Ojzer Warszawski: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
+2
+1
Linia 10:
* Szmugiel opanował miasteczko jak ogień, który przenika wszystko dokoła, pełznie, cmoka i wylizuje wszystkie ukryte miejsca, wszystkie najmniejsze zakamarki.
** Źródło: s. 159.
 
* Wiatry buszowały jak dzikie bestie… Padały takie deszcze, że ani głowy wychylić z domu. Wiatr i deszcz na zmianę, jeden przestał, to zaraz drugi zaczynał, jak na weselu: jedna para nie skończy jeszcze ostatniego kroku, a już tańczy nowa. (…) Tak szumi i gwiżdże, że nie ma żadnej różnicy, gdzie się człowiek znajduje – czy pod plandeką, czy na niej, bo wszędzie tak samo przemokniesz do cna i całe ubranie nabrzmiałe – do wyrzucenia…<br />Jeśli jest jeszcze na świecie człowiek, na którym to wszystko nie robi wrażenia, to właśnie Fajfke.<br />– Teraz – powiada – możemy się wszyscy powiesić na strychu, żeby wyschnąć. Ale najpierw trzeba pójść do praczki, żeby nas dobrze wyżęła, bo jak nie, to będziemy wisieć ruski rok…
** Źródło: s. 236.
 
* (…) wywiązała się rozmowa o ludziach, kamratach, którzy są hen gdzieś daleko za morzem i za którymi się tęskni. (…)<br />Długo trwała ta rozmowa pełna tęsknoty, której wyrazem było walenie w stół pięściami oraz rozpalony wzrok. I chciało się wstać od stołu i krzyknąć na cały głos: „Słuchajcie, żeby was wszystkich diabli wzięli!”. Tak dojmujący był ból duszy… Przekrzykiwali się, jakby się o coś burzliwie spierali, jakby się kłócili, jakby za chwilę mieli się chwycić za łby. Twarze wszystkich były czerwone jak ogień, a oczy gorzały. Tęsknota sprawiała tak przeszywający ból, jakby grube dyszle furmanek rozdzierały im wnętrzności, czego oni, krztusząc się i dusząc, nie mogli po prostu znieść…