Ryszard Legutko: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
nowy cytat
nowy cytat
Linia 133:
** Opis: na temat petycji o ściągnięcie krzyży z kilku sal wrocławskiego XIV LO.
** Źródło: [http://www.gazetawroclawska.pl/stronaglowna/227996,legutko-to-rzeczywiscie-smarkacze-uczniowie-pozwali,id,t.html?cookie=1 wywiad, 2010]
 
* Samotność jest składową, a w każdym razie konsekwencją indy­widualizmu. Nie twierdzę, iż indywidualizm prowadzi do samotności, ani że jeśli tylko zgodzimy się na indywidualizm, to prędzej czy póź­niej popadniemy w osamotnienie. Rzecz jest bardziej skomplikowana. Trudno stwierdzić, do jakiego stopnia indywidualizm jako pewna teo­ria ludzkiej natury uzyskała faktyczną społeczną realność, a więc do jakiego stopnia rzeczywiste społeczeństwa upodobniły się do indywi­dualistycznego modelu. Wiemy wszak, że nawet używając określenia „społeczeństwa indywidualistyczne” nie twierdzimy wcale, iż składa­ ją się one tylko z jednostek wchodzących z sobą wyłącznie w relacje kontraktowe. Uważam, iż nowożytny indywidualizm - który nazywam indywidualizmem egalitarnym tak jak reprezentuje go Hobbes, Locke, i Rousseau - zawierał poważny problem, jakiego nie dawało się łatwo rozwiązać: problem tożsamości. Dla Arystotelesa i innych klasycznych filozofów człowiek miał tożsamość wielopoziomową, od najwęższej związanej z jego jednostkowością do najogólniejszej związanej z by­ciem obywatelem czy filozofem. Samotności nie było, gdyż wszyscy byliśmy określeni przez nasze związki rodzinne, gminne, państwowe, a w każdej z tych funkcji byliśmy relatywnie niezależni, zdobywając właściwe dla niej cechy. Określało nas także dążenie do prawdy, co dodatkowo wzmacniało niezależność. Taki obraz natury ludzkiej dos­konale sankcjonował społeczeństwo arystokratyczne i rozmaite formy społecznych hierarchii, lecz skutecznie wykluczał pokusę totalitarną. Istniejące sfery ludzkiej tożsamości nie mogły być ani kontrolowane, ani zawłaszczone przez jedną ideologiczną tożsamość narzuconą czy to przez państwo czy przez partię. Wielopoziomowa tożsamość jest ze swojej istoty nietotalitama.
** Źródło: ''Totalitaryzm i ludzka dusza'', [w:] ''Totalitaryzm a zachodnia tradycja'', red. M. Kuniński, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2006, s. 52.
 
* Utylitaryzm i funkcjonalizm w polityce mają naturalną tendencję do rozszerzania swojego wpływu i zawłaszczania sfery metapolitycznej; samoograniczanie, możliwe w niektórych wersjach konserwatyzmu zakładających bezwzględny dualizm wiecznego i doczesnego, jest im całkowicie obce. Skoro, jak zdają się one zakładać, względność, użyteczność, funkcjonalność stanowią podstawowe kryteria, to tym samym upada podział na zmienną sferę polityczną i niezmienną sferę metapolityczną. Wszystko staje się polityką i bywa mierzone kryteriami użyteczności, funkcjonalności, itd., a z drugiej strony, polityka ta na tyle stała się ukonkretniona, dotyczy funkcji i korzyści bezpośrednio obchodzących jednostki, że zatarciu ulec musi różnica między sferą polityczną a sferą prywatną. Innymi słowy, wszystko jest polityką, łącznie z kulturą i życiem prywatnym, a jednocześnie nic nią nie jest. W socjalizmie ten paradoks wyrażał się w sprzeczności między ideologią likwidacji polityki i państwa, które miały być zastąpione przez Leninowską kucharkę, a praktyką niebywałego rozrostu polityki i państwa. W systemach demokracji liberalnej ten paradoks stracił charakter oszukańczej sprzeczności, bo został praktycznie zrealizowany: stworzono ogromne struktury polityczne stawiające sobie za cel sprostanie niepolitycznym potrzebom człowieka. Wyrażając to inaczej: polityka służy temu, żeby człowiek jak najmniej potrzebował polityki. W ten sposób domena dotychczas zarezerwowana dla rzeczy wiecznych i otwarta dla tych, którzy umieli je dostrzegać, została umieszczona w sferze ogólnie dostępnej, która jednocześnie jest i nie jest polityczna, jest i nie jest prywatna, jest i nie jest metapolityczna; tym samym owe rzeczy przestały być postrzegane jako wieczne.