Synagoga: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Fotografia
+1
Linia 6:
** Źródło: [[Biblia Tysiąclecia]] (wydanie II, 1971), [[Ewangelia Mateusza]] 23, 6
** Opis: krytyczna uwaga Jezusa wobec ówczesnych przywódców duchowych judaizmu.
** Zobacz też: [[Judaizmjudaizm]], [[Hipokryzjahipokryzja]], [[Obłudaobłuda]]
 
* Synagoga była męską salą modlitwy wyposażoną w centralnie sytuowaną bimę (rodzaj mównicy) i ''aron hakodesz'' (ołtarzowa szafa pod ścianą), stanowiła też administracyjny i sądowy ośrodek gminy żydowskiej, czyli kahału. Ewolucja układu synagogi polegała nie tylko na zmianie ukształtowania sali, ale i na jej obrastaniu pomieszczeniami związanymi ze świecką funkcją. Od wieku XVI dodawano ponadto salki modlitwy dla kobiet (z oknami na salę główną), umieszczane albo na piętrze - nad przedsionkiem czy pokojem kahału - albo dobudowywane z boku. Od przełomu wieków XVI i XVII obok sal podłużnych zaczęły się pojawiać kwadratowe, nieco później zaś podporządkowały się im kompozycyjnie pozostałe pomieszczenia synagogi, a układ całości stał się ściśle osiowy i symetryczny. Większe sale często przemieniały się przy tym w centralne hale, których cztery słupy czy kolumny wydzielały dziewięć pól sklepieniowych. Niekiedy słupy wiązały się z ''bimą'' jakby w wielką rozbudowaną kaplicę, zajmującą środek sali i komplikującą jej wyraz przestrzenny (np. synagoga w Pińsku).
** Autor: [[Adam Miłobędzki]], ''Zarys dziejów architektury w Polsce'', wyd. 3, Warszawa 1978, s. 218.
 
* W bożnicy było rojno jak w ulu. Ciężka woń gorejących świec, ludzki pot, zapach czarnej tabaki. Na stopniach przy wejściu siedzieli żebracy – starcy o czerwonych powiekach, ślepcy z bielmami, kulawi ze szczudłami lub bez szczudeł. Tuż koło drzwi, przy długim stole, szykowali się do modlitwy rzemieślnicy, krawcy i szewcy, tragarze nieuczeni, niepiśmienni – siedzieli barczyści lub chuderlawi, czysto wymyci, wspierając się ciężko na dębowych deskach stołu i zaglądając do modlitewnych książek, których nie potrafili czytać. Na podwyższeniu i przed ołtarzem, wzdłuż wschodniej ściany, siedzieli prominenci – ludzie bogaci lub mądrzy i uczeni, poważani i znani. Ojciec usadowił się w jednej ze środkowych ławek, nie zanadto na przedzie i nie zanadto w tyle. Trzymałem się poły jego kapoty i patrzyłem w sufit, na gwiazdy ze złoconego drzewa migające na firmamencie, który niegdyś był lakierowany i błękitny, a teraz okopcony i szary jak niebo przed słotą. Lwy skrzydlate nad ołtarzem poruszały potężnymi łbami i otwierały paszcze, ale nie słyszałem ich ryku. Gwar zagłuszał poszczególne dźwięki, słychać było tylko ten gwar, tonęły w nim pienia sześcioskrzydłych serafinów, wycie wichru pustynnego, modły starców i szlochanie kobiet, ukrytych za firankami na małej galeryjce. Zapach tabaki zatykał oddech, ludzie kichali i wycierali nosy, a za oknami zapadał zmierzch, szkiełka witraży mieniły się w świetle świec i w blasku dużego elektrycznego żyrandola.