Autostopem przez galaktykę (powieść): Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
rekat.
m typo
Linia 9:
* Dziś musi być czwartek. Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki.
 
* Dość długo trwało, nim Trillian rozgryzła Zaphoda. Jedną z największych trudności było nauczenie się odróżniać, kiedy udaje głupiego, by ośmielić swych rozmówców, kiedy udaje głupiego, bo nie chce mu się myśleć i woli pozostawić to komuś innemu, kiedy bezczelnie udaje głupiego, by ukryć, że tak naprawdę nie wie o co akurat chodzi, a kiedy rzeczywiścirzeczywiście jest głupi.
 
* Hej, czy wihasz tego zażytnego froda, Forda Prefecta? Ten to wie, gdzie ma ręcznik. (Wihać - znać, wiedzieć, spotkać, uprawiać seks; zażytny - zadziwiająco przytomny facet; frod - naprawdę zadziwiająco przytomny facet.).
 
* Istnieje wiele wątpliwości związanych z życiem. Kilka najbardziej znanych to: Dlaczego rodzi się człowiek? Dlaczego umiera? Dlaczego tyle czasu między jednym i drugim lubi nosić zegarek elektroniczny?
 
* Jeśli ludzie nie poruszają nieustająco ustami, zaczynają pracować im mózgi.
 
* Na dalekich peryferiach Galaktyki, w nieciekawym zakamarku na końcu jej zachodniego ramienia, świeci mizerne żółte słońce. Wokół niego, w odległości około stu pięćdziesięciu milionów kilometrów, krąży nieważna, mała niebieskozielona planeta, zamieszkana przez pochodzące od małp bioformy &ndash; tak zadziwiająco prymitywne, że do dziś uważają zegarki elektroniczne za świetny wynalazek.<br>Planeta ta ma, a raczej miała pewien problem &ndash; większość mieszkających na niej ludzi była ciągle nieszczęśliwa. Przedstawiano różne propozycje, jak temu zaradzić, ale większość pomysłów dotyczyła głównie modyfikacji obiegu zielonych kawałków papieru, co było o tyle zdumiewające, że przecież to nie te zielone papierki były nieszczęśliwe.<br>Tak więc problem nie znikał. Szerzyły się podłość, miernota i ubóstwo, dziadowali nawet ci, którzy mieli elektroniczne zegarki.<br>Coraz więcej mieszkańców planety uważało, że popełniono wielki błąd, schodząc z drzew. Niektórzy twierdzili nawet, że błędem było wchodzenie na drzewa i nigdy nie powinien był opuścić głębin oceanów.
Linia 32:
**Opis: Prosser do Artura Denta.
 
* &ndash; Plany były wywieszone...<br> &ndash; Wywieszone? By je znaleźć, musiałem zejść do piwnicy!<br> &ndash; Tam jest dział informacji.<br> &ndash; Potrzebowałem latarki.<br> &ndash; No, może światło było zepsute.<br> &ndash; Schody też.<br> &ndash; Znalazł pan jednak ogłoszenie, nie?<br> &ndash; Znalazłem. Tak, znalazłem - stwierdził Artur. - Było wywieszone na dole zamkniętej szafy na akta, stojącej w nieużywnymnieużywanym klozecie, na drzwiach którego napis ostrzegał: UWAGA ZŁY LEOPARD!
 
* (...) prawie dwa tysiące lat po tym, jak pewien człowiek został przybity gwoździami do drzewa, bo twierdził, iż byłoby wspaniale, gdyby tak dla odmiany ludzie spróbowali być mili względem siebie
Linia 38:
* Ryba Babel - spokojnym głosem mówił przewodnik Autostopem przez Galaktykę - to mała, żółta, podobna do pijawki i najprawdopodobniej najdziwniejsza rzecz we wszechświecie. Żeruje na energii prądów mózgu, którą pochłania nie od swego nosiciela, ale istot go otaczających. Absorbuje wszystkie częstotliwości nieświadomego myślenia i żywi się nimi. Następnie wydziela do umysłu nosiciela telepatyczną macierz, składającą się z częstotliwości świadomego myślenia oraz sygnałów nerwowych wychwyconych z centrów mowy w mózgu żywiciela. Wynikająca z tego praktyczna korzyść jest taka, że z rybą Babel w uchu rozumie się natychmiast każde słowo mówione w jakimkolwiek języku. Słyszane wzroce językowe są dekodowane przez macierz prądów mózgowych, którą ryba Babel wysłała do mózgu nosiciela. Powstanie czegoś tak szalenie praktycznego wyłącznie przez przypadek wymaga nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, stąd kilku myślicieli postanowiło uznać, że ryba Babel jest ostatecznym i decydującym dowodem na nieistnienie Boga. Argumentacja przebiega mniej więcej tak: Odmawiam udowadniania, że istnieję - mówi Bóg - gdyż dowody są nie do pogodzenia z pojęciem wiary, a bez wiary jestem niczym. Ale - mówi człowiek - ryba Babel jest oczywistym objawieniem, nieprawdaż? Nie mogłaby się wykształcić przypadkowo. Ryba Babel udowadnia, że istniejesz, i dlatego - zgodnie z Twoją argumentacją - nie istniejesz. Quod erat demonstrandum. O Boże! Zupełnie o tym nie pomyślałem - mówi Bóg i natychmiast znika jak chmura logiki. No, to było proste - stwierdza człowiek, udowadnia na bis, że czarne jest białe, i ginie na pierwszych pasach. Większość czołowych teologów twierdzi, że ten spór to szwindel, co jednak nie przeszkodziło Oolonowi Colluphidowi zbić wielki majątek na zrobieniu z niego czołowego wątku swego bestsellera "Mój Boże, to by było na tyle". Biedna ryba Babel, skutecznie znosząc wszelkie przeszkody w porozumiewaniu się różnych narodów i kultur, ma na sumieniu więcej wojen, i do tego krwawszych, niż ktokolwiek inny w całej historii stworzenia.
 
* &ndash; Słuchaj no! Istnieje jeszcze masa rzeczy, o których nic nie wiesz! Co na przykłąd sądzisz o tym ? Dadadadu (pierwszy takt V symfonii Beethovena) Niczego to w tobie nie wzbudza ?! <br>&ndash; Nie. Niezupełnie, ale zaśpiewam cioci.
** Opis: Artur Dent do vogońskiego wartownika.