Philipp Meyer: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
rozbudowa
nowe cytaty
Linia 3:
==''Syn''==
<small>(przeł. Jędrzej Polak, Wydawnictwo Poznańskie 2016)</small>
* Hiszpanie byli w Teksasie przez stulecia, ale nic z tego nie wyszło. (…) Apacze ze szczepu Lipan powstrzymali starych konkwistadorów. Potem nadeszli Komancze. Ziemia nie widziała nikogo takiego od czasów Mongołów: zepchnęli Apaczów do morza, rozbili hiszpańską armię i zamienili Meksyk w targ niewolników. Kiedyś widziałem, jak Komancze pędzili wieśniaków wzdłuż Pecos – setki za jednym zamachem, zupełnie tak, jak pędzi się bydło.<br />Rząd meksykański, pobity przez dzikich, opracował rozpaczliwy plan zasiedlenia Teksasu. Gwarantowano w nim, że każdy, kto przeniesie się na zachód od rzeki Sabine, dostanie za darmo cztery tysiące akrów ziemi [blisko tysiąc siedemset hektarów]. Drobny druk zapisano krwią. Stosunek Komanczów do obcych był niemal papieski w swej skrupulatności: katować i zabijać mężczyzn, gwałcić i zabijać kobiety, uprowadzać dzieci do niewoli albo do przysposobienia.
** Postać: pułkownik Eli McCullough
** Źródło: s. 14-1514–15.
** Zobacz też: [[Komancze]]
 
Linia 11:
** Źródło: s. 70.
** Zobacz też: [[lenistwo]], [[praca]]
 
* Kiedy podąża się wystarczająco długo własnym tropem, trop ten zamienia się z czasem w odcisk stóp potwora.
** Postać: Peter McCullough
** Źródło: s. 539.
 
* Następnego ranka krzyczeli na ulicach: Quanah Parker poddał się z ostatnimi Komanczami! Na całej ziemi zostało ich zaledwie tysiąc – dokładnie tylu, ilu mieszkało w wiosce Toshawaya – i teraz cały Teksas był otwarty dla białych. Powiedziałem Madeline, że muszę zostać sam, osiodłałem konia i pojechałem w górę rzeki Kolorado. Jechałem i jechałem, ale wciąż słyszałem nawoływania świniopasów i flisaków. Jechałem do późna w nocy, aż w końcu zrobiło się cicho. Wspiąłem się na brzeg, rozpaliłem ognisko i zawyłem do wilków. Ale żaden mi nie odpowiedział.
** Postać: pułkownik Eli McCullough
** Źródło: s. 577.
 
* O zmroku stanęliśmy na wzgórzu nad ostatnim szczepem Lipanów. Żyli tu od pięciuset lat. Czekaliśmy, aż ich ogniska zgasną. Wrzucaliśmy dynamit do tipi i strzelaliśmy do biegających Apaczów. Natarł na nas wspaniały wojownik, którego jedyną bronią był kozik, śpiewał pieśń śmierci. Ślepiec chciał wystrzelić z muszkietu, zza jago pleców wybiegła córka, która wiedziała, że broń nie jest nabita. Zamachnęła się na nas. Ją także zastrzeliliśmy. To były resztki narodu: squaw, kalecy i starcy, a nasza broń rozgrzała się tak bardzo, że strzelała sama z siebie; owijaliśmy uchwyt przy lufie chustami, ale i tak każdy został napiętnowany. (…)<br />Kiedy wzeszło słońce, znaleźliśmy dziewięcioletniego chłopaka. Zostawiliśmy go w spokoju jako świadka. W południe dotarliśmy do rzeki, a chłopak biegł z łukiem za nami. Przez dwadzieścia mil dotrzymywał kroku koniom, przez dwadzieścia mil biegł do utraty tchu.<br />Taki chłopak byłby wart tysiąca współczesnych ludzi. Zostawiliśmy go na brzegu rzeki. O ile wiem, ciągle mnie szuka.
** Postać: pułkownik Eli McCullough
** Źródło: s. 605-606.
** Zobacz też: [[Apacze]]
 
* Ojciec nie jest zły: jest prosty. Problemem są tacy jak ja, ci, którzy mają nadzieję, że potrafimy się wznieść ponad instynkty. Którzy mają nadzieję, że da się żyć wbrew naszej własnej naturze.
** Postać: Peter McCullough
** Źródło: s. 557.
 
* Patrząc na niego [ojca], zdałem sobie sprawę, że to człowiek z zupełnie innych czasów. Jest jak skamielina wypłukana ze strumienia albo rów na dnie oceanu. Pochodził z epoki, w której każdy brał to, co chciał i nie musiał się usprawiedliwiać.<br />Uświadomiłem sobie również, że nie różni się niczym od naszych sąsiadów: robią dokładnie to samo, choć w nowocześniejszy sposób. Potrzebują rasowego uzasadnienia, żeby usprawiedliwić własne kradzieże i morderstwa. Najbardziej postępowym z nich jest mój brat, Phineas, który nie ma nic przeciwko Meksykanom ani komukolwiek innemu, uważa natomiast, że wszystko jest kwestią ekonomii. Nauki, a nie uczuć. Silnych należy wspierać, słabi muszą zginąć. Żaden z nich nie widzi jednak, a raczej nie chce widzieć, że ciągle mamy wybór.
** Postać: Peter McCullough
** Źródło: s. 191-192191–192.
 
* Różnica między człowiekiem odważnym a tchórzem jest bardzo prosta. Chodzi o miłość. Tchórz kocha tylko siebie… (…) tchórz dba tylko o własne ciało. (…) Kocha je nad wszystko. Człowiek dzielny najpierw kocha innych, a siebie na końcu.
Linia 26 ⟶ 43:
** Zobacz też: [[kradzież]], [[bogactwo]]
 
* (…) w Teksasie było lepiej niż w Starych Stanach, gdzie – o ile nie było się synem właściciela plantacji – do wzięcia zostały tylko resztki z pańskiego stołu. Spisy ludności dowodzą, że klasy wyższe – Austini i Houstoni – z ochotą pozostawały obywatelami Meksyku, jeśli tylko mogły zachować ziemię. Ich potomkowie prowadzą propagandowe wojny, żeby oczyścić honor rodów i uznać przodków za ojców założycieli Teksasu. Jednak po prawdzie to ludzie tacy jak mój ojciec – goli jak święci tureccy – pchnęli Teksas do wojny.
** Postać: pułkownik Eli McCullough
** Źródło: s. 15.
Linia 33 ⟶ 50:
* Zastanawiała się, w jaki sposób zostanie zapamiętana. Nie zarobiła aż tyle, żeby rozdać majątek jak Carnegie i wymazać grzechy wiązane z jej nazwiskiem, zawiodła, nie wspięła się na najwyższą złocistą gałąź. Liberałowie będą świętować jej śmierć. Zapalą papierosy z marihuaną, pojadą na sushi i zjedzą surowe potrawy, które przebyły osiem tysięcy mil. Podczas kolacji ponarzekają na takich jak ona, a kiedy wrócą do domów, w sypialni będzie zimno, więc nacisną przycisk na ścianie, żeby się ogrzać. Przez cały czas skarżąc się na ceny ropy.
** Postać: Jeanne Anne McCullough, dziedziczka naftowej fortuny
** Źródło: s. 101-102101–102.
** Zobacz też: [[Andrew Carnegie]], [[ropa naftowa]]