Charles Bukowski: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Kubek332 (dyskusja | edycje)
notka,
Kubek332 (dyskusja | edycje)
Linia 36:
 
* Chryste, wszędzie spotykałeś kobiety i ponad 1/2 z nich była na tyle ładna, żeby je zerżnąć, ale można było tylko na nie patrzeć. Kto by wymyślił taki okrutny numer - Zresztą i tak wszystkie wyglądały w miarę podobnie - jeśli przymknąć oko na trochę tłuszczyku i jednej czy brak tyłka u drugiej - jak masa maków na łące. Którą byś wybrał? Która wybrałaby ciebie? To nie miało znaczenia i właśnie dlatego było takie smutne. A kiedy już wybór został dokonany, to i tak ci się nie układało, nikomu się nie układało, bez względu na to, co kto mówił.
 
* Kolejny dziwny wieczór. Wpadają do mnie ludzie, gadają, a ja nimi nasiąkam: przyszli rabini, rewolucjoniści z giwerami, agenci FBI, kurwy, poetki, młodzi wierszokleci z Uniwersytetu Stanowego, profesor z Loyoli jadący do Michigan, prof. z Uniwersytetu Kal w Berkeley, kolejny, który mieszka w Riverside, 3 czy 4 młodzików na gigancie, typowych obiboków z głowami pełnymi cytatów z Bukowskiego... i przez jakiś czas myślałem, że ta banda wejdzie mi z nogami do serca i zbezcześci mój cenny spokój, ale mam wielkie wielkie szczęście, bo każdy coś mi przyniósł i zostawił w prezencie i już nie muszę czuć się jak Jeffers w swojej kamiennej wieży, i mam też szczęście jeszcze dlatego, że sława, którą się cieszę, jest w dużej części cicha i dyskretna i raczej nie mam szans zostać drugim Henrym Millerem, z wielbicielami biwakującymi przed moim domem, bogowie okazali się dla mnie łaskawi, pozwalają mi nadal istnieć i cieszyć się dobrym zdrowiem, a nawet robić zapiski, obserwować, czuć dobro dobrych ludzi i czuć tę cudowność pełznącą po ręce jak zwariowana mysz. I choć jutro jest niewiadomą, to takie życie, podarowane mi w wieku 48 lat, to sama słodycz.
 
* Rasa ludzka zawsze budziła we mnie odrazę. Zasadniczo chodziło o chorobę wewnątrzrodzinnych relacji, obejmującą małżeństwo i dzielenie się władzą i wsparciem, która jak wrzód, jak trąd, zarażała następnie: naszego sąsiada, nasz blok, naszą dzielnicę, nasze miasto, nasz kraj, nasze państwo, nasz naród... wszyscy chwytali się nawzajem za tyłki ze strachu przed śmiercią, powodowani ogłupiającym instynktem przetrwania.