Krzysztof Teodor Toeplitz: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
+ 1
+ 1
Linia 12:
* Lektura powieści Marii Rodziewiczówny „Między ustami a brzegiem pucharu” powinna być lekturą obowiązkową. Pokazuje ona bowiem coś, czego inne narody po prostu nie mogą pojąć, a mianowicie, że nieważne są brudne wioski, nieważne to, że inni mają fortuny, skoro nie znają zapachu zacieru wódczanego, nieważne, że babcia zrzędliwa, panna odęta, a Jasio przaśny bęcwał, skoro promienieje z nich siła moralna. Jak? Którędy? Skąd? – Nie wiadomo. „Amen  –  wymówił Jan z Wentzlem, pochylając głowę. A Jadzi zdawało się, że tego słowa nie mówił tylko mąż i brat, ale że powtarzał za nimi cały chór z grobów rozrzuconych po całym świecie”. Tym wesołym zdaniem kończy się powieść Marii Rodziewiczówny. A teraz przyznajmy się: przecież musieliśmy chyba czytać ją wszyscy, bo inaczej skąd bylibyśmy tacy, jak jesteśmy?
** Źródło: ''Siła moralna'', „Polityka”, grudzień 1984.
 
* Pojawienie się na horyzoncie naszej wyobraźni społecznej porucznika Hansa Klossa stanowiło jedno z najważniejszych, a przynajmniej najgłośniej komentowanych, wydarzeń sezonu. Ulice miasta pustoszeją, gdy w programie telewizyjnym zbliża się godzina Klossa. Dzieci na podwórkach kłócą się, które z nich odtwarzać będzie w bójkach i gonitwach postać nowego idola. Jeden z magazynów ilustrowanych zamieścił zdjęcie Stanisława Mikulskiego w nienagannym mundurze niemieckiego oficera, z podpisem „Takim pokochały go miliony telewidzów”.
** Źródło: ''Mieszkańcy masowej wyobraźni'', Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972, s. 158.
** Zobacz też: [[Stanisław Mikulski]], ''[[Stawka większa niż życie (serial telewizyjny)|Stawka większa niż życie]]''
 
* Sztuka polska, przebogata w wątki narodowe, jest dziwnie uboga w zakresie treści psychologicznych, egzystencjalnych czy filozoficznych, często nawet estetycznych. Większość jej dylematów rozgrywa się na poziomie Rodziewiczówny, co nikomu nie przeszkadza, na co najnowszych dowodów dostarcza film wg Orzeszkowej „Nad Niemnem”, na który publiczność waliła drzwiami i oknami do tego stopnia, że postanowiono natychmiast zekranizować inną arcybrednię wspomnianej Rodziewiczówny „Między ustami, a brzegiem pucharu”. Na zdrowie! Tę kulawość i niepełność sztuki polskiej odczuwali dwaj, może trzej pisarze okresu międzywojennego  –  Witkacy, Gombrowicz, Schulz. Niezmiernie pouczająca jednak pod tym względem jest historia Gombrowicza: oto pisarz, który cały wyrósł na drwinie z narodowo-patriotycznej monomanii, czego dowodem są dwie najlepsze jego książki „Ferdydurke” i „Transatlantyk”, pod koniec życia, na emigracji, sam zaczął przeistaczać się w coś w rodzaju wieszcza, co wyczytać można w jego „Dziennikach”. Reszty dokonała legenda i dzisiaj powiedzieć coś złego o Gombrowiczu znaczy tyle prawie, co porwać się na Mickiewicza lub Słowackiego.