Colin Firth: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m Usunięto kategorię "Brytyjscy ludzie teatru"; Dodano kategorię "Brytyjscy aktorzy teatralni" za pomocą HotCat
Alessia (dyskusja | edycje)
+1, formatowanie automatyczne
Linia 5:
 
* Prywatnie Oscar był dla mnie jak trzęsienie ziemi, ale nie umiem powiedzieć, co konkretnie zmienił w moim życiu zawodowym. Nie robiłem żadnej inwentaryzacji.
** Źródło: Rachel Clark, ''Colin Firth. Czuję wielki głód grania'', oprac. Magdalena Poulian, „To i Owo” nr 47, 22 listopada 2011, strs. 5.
 
* Tak naprawdę wcale nie miałem ochoty zagrać Marka Darcy'ego. W ogóle nie widziałem siebie w takiej roli, zwłaszcza że sześć lat wcześniej grałem w serialu ''Duma i uprzedzenie'' niemal identyczną postać nazwiskiem... Mark Darcy. Nawiasem mówiąc, Darcy z powieści Jane Austen stanowił swego rodzaju prototyp Darcy'ego z ''Dziennika Bridget Jones''. Grać dwa razy taką samą postać? Wydało mi się to śmieszne i naciągane.
** Źródło: [http://www.stopklatka.pl/wywiady/wywiad.asp?wi=22828 Wywiad, 2004]
** Zobacz też: [[Jane Austen]], [[Bridget Jones]], ''[[Duma i uprzedzenie]]''
 
* Typowy Anglik, którego grywam, to postać mityczna. Facet w Londynie, który ma melonik i parasol, na pewno idzie na bal maskowy.
** Źródło: Maria Wielechowska, ''Colin Firth. Liczy się ryzyko!'', „To i Owo” nr 12, 19 marca 2013, s. 4.
 
* Zagrałbym w ''Szpiegu'' każdą postać. Zagrałbym cokolwiek, bo bardzo chciałem być jego częścią.
** Źródło: Rachel Clark, ''Colin Firth. Czuję wielki głód grania'', oprac. Magdalena Poulian, „To i Owo” nr 47, 22 listopada 2011, strs. 4.
 
* Znam sporo mężczyzn, których bardzo wiele łączy z Bridget Jones. Myślę, że jest to postać na tyle uniwersalna, że każdy może się z nią identyfikować bez względu na płeć. Każdy może się czuć niedopasowany do otoczenia, gorszy od innych, skazany na porażkę, przekonany o własnej śmieszności... Bridget jest uosobieniem tych wszystkich obaw i stąd właśnie, jak mi się wydaje, wzięła się popularność zarówno książki, jak i filmu. Wielu widzów i czytelników dostrzega w bohaterce samych siebie. Dostrzegają też, że mimo wszystkich defektów, jakie sobie wmawia, Bridget to tak naprawdę cudowna, pełna uroku dziewczyna. Stąd płynie optymistyczny wniosek, że może i z nimi nie jest wcale tak źle. Jeżeli ktoś ma kompleksy na punkcie swojej nadwagi, czuje się samotny, obawia się, że nigdy nie odnajdzie swojej 'drugiej połówki'... to jest szansa, że po obejrzeniu ''Dziennika Bridget Jones'' poczuje się choćby odrobinę mniej samotny, odrobinę mniej nieszczęśliwy. Ta swego rodzaju terapeutyczna moc opowieści wydaje mi się bardzo ważna. ''Bridget Jones'' to już niemalże współczesny mit.