Donatien Alphonse François de Sade: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m lit.
m ort.. dr zmiana
Linia 1:
[[Plik:Sade (van Loo).png|mały|<center>Donatien Alphonse François de Sade</center>]]
'''[[w:Donatien Alphonse François de Sade|Donatien Alphonse FrancoisFrançois de Sade]]''' zwany markizem de Sade (1740–1814) – markiz de Mazan, hrabia La Coste, francuski pisarz, libertyn, skandalista, kontrowersyjny filozof; od jego nazwiska wywodzi się termin ''[[sadyzm]]''.
{{wulgaryzmy}}
==Dzieła==
[[Plik:De Sade sodomy.jpg|mały|Ilustracja z pierwszego wydania książki ''Nowa Justyna, czyli Nieszczęścia cnoty'']]
[[Plik:Juliette Sade Dutch.jpg|mały|Ilustracja z ''Historii Julietty'']]
===''Dialog między Księdzem,księdzem a Umierającymumierającym''===
* Aby przekonać się, że twój bóg jest urojeniem, nie trzeba mi żadnego innego rozumowania jak takie, które dostarcza mi pewności, że jest on zbędny.
 
* Czyż nie więcej to warte niż konanie w otoczeniu księży, którzy zakłócają ostatnie chwile życia niepokojem, groźbami i rozpaczą? Nie, chcę pokazać twoim bigotom, że można umrzeć spokojnie nie upodabniając się do nich; chcę ich przekonać, że nie religii potrzeba, aby skonać w równowadze ducha, ale tylko odwagi i rozsądku. (...)
 
* Gdzie nie ma zrozumienia, tam wiara jest martwa i w takim przypadku ci, co utrzymują, że rozumieją, są oszustami.
Linia 24:
* Skoro możliwe jest, że natura sama jedna stworzyła to, co ty przypisujesz swemu bogu, po co chcesz dać jej pana?
 
* (...) to jedynie może uchodzić za cud, co jest sprzeczne z naturą; a któż zna ją na tyle, by ośmielał się to stwierdzić.
 
* (...) tworząc swe urojenia, nie wyrządziłeś mi żadnej przysługi, nie oświeciłeś mego umysłu, lecz zmąciłeś go i miast wdzięczności, winien ci jestem nienawiść.
 
* Twój bóg to maszyna; stworzyłeś ją, by służyła twym namiętnościom i to one wprawiły ją w ruch; lecz skoro krępuje ona moje namiętności, nie dziw się, że ją odrzuciłem.
Linia 49:
* Przyznaję nawet, że o wiele bardziej cieszę się wiedząc, że moja reputacja jest zła, niż cieszyłabym się z dobrej. Zapamiętaj, Julietto, że reputacja nie ma żadnej wartości, nie rekompensuje nam nigdy ofiar, jakie składamy na jej ołtarzu. Ten, kto zabiega o swą chwałę, dręczy się tak samo jak ten, kto o nią nie dba. Pierwszy obawia się wciąż, że to cenne dobro mu umknie, drugi lęka się swej beztroski. Jeśli na drodze cnoty jest więc tyle samo cierni co na drodze występku, to po co zadręczać się wyborem? Czy nie lepiej polegać po prostu na naturze i słuchać tego, co ona nam zaleca?
 
* Sumienie (...) nie jest wszędzie takie samo. jest niemal zawsze rezultatem obyczajów i klimatu, skoro na przykład Chińczycy nie stronią od zachowań które by przerażały Francuzów.
 
* Tak, przyznaję, miłuję zbrodnie! Ona jedynie pobudza me zmysły; zasady jej wyznawać będę do ostatniej chwili życia! Jakaż moc boska czy ludzka, jest w stanie przeciwstawić się moim pragnieniom, skoro wolna jestem od jakichkolwiek religijnych bojaźni, skoro dzięki swoim wpływom i bogactwu stoję ponad prawem? Przeszłość dodaje mi odwagi, teraźniejszość mnie pobudza, nie lękam się bynajmniej przyszłości; ufam więc że reszta mojego życia znacznie przewyższy te pierwsze zbłądzenia mojej młodości. Natura stworzyła ludzi po to jedynie, aby radowali się na ziemi; to jej najświętsze prawo – i ono właśnie panować będzie zawsze w mym sercu!
Linia 55:
 
===''Justyna, czyli Nieszczęścia cnoty''===
* Błędem byłoby sądzić, że to uroda kobiety pobudza najbardziej świadomość libertyna. Działa tu raczej rodzaj występku, który w świetle praw wiąże się z jej posiadaniem. Dowodem na to jest fakt, że im bardziej posiadanie jakiejś kobiety staje się występne, tym bardziej jest rozpalające. Mężczyzna sycący się kobietą odebraną mężowi czy dziewczyną porwaną rodzicom jest bez wątpienia bardziej upojony niż mąż korzystający z łask swojej żony; a im czcigodniejsze są zrywane więzy, tym rozkosz jest większa...większa…
** Zobacz też: [[kobieta]], [[rozkosz]]
 
Linia 62:
* Koncepcja miłości bliźniego jest chimerą, którą zawdzięczamy chrześcijaństwu, a nie naturze. Wyznawca Nazarejczyka, prześladowany, nieszczęśliwy i w konsekwencji pełen bezsiły, uciekający się do nawoływania o tolerancję i człowieczeństwo, koniecznie musiał ustanowić te paradoksalne stosunki między ludźmi, chroniły one jego życie i zapewniały mu pomyślność. Lecz filozof nie uznaje tych idiotycznych relacji. Widzi i poważa w świecie tylko siebie i do siebie samego wszystko odnosi. Jeśli niekiedy kogoś oszczędza lub rozpieszcza, to zawsze odpowiednio do korzyści, jaką spodziewa się uzyskać. Czy poza tym inni są mu do czegoś potrzebni? Czy nie osiągnie nad nimi przewagi dzięki swej sile? Wyrzeknie się tedy na zawsze wszystkich naiwnych koncepcji człowieczeństwa i dobroczynności, którym dotychczas poddawał się z wyrachowania. Nie będzie się dłużej obawiał czynić wszystkiego tylko dla siebie, czerpać z wszystkiego, co go otacza, i nie bacząc na cenę, jaką ponoszą inni za jego przyjemności, zaspokoi je bez wahania i skrupułów.
 
* ... miłość to sentyment błędnych rycerzy, którym do głębi gardzę i którego nigdy nie doświadczyłem. Posługuje się kobietą z konieczności, podobnie jak okrągłym i pojemnym naczyniem w innej potrzebie; nie żywię wobec indywiduum, które dzięki mojemu bogactwu i mojej władzy służy mym żądzom, ani tkliwości, ani szacunku...szacunku…
** Opis: wykład Rolanda.
** Zobacz też: [[miłość]], [[kobieta]]
 
Linia 70:
* Największa przysługa, jaką należało wyświadczyć ludziom, powinna polegać na natychmiastowym ukatrupieniu pierwszego szarlatana, który odważył się mówić im o jakimś Bogu! Ileż krwi zaoszczędziłoby światu to jedno morderstwo!
 
* (...) natura niewiele sobie robi z tych tajemnic, które my z niedorzecznością otaczamy kultem.
 
* Niełatwo jednak dobre serce uczynić zatwardziałym – broni się ono przed niemoralnymi rozumowaniami, a rozkosze, które miałyby je pocieszyć, choć pochodzą z umysłu pięknego, jaśnieją blaskiem fałszywym.
 
* Nie ma żadnej proporcji między tym, co dotyka nas, a tym co dotyka innych. Pierwsze poznajemy fizycznie, drugie odnosi się do nas tylko moralnie, a doznania moralne są zawsze zwodnicze; nie ma prawdy poza wrażeniami fizycznymi...fizycznymi…
 
* Niesprawiedliwe uprzedzenia każą tu wierzyć, iż ten jest winien zbrodni, kto wydaje się zdolny do jej popełnienia. Stan oskarżonego decyduje o powszechnych wobec niego uczuciach; a skoro za niewinnością jego nie przemawiają ani pieniądze, ani tytuły udowodnione jest tym samym, że nie może być niewinny.[...] (…) Czasy, które nadejdą, z pewnością nie będą już oglądały tego bezmiaru okropności i niesławy.
 
* Powodzenie występku jest niczym błyskawica. Jej zwodnicze światło tylko na chwile rozjaśnia atmosferę, aby natychmiast strącić w otchłań nieszczęśnika, którego oślepiło.
Linia 96:
* Nic tak nie pobudza lubieżności, jak mała rozkoszna zmiana.
 
* Och, jakąż zagadką jest człowiek! (...) I właśnie dlatego pewien myślący jegomość powiedział, że lepiej go jebać niż usiłować zrozumieć.
 
===''Zbrodnie miłości''===
* Zawsze byłem przejęty tak wielkim respektem dla Pisma Świętego, zawsze wierzyłem, że niebo stoi otworem przed tymi, którzy naśladują bohaterów tej świętej księgi...księgi… Ach, mój drogi! Nie dziwi mnie już szaleństwo Pigmaliona! Czyż historia świata nie jest pełna podobnych słabostek? Nie trzebaż było od tego zacząć, aby zaludnić ziemię? A w jaki sposób mogło to stać się zbrodnią, jeśli wówczas nią nie było? Co za niedorzeczność! Młoda dziewczyna nie może mnie podniecać, ponieważ miałem nieszczęście przyczynić się do wydania jej na świat?! To, co winno najbardziej ją do mnie zbliżyć, ma być powodem oddalenia? Mam patrzeć na nią chłodno i obojętnie, ponieważ jest do mnie podobna, ponieważ płynie w niej moja krew, a więc dlatego, że jednoczy w sobie wszystkie zalety zdolne wzbudzić najgorętszą miłość! Co za sofizmaty, co za bzdury! Zostawmy głupcom obowiązek poszanowania tych śmiesznych zakazów; nie dotyczą one umysłów takich jak nasze. Królestwo piękna i święte prawa miłości nie mają nic wspólnego z nędznymi konwencjami społecznymi. Usuwają je precz swoim blaskiem, podobnie jak promienie słońca oczyszczają.
 
===Pozostałe dzieła===
Linia 111:
* Powściągliwość jest niedorzeczną cnotą – mężczyzna urodził się po to, by używać rozpusty.
 
* Wilki pożerające jagnięta, owce pożerane przez wilki, silny, który poświęca słabego, słaby, będący ofiarą siły – oto natura, jej zmysły i prawa. Odwieczna akcja i reakcja. Natłok cnót i występków, słowem, doskonała równowaga, wynikająca z równych proporcji dobra i zła na ziemi. Równowaga niezbędna dla utrzymania wszechświata i życia, bez której wszystko zostałoby unicestwione w jednej chwili. (...) natura byłaby niezmiernie zdumiona, gdyby nagle mogła z nami podyskutować i gdyby się dowiedziała, że zbrodnie, które jej służą, przestępstwa, których wymaga i do których nas pobudza, są karane przez prawa zapewniające nas, że stanowią odbicie jej zasad. Głupcze, odpowiedziałaby, śpij, jedz, popijaj i bez lęku dokonuj tych zbrodni, skoro uznasz je za słuszne i wszystkie te rzekome występki cieszą mnie i pragnę ich, skoro cię do nich inspiruję. Tylko od ciebie zależy określenie, co jest ze mną sprzeczne lub co mnie zadowala. Pamiętaj, że nie masz w sobie niczego, co nie należałoby do mnie, nic, czego bym ci nie dała z powodów, których znać nie musisz. Najstraszniejsze z twych działań, podobnie jak najbardziej cnotliwe postępowanie kogoś innego, to tylko odmienne sposoby służenia mi. Nie powstrzymuj się więc przed czymkolwiek, drwij z ludzkich praw, umów społecznych i bogów, idź jedynie za moim głosem i wierz mi, że jeśli z mego punktu widzenia istnieje zbrodnia, to jest nią tylko nieposłuszeństwo wobec zamiarów, którymi cię natchnęłam, wyrażające się w twoim oporze czy w twoich sofizmatach (...). ziemię z mgieł, którymi spowita jest noc.
** Zobacz też: [[zbrodnia]], [[natura]]
 
Linia 117:
 
==Inne==
* Jestem antyjakobitą [sic!], jakobinów śmiertelnie nienawidzę; uwielbiam króla, ale żywię odrazę do dawnych nadużyć; cenię niektóre artykuły konstytucji, inne mnie odstręczają. Chciałbym, aby przywrócono szlachcie całą jej świetność, gdyż pozbawienie jej blasku na nic się nie przydaje. Chciałbym, aby monarcha był przywódcą narodu. Nie życzę sobie za to zgromadzenia narodowego, wolałbym dwie izby jak w Anglii [...](…) Oto moje wyznanie wiary. Kim jestem, arystokratą czy demokratą...demokratą…?
** Opis: fragment listu do mecenasa Gaufridy’ego z grudnia 1791 r.
** Źródło: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
Linia 125:
 
* Można odkupić łóżka, stoły, komody, ale nie sposób odkupić idei!
** Opis: o rękopisach tworzonych przez 13 lat i utraconych w zburzonej Bastylii, w liście do mecenasa Gaufridy’ego z maja 1790 r.
** Źródło: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
* Na pomoc! Mordują więźniów Bastylii!
** Opis: okrzyk zza krat, skierowany do tłumu zgromadzonego 2 lipca 1789 r. pod twierdzą, który sprowokował paryżan do działania, ale dla samego markiza skończył się przeniesieniem dwa dni później do wiezienia w Charenton.
** Źródło: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
* Pióro me – powiadają – jest zbyt nieoględne; ubieram występek w rysy zbyt odrażające. Chcecie wiedzieć dlaczego? Nie chcę po prostu nakłaniać do miłowania występku! Nie mam bynajmniej zamiaru przekonywać kobiet wzorem Crebillona czy Dorata, że winny kochać tych, którzy je zwodzą; przeciwnie, pragnę, aby czuły do nich wstręt, jedyny to sposób, by chronić je przed losem ofiary. Aby osiągnąć ten cel uczyniłem tych spośród bohaterów mojej powieści, którzy wybrali drogę występku, tak odrażającymi, że z pewnością nie wzbudzą w nikim ani współczucia, ani miłości. Właśnie dlatego, śmiem twierdzić, jestem bardziej budujący od pisarzy, którzy uznają za dopuszczalne upiększanie występku. Niebezpieczne dzieła tych autorów przypominają amerykańskie owoce, które pod wspaniałymi kształtami kryją truciznę...truciznę…
** Źródło: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
Linia 142:
[[Plik:Sade-Biberstein.jpg|mały|Markiz de Sade w wyobrażeniu H. Bibersteina]]
 
* Oto nazwisko, które znają wszyscy, a którego nikt nie wymawia; ręka drży, gdy musi je napisać...napisać…
** Autor: [[Jules Janin]], (1834 r.)
 
* Sade jest filozofem i na swój sposób moralistą. Najmniejsza powieść kryminalna wstydliwej Ameryki jest bardziej szkodliwa niż najśmielsza ze stronic Sade’a.
** Autor: [[Jean Cocteau]], (1957 r.)
 
* Sade – możemy sądzić – zdawał sobie sprawę z istnienia podświadomości, owego dziwnego fenomenu psychicznego, o którym współcześni nie mieli jeszcze pojęcia, który ujawnić miał dopiero Freud – i usiłował w tę podświadomość jak najgłębiej wniknąć. Skrajnie pesymistyczne założenia filozofii Sade’a prowadziły go do wykrycia w głębi psychicznej człowieka tylko zła i skłonności do występku. Zdaniem Sade’a, najistotniejsze popędy, pragnienia, pożądania, instynkty człowieka zostały stłumione przez nacisk konwencji społecznych, norm prawnych, nakazów religijnych. Sade starał się więc przedstawić w swoich dziełach naturę ludzką w pełni zdemaskowaną, uwolnioną spod wszystkich konwencji społecznych i obyczajowych.
** Autor: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
* Sade okazał w ''120 dniach Sodomy'' imponującą erudycję seksuologiczną, wyprzedzając o sto kilkadziesiąt lat stan wiedzy medycznej, psychologicznej i historyczno-obyczajowej, właściwy swojej epoce.[...] (…) Wieloletnie i wnikliwe studia prowadzone pod koniec XIX i w pierwszej połowie XX wieku dowiodły, że markiz niczego nie zmyślił, że znał i opisał z całą precyzją naukową wynaturzenia seksualne wszystkich typów, nawet najrzadziej spotykane.
** Autor: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
* ... uznaje się pana markiza de Sade i służącego jego Latoura, zbiegłych i nieobecnych, winnymi i przekonanymi o zbrodni trucicielstwa i sodomii [...](…) skazuje się ich na oddanie w ręce mistrza sprawiedliwości, który zaprowadzi ich na odbycie godziwej pokuty przed głównym wejściem kościoła katedralnego; tam na kolanach, z odkrytą głową i boso, w koszuli i ze sznurem na szyi, trzymając w rękach gorejące świece z żółtego wosku o wadze jednego funta każda, błagać będą o przebaczenie Boga, króla i sprawiedliwość; potem zaprowadzeni zostaną na koniec placu św. Ludwika, gdzie wzniesiony zostanie dla nich specjalny szafot; zetnie się tam głowę panu de Sade, a na wzniesionej na tym samym miejscu szubienicy zawieszony zostanie wspomniany Latour i zadławiony sznurem aż do chwili naturalnej śmierci. Potem ciała pana de Sade i rzeczonego Latoura zostaną spalone, a popioły ich rozrzucone na wietrze. Poza tym skazuje się pana de Sade na trzydzieści liwrów grzywny, a Latoura na dziesięć liwrów, płatnych na rzecz króla...króla…
** Opis: wyrok w sprawie ''afery„afery cukierków kantarydowych''kantarydowych” ogłoszony 11 września 1772 roku w Marsylii.
** Źródło: [[Jerzy Łojek]], ''Wiek markiza de Sade'', Lublin 1973.
 
* Wydaje się, że nadeszła godzina dla tych idei, które dojrzewały w niesławnej atmosferze rozmaitych bibliotecznych „piekieł”, i człowiek ten, który był niczym przez cały wiek XIX, może zapanować nad wiekiem XX.
** Autor: [[Guillaume Apollinaire]], (1909 r.)
 
* Ze wszystkich bohaterek zawsze najbliższa mi była Justyna. Nikt tak jak de Sade nie potrafił opisywać kobiet, które były męską fantazją, ale fantazją zadziwiająco wiarygodną: psychologicznie i erotycznie. Poza tym miał w sobie kapitalną ironię. Może dlatego, że większość życia spędził w więzieniach? Jest w jego książkach coś bardzo francuskiego – dużo seksu i dużo filozofii. Nie ma lepszego połączenia.