykład jego zdolności podano, że udało mu się zbyć płytę pod tytułem Ionisation.<br>Dalej był napisane mniej więcej tak: "Ta płyta to nic tylko bębny – jeden wielki hałas. Najgorsza muzyka na świecie". Och, tak! To coś dla mnie!<br>Zacząłem się zastanawiać, jak mógłbym dostać tę płytę. Mieszkałem wtedy w El Cajon, małym kowbojskim miasteczku niedaleko San Diego. Zaraz za wzgórzem leżało inne miasteczko, La Mesa, które było trochę bardziej cywilizowane (mieli tam sklep muzyczny). Jakiś czas później zostałem na noc u mojego kolegi Dave'a Frankena, który mieszkał właśnie w La Mesa. Skończyło się na tym, że popędziliśmy do tego sklepu, bo akurat mieli wyprzedaż singli z rhytm-and-bluesem.<br>Poszperałem trochę na półkach i wybrałem kilka płyt Joe Hustona. Szedłem już z nimi do kasy, ale jeszcze rzuciłem okiem na longplaye. Moją uwagę przyciągnęła dziwna czarno-biała okładka na której widać było faceta o szarych kręconych włosach, wyglądającego jak szalony naukowiec. Pomyślałem, że to dobrze, że w końcu jakiś szalony naukowiec zdecydował się wydać płytę pod tytułem Ionisation.<br>Autor artykułu w "Look" nie był zbyt dokładny, albowiem pełny tytuł brzmiał Dzieła wszystkie Edgarda Varese'a, część I. Wśród różnych kawałków była także i Ionisation. Wszystkie firmowane obskurną nalepką EMS (chodziło o Elaine Music Store). Płyta miała numer 401.<br>Zrezygnowałem z Joe Hustona i wywaliłem kieszenie, żeby zobaczyć, ile mam pieniędzy. Było tego chyba ze trzy dolary i siedemdziesiąt pięc centów. Nigdy przedtem nie kupiłem jeszcze żadnego longplaya, ale wiedziałem, że muszą być drogie, bo przeważnie kupowali je tylko doroslidorośli. Spytałem kasjera, ile kosztuje EMS 401.<br>"Ta szara w pudełku? Pięć dziewięćdziesiąt pięć".<br>Szukałem tej płyty ponad rok i nie miałem zamiaru rezygnować. Powiedziałem mu, że mam tylko trzy dolary siedemdziesiąt pięcpięć. Pomyślał chwilę i powiedział: "Używamy tej płyty do demonstrowania gramofonów wysokiej klasy. Nikt nigdy nie kupuje takich płyt. Jeśli naprawdę tak ci na niej zależy, to chyba możesz ją wziąć za trzy siedemdziesiąt pięć"<br>Byłem zachwycony. Mieliśmy w domu prawdziwy gramofon niskiej klasy – Deccę. Było to małe pudło na czterech metalowych nóżkach (ponieważ głośnik był umocowany pod spodem) z jednym z tych latających ramion, na które trzeba było położyć dwudziestopięciocentówke, żeby nie skakało do góry. Gramofon miał wszystkie trzy prędkości, ale jeszcze nigdy nie był używany na 33 i 1/3.<br>Stał w rogu dużego pokoju, tam gdzie matka zawsze prasowała. Kiedy go kupiła, dostała gratis płytę pt. The Little Shoemaker w wykonaniu jakiegoś chórku podstarzałych facetów. Słuchała sobie The Little Shoemaker podczas prasowania. Było to jedyne miejsce, gdzie ja mogłem posłuchać płyty Varese'a.<br>Nastawiłem siłę głosu do oporu (żeby lepiej słyszeć wysokie tony) i ostrożnie opuściłem ramię z uniwersalną igła z osmu na brzeżek Ionisation. Moja matka to miła osoba wyznania katolickiego, która lubi oglądać zawody na wrotkach. Kiedy dobiegły ją dźwięki wydobywające się z małego głośnika pod spodem Dekki, spojrzała na mnie, jakby mi mocno odpierdoliło.<br>Słychać było i wycie syren, i warkot werbla, i dudnienie bębna basowego, i ryk lwa, i wiele innych rzeczy. Matka zabroniła mi kiedykolwiek puszczać tę płytę w dużym pokoju. Powiedziałem jej, że mnie się ona podoba i chcę ją całą przesłuchać. Kazała mi wziąć gramofon do mojego pokoju. Moja mama już nigdy więcej nie usłyszała "The Little Shoemaker".<br>Gramofon został w moim pokoju na zawsze, a ja raz po raz słuchałem sobie EMS 401. ZagłebiłemZagłębiłem się w tekst na okładce, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Nie rozumiałem niektórych terminów muzycznych, ale i tak nauczyłem się ich na pamięć.<br>Przez cała szkołę średnią zmuszałem każdego, kto do mnie przyszedł, do słuchania Varese'a. Uważałem to za najlepszy test na inteligencję. W rezultacie nie tylko moja matka myślała, że mi odpierdoliło.
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
Linia 20 ⟶ 19:
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
*Gdzieś w 1976 roku byłem pewnego dnia w sklepie Manny's Musical Instruments. Strasznie wtedy padało. Nagle do środka wszedł mały, nieco zmokły facecik, który przedstawił mi się jako Paul Simon. Powiedział, że chciałby, abym przyszedł dziś do niego na kolację, i dał mi swój adres. Powiedziałem, że przyjdę.<br>Kiedy wszedłem do mieszkania do Paula, on akurat tkwił na czworakach przed takim samym zestawem Magnavoxa, jaki miał Pląsacz z Sun Village. Miał ucho przyklejone do głośnika i słuchał płyty Django Reinhardta.<br>Po chwili Paul oznajmił mi ni stąd, ni zowąd, że jest wytrącony z równowagi, ponieważ musiał zapłacić w tym roku sześćset tysięcy podatku dochodowego. Pomyślałem sobie, żebym ja tylko mógł zarobić sześćset tysięcy dolarów! A w ogóle ile trzeba zarobić, żeby zapłacić taki podatek? I wtedy wszedł Art Garfunkel. Gadaliśmy razem bez końca.<br>Powiedzieli mi, że już od dawna nie byli na żadnym tourneetournée. Wspominali z rozrzewnieniem stare dobre czasy. Nie wiedziałem, że nazywali się kiedyś Tom & Jerry i że mieli wtedy hit "Hey, Schoolgirl in the Second Row".<br>Powiedziałem im: "Cóż, doskonale rozumiem waszą tęsknotę za rozkoszami życia w trasie, więc chcę wam coś zaproponować... Jutro wieczorem gramy w Buffalo. Co powiecie na to, żebyście pojechali z nami i otworzyli nasz koncert jako Tom & Jerry? Nikomu nie powiem, że to wy. Weźcie sprzęt, jedźcie z nami i zagrajcie "Hey, Schoolgirl in the Second Row" i inne stare kawałki, tylko nie przeboje Simona & Garfunkela". Pomysł im się spodobał i powiedzieli, że pojadą.<br>Otworzyli nasz koncert jako duo Tom & Jerry. Potem przyszła kolej na nas. Kiedy bisowaliśmy, powiedziałem do publiczności: "Chciałbym, żeby nasi przyjaciele zagrali jeszcze jeden numer". Wyszli i zaśpiewali "Sound of Silence". Wtedy dopiero wszyscy zdali sobie sprawę, że to SIMON & GARFUNKEL. Po koncercie podeszła do mnie jakaś wykształcona pani i powiedziała: "Dlaczego pan to zrobił? Dlaczego żartuje pan sobie z Simona i Garfunkela?" Jakbym im naprawdę zrobił chamski dowcip! Co ona, kurwa, myślała? Że te dwie supergwiazdy spadły tu z nieba, a myśmy je zmusili do śpiewania: "OOO-boppa-loochy-bah, she's mine!"?
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
Linia 29 ⟶ 28:
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
*Jedną z zasług lat 60. jest to, że nagrano i wydano wówczas trochę muzyki o niezwykłym czy też eksperymentalnym charakterze. Kim byli ci mądrzy, niezwykle światli menadżerowie, którym zawdzięczamy Złotą Erę Amerykańskiej Muzyki? Idący z duchem czasu młodzieńcy o kwiatowym oddechu? Nie – starzy, żujący cygaro faceci, którzy słuchali taśm i mówili: " Bo ja wiem..., Co to, kurwa, jest? Dobra wypuść to, wiadomo? Nie wiadomo."<br>Takie podejście do muzyki przynosiło znacznie więcej dobrego niż postawa dzisiejszych bosówbossów. "Młodzi z głową na karku" są o wiele bardziej zachowawczy, a także o wiele bardziej niebezpieczni od swych poprzedników. Skąd się wzięli? Paru wylądowało w branży dlatego, że ich ojcami byli niektórzy z owych staruszków, od których jechało tytoniem. Inni sami utorowali sobie drogę na szczyty – pewnego dnia gość z cygarem mówił: "Posłuchaj Sherman. Zaryzykowałem, wypuściliśmy to i ani się obejrzałem, gdy sprzedaliśmy kilka milionów egzemplarzy. Ja wciąż nie mam pojęcia, co to, kurwa było, ale trzeba nam zrobić tak jeszcze raz. Posłuchaj, co ci powiem, Sherm. Ktoś nam musi dać cynk, co teraz wypuścić. Dlaczego nie przyjmiemy do roboty jakiegoś z tych hipisowskich skurwieli?"<br>Tak więc przyjmują do pracy jednego z hipisowskich skurwieli – nie żeby miał robić coś poważnego – przynosi kawę, listy, stoi z boku i patrzy, co się dzieje – wyrabia się. Pewnego dnia staruszek z cygarem mówi: "Posłuchaj Sherman, myślę, że możemy mu zaufać – wygląda na to, że się powoli otrzaskał. Zrobimy go naszym przedstawicielem – niech ON gada z tymi pojebami od tamburynu i kadzideł. On rozumie to całe gówno, przecież ma takie same włosy jak oni".<br>Od tej chwili młodzian pnie się i pnie, nie mija wiele czasu, jak trzyma nogi na biurku i mówi: "Niech pan wywali Shermana panie Maxwell. Aha, ten nowy zespół...Nie możemy ryzykować...to po prostu nie to, czego chcą dzieciaki. Wiem, bo przecież mam takie same włosy
**Źródło: ''Takiego mnie nie znacie''
 
Linia 40 ⟶ 39:
*Nie zażywaj prochów. Prochy zmieniają cię w twoich rodziców.
 
*Zawsze zdobądź drugą opinię.
*ZAWSZE ZDOBĄDŹ DRUGĄ OPINIĘ.
 
*Piszę taką muzykę jaką lubię. Jeśli podoba się innym ludziom, to w porządku, mogą iść do sklepu i kupić sobie płyty. A jeśli im się nie podoba, to zawsze mają Michaela Jacksona do posłuchania.
Linia 65 ⟶ 64:
 
*Kompozytor to człowiek, który, częstokroć z pomocą niczego nie podejrzewających muzyków, łazi i narzuca swą wolę niczego nie podejrzewającym cząsteczkom powietrza.
**"Źródło: ''Takiego mnie nie znacie"''
 
*Bez muzyki, która go ozdabia, czas jest tylko nudną produkcją terminów i dat, za które trzeba płacić rachunki.
Linia 72 ⟶ 71:
 
*Złudzenie wolności będzie trwało tak długo jak długo będzie przynosiło zyski trwanie tej iluzji. Kiedy stanie się ona zbyt droga do utrzymania, po prostu zdejmą scenografię, rozsuną zasłony, poprzesuwają stoły i krzesła, i zobaczysz ceglaną ścianę z tyłu teatru.
**Źródło: cytowane przez Jima Ladd, "''Zappa na żywo''," ''Nuggets'', numer 7, kwiecień/maj, 1977
 
*Nigdy nie wyciągałem chuja na scenie, ani nikt z zespołu tego nie robił. Mieliśmy na scenie wypchaną żyrafę, uzbrojoną w wąż i przemysłową maszynę do robienia piany. Pod tym mieliśmy bombę wiśniową. Tak właśnie świętowaliśmy Czwarty Lipca 1967. Ktoś machał flagą, zapalał wiśniową bombę. Ona rozrywała dupę żyrafy. Ktoś inny sięgał pod żyrafę i naciskał guzik i wtedy to wszystko srało pianą po całej scenie. To z jakiegoś powodu bawiło ludzi.
**Źródło: Wywiad dla ''Playboya'', 1993
 
*Kiedy w końcu dostaliśmy kontrakt nagraniowy z MGM, jakieś półgłówki stamtąd zdecydowały, że The Mothers było złą nazwą dla grupy i że żadna stacja radiowa nigdy nie zagra naszej płyty ponieważ nazwa jest zbyt ryzykowna. W tamtym czasie, jeśli byłeś dobrym muzykiem, byłeś a motherfucker, i Mothers to był taki skrót od motherfuckers. Tak naprawdę, było to trochę aroganckie aby tak nazwać naszą grupę, bo wcale nie byliśmy dobrymi muzykami. Wedle standardów zespołów barowych w naszym obszarze, byliśmy całe lata świetlne przed naszą konkurencją, ale jeśli chodzi o prawdziwą muzykę, to sądzę, że byliśmy dokładnie w bagnie.
Linia 81 ⟶ 80:
 
*Może najbardziej unikalnym aspektem dokonań The Mothers jest myślowa ciągłość całości produkcji zespołu. Jest, i zawsze była, świadoma kontrola tematycznych i strukturalnych elementów pojawiających się w każdym albumie, koncercie, czy też wywiadzie. Słyszałeś o urbanistyce? Wyobraź sobie te dekady czasu i stosy prac na temat koncepcji długoterminowego zagospodarowania terenu. Domy, Biura, Ludzie tam żyjący i pracujący. Wyobraź sobie, że mógłbyś tam mieszkać i pracować i nawet o tym nie wiedzieć. Ale czy możesz to sobie wyobrazić, czy też nie, tak właśnie jest."
**Źródło: ''International Times'', numer 115, 1971, cytowane przez Bena Watsona w "''Muzyka jest najbardziej fizycznie inspirującą ze wszystkich sztuk."''
 
"*Niektórzy naukowcy twierdzą, że wodór, ponieważ jest go takie mnóstwo, jest głównym budulcem wszechświata. Nie zgadzam się z tym. Twierdzę, że głupoty jest więcej niż wodoru, i że ona jest głównym budulcem wszechświata."
 
"*Polityka jest jedną z gałęzi przemysłu rozrywkowego."
 
"*Istota Chrześcijaństwachrześcijaństwa jest wypowiedziana w historii kuszenia Adama w Raju. Owoc zakazany był na drzewie wiedzy. Podtekst tego jest taki, że powodem wszystkiego naszego cierpienia jest to, że chcieliśmy dowiedzieć się co tak naprawdę się dzieje. Moglibyśmy wciąż być w Raju jeśli tylko trzymalibyśmy nasze pierdolone gęby zamknięte na kłódkę i nie zadawali żadnych pytań.
**Źródło: Wywiad dla ''Playboya'', maj2 02,maja 1993
 
*Dlaczego koniecznie nie możesz mieć racji tylko dlatego, że kilka milionów ludzi sądzi, że jej nie masz?