Ryszard Legutko: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
nowy cytat
nowe cytaty
Linia 163:
* W tym zakresie, w jakim liberalizm stwarza ramy współpracy, jest więc najbardziej podatny na zarzuty. Jego ambicje są bowiem ogromne i coraz bardziej apodyktyczne. Od samego początku, przynajmniej od Johna Locke’a, liberałowie – deklarując, iż na sercu leży im wyłącznie wolność jednostki – wypowiadali się kategorycznie na temat tego, jak nie powinno wyglądać państwo, społeczeństwo, życie wspólnotowe i umysłowo-duchowe. Przynajmniej równie często głosili poglądy pozytywne, a więc jak mają funkcjonować instytucje polityczne, ale także rodzina, szkoła, stosunki między rodzicami i dziećmi, między człowiekiem i Bogiem, jak powinny działać Kościoły i jakie doktryny są dopuszczalne. Poglądy w rodzaju „nie wiem” czy „rozstrzygnięcie wykracza poza przyjęte założenia” nie pozostawały w zwykłym wyposażeniu liberałów. W „systemie wolności”, który sobie stworzyli, wszystko było wiadome. Wystarczy przeczytać dzieła epistemologiczne, teologiczne oraz edukacyjne Locke’a. Niemal każdy aspekt życia ludzkiego jest tam uregulowany, rozstrzygnięty i przesądzony. Nie wolno ograniczyć się do ustroju politycznego. Liberalne muszą być teologia, edukacja, rodzina, obyczaje, prawo, kościoły, stosunki między dwojgiem ludzi. Od ładu ogólnoświatowego po szkołę gminną – wszędzie pojawia się liberał z nachalną ofertą stworzenia ram. Jeśli coś nie będzie liberalne, to – taki wniosek wyłania się z lektury Locke’a i jego następców – ów naturalny system wolności nie utrzyma się i odrodzi się tyrania. Liberalne ramy współpracy nie ograniczają się więc do państwa, czy kontynentu, ale mogą i niezwykle często bywają reprodukowane w małych wspólnotach czy strukturach, które w liberalnym sumieniu uchodzą za niewystarczająco liberalne.
** Źródło: [http://omp.org.pl/artykul.php?artykul=107 ''Dlaczego nie lubię liberalizmu'', 2005]
 
* W przeciwieństwie do tego, co twierdzą liberałowie, postawa moralnego minimalizmu nie redukuje konfliktogenności, natomiast niewątpliwie prawdą jest, że przywiązanie do niej wikła często w paradoksy. Rodzi ona mianowicie z jednej strony nadmierne fobie, a z drugiej nadmierną tolerancję. Fobie te są najczęściej nakierowane na wszystko, co budzi podejrzenie odejścia od minimalizmu, a co kojarzy się z zwykle z tradycyjnymi lojalnościami, a więc z metafizyką, religią, odziedziczonymi praktykami społecznymi, więziami etnicznymi i narodowymi, itd. Nawet u najwybitniejszych współczesnych liberałów spotykamy wynikające z owych fobii przekonanie, że wszelka etyka, która nie jest minimalistyczna, stanowi poważne polityczne zagrożenie; ma ona bowiem w sobie dynamikę, która sprawia, iż "w ostatecznym rozrachunku" każdy nieminimalista może przekształcić się w inkwizytora, faszystę czy ksenofoba. Wszystko, co nie jest minimalistyczne, jest więc potencjalnie maksymalistyczne, a zatem skrajnie represywne.
** Źródło: [https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/liberalizm_neutralny.html ''Liberalizm i moralna neutralność'', "Znak"]
 
* (...) tolerancja liberałów bierze się stąd, iż znacznie życzliwiej podchodzą oni do tego, co znajduje się poniżej moralnego minimum, niż do tego, co znajduje się powyżej. Stąd nie ma u nich mocnego stanowiska wobec rozmaitych form społecznej patologii, politycznego cynizmu czy moralnego nihilizmu, które są, według nich, "politycznie obojętne". Wszystkie one, jakkolwiek prywatnie naganne, są jednak publicznie tolerowalne, w przeciwieństwie do nadmiernego moralizmu, który prywatnie może być godny pochwały, natomiast publicznie stanowi śmiertelne zagrożenie. Stąd bierze się nader oględny stosunek do postkomunizmu, który już dawno wyczerpał swoje przesłanie moralne i występuje wyłącznie jako technologia zdobywania i utrzymywania władzy lub polityczny cynizm (SLD), względnie jako populistyczny nihilizm (tygodnik "Nie"). Obniżenie progu moralności publicznej skłania jednak do tego, iż poza obszarem zainteresowania liberałów są procesy, które wydają się naganne nie tylko z pozycji maksymalistycznych, ale również z pozycji zdroworozsądkowego centrum. Widać to w nastawieniu do prawodawstwa i obyczaju wzmacniających rolę rodziny i przeciwstawiających się mnożeniu uprawnień. Jeśli bowiem tak wiele rzeczy pozostaje poza obszarem publicznej moralności, to nie ma powodu, by kolejne grupy nie zagospodarowywały tego obszaru zgłaszając swoje partykularne uprawnienia. Skoro zasady moralności katolickiej są jedynie grupowymi roszczeniami obecności w życiu społecznym, to nie ma powodu, by z alternatywnymi roszczeniami nie wystąpili zwolennicy tygodnika "Nie". Żyjemy wszak w pluralizmie i wszyscy mają możliwość domagania się uprawnień. Zwolennicy tygodnika "Nie" z pewnością nie zagrożą moralności minimalistycznej, a więc nie podważą systemu pluralistycznego; co do zwolenników zasad moralności katolickiej liberałowie takiej pewności nie mają. Z dwojga złego Urban wydaje się mniej groźny.
** Źródło: [https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/liberalizm_neutralny.html ''Liberalizm i moralna neutralność'', "Znak"]
 
==O Ryszardzie Legutce==