Bal maskowy: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 6:
** Zobacz też: [[definicja]], [[slogan]]
 
* Nazywała się Jowita, i tyle. Więc Jowita kończąc szkołę średnią postanowiła pojechać na wyższe studia do Polski. Przyjechała zaraz po maturze i zapisała się do Szkoły Dziennikarskiej, ale jej hobby była fotografia. Praktykowała w Warszawie u najlepszych fotografów i podobno miała duży talent w tym kierunku. Agnieszka poznała ją w zeszłym roku na Kalatówkach w czasie jamboree i zaprzyjaźniły się od razu. Była to naprawdę zupełnie wyjątkowa dziewczyna. Pełna temperamentu, inteligencji, dowcipu i w ogóle wszelkich zalet. Agnieszka nie mogła się pogodzić z tym, że Jowita już wyjechała, że może nigdy więcej się nie zobaczą. No, ale nie o to wszystko chodzi, a raczej o niezwykłe spotkanie na maskaradzie. Więc Jowita przyjechała wtedy do Krakowa do Agnieszki, bo umówiły się, że pójdą na tę maskaradę. To miała być ostatnia zabawa na pożegnanie z Polską, bo zaraz potem Jowita wracała już na stałe do Australii. Niestety, nie udało się. W przeddzień Agnieszka zachorowała na ciężką grypę. Jowita nie chciała pójść bez niej, ale przyszli chłopcy, z którymi one się umówiły, i dała się ubłagać. Nie przebierała się w żaden kostium, bo to nie w jej stylu. Bawiła się dość dobrze. Ona jest taka, że wszędzie dobrze się bawi, i wszyscy, którzy są z nią razem, też muszą się dobrze bawić. Nad ranem spotkała w garderobie Mikę, która zdejmowała swój wschodni strój, żeby się ubrać w suknię i iść do domu. Poprosiła ją, żeby jej pozwoliła przymierzyć. Coś jej tam nagle strzeliło do głowy. Była ciekawa, jak w tym będzie wyglądała i jak będzie się czuła. No i wtedy spotkała mnie. Jak twierdzi Agnieszka, poczuła do mnie od razu ogromną sympatię. Chciała naprawdę wyjść ze mną. Pobiegła się przebrać, a gdy wyszła przed akademię, gdzie umówiliście się, spotkał ją ogromny zawód.<br>- Podeszła do ciebie - mówiła Agnieszka - a ty jej nie poznałeś. Podeszła do ciebie z uśmiechem i powiedziała: "No co?", a ty popatrzyłeś na nią ze złością i odpowiedziałeś: "Niech mi pani da święty spokój. Niech się pani czepi kogo innego." Wtedy ona odeszła, przyszła do domu i opowiedziała mi to wszystko ze szczegółami. To jest smutna historia.<br>Leżałem obok Agnieszki i milczałem.<br>- To niemożliwe - powiedziałem po chwili.<br>- Co niemożliwe? Dlaczego? Czy fakty się nie zgadzają.<br>- Zgadzają się. Ale niemożliwe, żebym ja odpowiedział tak niegrzecznie jakiejkolwiek kobiecie.<br>- E, tylko ci się tak zdaje. Umiesz być czasem bardzo ordynarny!<br>- Ja ordynarny!<br>- Nie widzisz tego, ale tak jest. Nawet ludzie zwracają na to uwagę.<br>Powoływanie się na opinię nie określonych bliżej ludzi jest najbardziej zdradzieckim argumentem kobiet w dyskusjach z nami. Trudno dowieść, że tak nie jest. Człowiek zostaje zepchnięty do defensywy, a po chwili sam sobie zaczyna wydawać się winnym. Sprzeczka na temat moich brutalnych form bycia ciągnęła się długo, choć niespecjalnie tym razem gwałtownie. Byłem z tego zadowolony. Mogłem ukryć wrażenie, które wywarło na mnie opowiadanie Agnieszki. Wszystko wydawało się istotnie prawdą. Ale jakżeż jest możliwe, bym nie poznał Jowity? Mojej Jowity? Nie znałem jej twarzy rzeczywiście. Ale oczy? I w ogóle cała postać? Ona cała, która w przeciągu wydała mi się najbliższą na świecie istotą?<br>- Zostaw już to wszystko, Agnieszko - powiedziałem - jeżeli panna Jowita czuje się obrażona, mogę ją w każdej chwili przeprosić.<br>- I ty jeszcze śmiesz się kłócić, że nie jesteś cham? Jesteś straszny cham. Pomyśleć, że ta biedna Jowita wyjechała w przekonaniu, iż spotkała najbardziej delikatnego, subtelnego i niezwykłego chłopca na świecie.<br>- Mimo że odezwałem się do niej tak ordynarnie?<br>- Mimo. Uważała, że to dlatego, że czekasz na nią i drażnią cię wszystkie kobiety, które nie są nią.<br>- I słusznie uważała - zawołałem tryumfalnie - ale dlaczego mi nie powiedziała, że to ona?<br>- Wiesz, jeszcze tego brakowało, żeby dziewczyna, którą podrywasz, proponujesz jej jakieś dwuznaczne śniadanka i w ogóle prawie chcesz się z nią żenić, żeby ci się ta dziewczyna nagle przedatawiałaprzedstawiała.<br>- Ale to było późno w nocy, a nawet nad ranem, i ja byłem zalany. No, mogło mi się coś pomylić w głowie.<br>- Oj, mogło, mogło - mruknęła Agnieszka - ale naprawdę nie jest konieczne, żebyś tak gwałtownie tłumaczył się przede mną, że nie uwiodłeś innej dziewczyny.<br>Porwała mnie złość, ale powiedziałem spokojnie:<br>- Ty, małpo. Zastanawiam się, co mam z tobą zrobić, i zupełnie nie wiem.
** Autor: [[Stanisław Dygat]], ''Disneyland''