Opium w rosole: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m drobne redakcyjne
Linia 12:
===Aurelia Jedwabińska vel Genowefa===
{{osobne|Aurelia Jedwabińska}}
 
* A sama skoczyła jeszcze po…(…) Ojejusiu, o mało się nie wygadałam, że skoczyła po kwiaty!!!
** Źródło: s. 95
Linia 35 ⟶ 36:
===Janina Krechowicz (Kreska)===
{{osobne|Janina Krechowicz}}
 
* (…) może zbyt często lubimy wszytko zwalać na jakąś, no, siłę wyższą, która nam uniemożliwia to czy owo… podczas gdy wiele rzeczy, a już na pewno to, jacy jesteśmy, zależy głównie od nas samych.
** Źródło: s. 115
 
* Nikt nie ma prawa do nienawiści.
** Źródło: s. 149
 
Linia 67 ⟶ 69:
===Gabriela Pyziak (z d. Borejko)===
{{osobne|Gabriela Borejko}}
 
* Każdy jest doświadczony przez życie. (…) Ale to nie może automatycznie oznaczać pesymizmu.
** Źródło: s. 215
Linia 94 ⟶ 97:
** Zobacz też: [[tombak]]
 
* – Aurelia nie cierpi rosołu! Nienawidzi! Trzeba ją zmuszać, żeby przełknęła choć łyżkę! Czy może to był jakiś specjalny rosół?…<br /> – Zwykły chudy rosołek.<br /> – Może… jakaś specjalna przyprawa?…<br />Pani Borejko roześmiała się.<br /> – Może. Przyprawa pana Ogorzałki. Zresztą potem i Gabrysia, moja córka, przyprawiała, i ja. To niezawodna przyprawa. Wszystko z nią smakuje, nawet suche ziemniaki.<br /> – Maggi? – dopytywała się Ewa całkiem już natarczywie, po czym zreflektowała się i pokryła zmieszanie suchym śmieszkiem. – Albo może jakiś narkotyk?<br /> – Może to i narkotyk: trochę serca – śmiała się pani Borejko.
** Źródło: s. 221
 
Linia 130 ⟶ 133:
** Zobacz też: [[doświadczenie]], [[klęska]]
 
* – (…) jestem tylko człowiekiem doświadczonym przez życie i dlatego – pesymistą.<br /> – Każdy jest doświadczony przez życie. Ja również – oświadczyła Gabriela. – Ale to nie może automatycznie oznaczać pesymizmu (…). Pesymizm jest (…) słabością ludzi małodusznych.
** Źródło: s. 215
 
Linia 148 ⟶ 151:
** Źródło: s. 66, 67
 
* – No, to dobranoc pani i dziękuję.<br /> – Nie ma za co – powiedziała przymilnie pani Lisiecka. – Nie ma za co.<br />Przez krótką, pełną irytacji chwilę Ewa gotowa była przyznać jej rację.
** Źródło: s. 178
 
Linia 179 ⟶ 182:
** Źródło: s. 149, 150
 
* – Zostań, Eugeniuszu, bardzo cię proszę – z naciskiem powie działa Ewa. – Zostań w domu i czekaj na moje dziecko.<br /> – O, nie, chwileczkę – zaoponował pan Jedwabiński. – Idę z tobą. Ostatecznie, to także i moje dziecko.<br /> – Jakoś rzadko o tym pamiętasz! – wybuchnęła Ewa. – Zazwyczaj całkiem cię ona nie obchodzi! Biedna mała! Traktujesz ja jak zabawkę, jak… jak tresowaną małpkę! Potrzebna ci jest tylko po to, żeby deklamowała wierszyki, kiedy przyjdzie twój dyrektor!<br /> – A tobie nie jest potrzebna wcale! Nawet do wierszyków! – wrzasnął rozżalony małżonek. – Obcym ją oddajesz, bo ci przeszkadza! Całymi dniami nie ma jej w domu! Co to za dom zresztą! To nie dom, tylko wystawa mebli! Nic dziwnego, że dziecko wolało uciec! Ja też co dzień uciekam!
 
** Źródło: s. 202, 203