Charles Bukowski: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
→‎Z szynką raz!: Poprawa formatowania tekstu (część wyświetlała się jako code)
m formatowanie automatyczne
Linia 20:
* Nareszcie sam, po raz pierwszy od pięciu dni. Byłem człowiekiem, któremu świetnie służy samotność. Rozkwitałem dzięki niej, a jej brak był dla mnie czymś tak uciążliwym, jak dla innych brak wody czy pożywienia. Każdy dzień, w którym nie było mi dane jej zaznać, osłabiał mnie. Nie traktowałem tego jako powód do dumy; raczej jako formę uzależnienia. Panująca w pokoju ciemność była dla mnie jak słoneczny blask. Wypiłem łyk wina.
 
* – Niesamowity z ciebie facet. Dużo czasu spędzasz samotnie, prawda?<br /> – Owszem.<br /> – Co się złego zdarzyło?<br /> – Byłem już chory na długo przedtem, nim mnie poznałaś.<br /> – A teraz też jesteś?<br /> – Nie.<br /> – No to co się stało?<br /> – Nie lubię ludzi.<br /> – Myślisz, że to jest w porządku?<br /> – Pewnie nie.<br /> – A zaprosisz mnie któregoś wieczoru do kina?<br /> – Może.
 
* Piłem, nie wychodząc nawet z łóżka, przez jakieś trzy czy cztery dni. Nie mogłem się przemóc, by wziąć do ręki gazetę z ofertami. Sama myśl o tym, że znowu znajdę się naprzeciw jakiegoś siedzącego za biurkiem faceta i będę mu musiał opowiadać, jak mi zależy na pracy, jakie mam nadzwyczajne kwalifikacje, była dla mnie nie do zniesienia. Powiem szczerze: byłem przerażony życiem, tym wszystkim, co człowiek zmuszony jest robić, tylko po to, by mieć na jakąś strawę, kąt i odzienie. Dlatego właśnie nie wstawałem z łóżka i piłem. Kiedy pijesz, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje ci nogę z gardła.
Linia 30:
* Tak się jakoś dziwnie składało, że ilekroć wychodziłem z mego pokoju na korytarz, stała tam Gertruda. Wspaniała była. Emanowała czystym, skondensowanym seksem, prowokowała aż do bólu – i wiedziała, że to robi, grała tym, dawkowała kropla po kropli, przyzwalając łaskawie, żebym trochę pocierpiał. Najwyraźniej sprawiało jej to radość. A ja znowu tak strasznie z tego powodu nie cierpiałem. Spokojnie mogła mnie przecież odstawić na boczny tor i nie pozwolić mi – nawet z dala, w przelocie – tym się ekscytować. Jak większość mężczyzn, którzy znaleźliby się na moim miejscu, wiedziałem doskonale, że nie dostanę od niej nic – że nie będzie intymnych rozmów, ekscytujących jazd kolejką górską w lunaparku, długich spacerów w niedzielne popołudnia – póki nie złożę jej pewnych dziwacznych obietnic.
 
* – Żonaty jesteś, Manny?<br /> – Co ty!<br /> – Kobitki?<br /> – Czasami. Ale nigdy na dłużej.<br /> – W czym problem?<br /> – Kobieta to zajęcie na cały etat. Każdy musi wybrać sobie fach i się go trzymać.<br /> – Rzeczywiście. Jest to jakiś emocjonalny drenaż.<br /> – Fizyczny również. Przecież one się chcą na okrągło pierdolić.<br /> – Znajdź sobie taką, z którą byś to lubił robić.<br /> – Akurat. Wystarczy, że pijesz albo grasz. Zaraz ci powie, że to „niszczy miłość”.<br /> – To znajdź sobie taką, która lubi gorzałę, hazard i ruchanko.<br /> – A po co komu taka kobieta?
 
==''Kobiety''==
Linia 71:
** Źródło: ''Wyznania faceta tak dalece zbzikowanego, że żyje z bestiami''
 
* Jeanie wyglądała normalnie, wręcz zdrowo. Ale naprawdę lubiła whisky. Piła równo ze mną. Zszedłem na dół w przypływie pożądania, ale już go nie czułem, to znaczy, gdyby miała w sobie coś świńskiego, coś nieprzyzwoitego albo jakąś skazę (zajęczą wargę, cokolwiek), miałbym większą ochotę do działania. Przypomniała mi się historia, którą przeczytałem kiedyś w "Informatorze„Informatorze wyścigowym"wyścigowym” o rasowym ogierze, którego nie mogli zmusić do pokrycia klaczy. Wyszukiwali mu najpiękniejsze sztuki, ale ogier zawsze uciekał. Potem ktoś, kto się na tym znał, wpadł na pomysł. Wysmarował piękną klacz błotem i ogier natychmiast ją pokrył. Chodzi o to, że ogier miał kompleks niższości, toteż dopiero kiedy klacz była zabłocona i pobrudzona, mógł w końcu poczuć się równy lub nawet lepszy od niej. Wygląda na to, że umysły koni i mężczyzn nie różnią się tak bardzo.
** Źródło: ''Facet z ikrą''
 
Linia 93:
 
* Różnica między Demokracją a Dyktaturą jest taka, że w Demokracji najpierw się głosuje, a potem dostaje rozkazy; w Dyktaturze nie marnuje się czasu na głosowanie.
 
 
==''Z szynką raz!''==
Linia 101 ⟶ 100:
** Źródło: ''Z szynką raz''
 
*- Ten mały chłopiec to Henry?<br />- Tak.<br />- Patrzy i nic nie mówi.<br />- Tak żeśmy go nauczyli.<br />- Cicha woda brzegi rwie.<br />- On tylko rwie ubrania.
 
==Inne==
Linia 116 ⟶ 115:
 
* Na lotnisku czekał na mnie z żoną. Ponieważ miałem ze sobą bagaż, poszliśmy od razu do samochodu.<br />– Mój Boże, nigdy nie widziałem nikogo, kto by tak wyglądał, wychodząc z samolotu – zauważył Keesing.<br />Miałem na sobie płaszcz mojego nieżyjącego ojca, o wiele za duży. Spodnie były za długie, mankiety całkiem zakrywały buty, co zresztą bardzo mi odpowiadało, ponieważ skarpetki nie pasowały do spodni, a buty miały zupełnie ścięte obcasy. Nie przepadałem za fryzjerami, więc sam obcinałem sobie włosy, jeśli akurat nie miałem pod ręką kobiety, która zrobiłaby to za mnie. Nie lubiłem się golić, toteż co kilka tygodni przystrzygałem brodę nożyczkami. Mimo kiepskiego wzroku nie lubiłem nosić okularów i zakładałem je tylko do czytania. Miałem własne zęby, ale nie było ich zbyt wiele. Moja twarz była przekrwiona od picia, zwłaszcza wielki czerwony nochal. Światło raziło mnie w oczy i mrużyłem je, spoglądając niepewnie spomiędzy zapuchniętych powiek. Pasowałbym do każdej dzielnicy mętów na świecie.<br />Ruszyliśmy.<br />– Spodziewaliśmy się kogoś zupełnie innego – powiedziała Cecylia.<br />– Tak?<br />– Chodzi mi o to, że mówisz tak cicho i wyglądasz na łagodnego człowieka. Bill spodziewał się, że wysiądziesz z samolotu zalany w trupa, z przekleństwami na ustach i będziesz się dobierał do każdej napotkanej kobiety.<br />– Nigdy nie silę się na wulgarność. Czekam, aż przyjdzie sama.<br />– Twój występ zaplanowano na jutrzejszy wieczór – poinformował mnie Bill.<br />– Świetnie, w takim razie dziś możemy się zabawić i zapomnieć o wszystkim.<br />Pojechaliśmy dalej.
 
 
* Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być.
Linia 122 ⟶ 120:
* Miłość, to jakby zobaczyć mgłę o poranku, kiedy się przebudzisz a słońce jeszcze nie wzeszło. To trwa właśnie tę krótką chwilę a potem się wypala. Miłość jest mgłą, która się spala wraz z pierwszym brzaskiem rzeczywistości.
** Źródło: film ''Bukowski: Born into this'', 2003