Całe zdanie nieboszczyka (powieść): Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m Usunięto kategorię "Powieści kryminalne"; Dodano kategorię "Polskie powieści kryminalne" za pomocą HotCat
Ciastkoo (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Linia 3:
* – Gdyby nie to, że istotnie dziwnie wyglądasz, powiedziałbym, że nic się nie zmieniłaś – odparł z lekkim rozbawieniem.
 
* – Hej, tyyy! – dudniło w otworze zwornika.<br />– Czego, do diabła?! – wrzasnęłam ze zniecierpliwieniem, bo właśnie przeliczałam sobie kondygnacje i chrapliwy ryk oderwał mnie od tematu.<br />– Żyjesz?!<br />W dudniącym głosie brzmiało coś jakby życzliwe zainteresowanie i stwierdziłam, że nie jest to głos szefa.<br />– Nie, umarłam! – odwrzasnęłam wzgardliwie.<br />Z czarnego otworu dobiegło cienkie pokwikiwanie, które mnie nieco zaintrygowało, po czym znów odezwał się obcy głos.<br />– Ty się nie wygłupiaj! – zaryczał ostrzegawczo. – Bo nie dostaniesz jeść! Jak kto umrze, to mu nie dajemy!<br />– Co ty powiesz?! – zdziwiłam się gromko. – Myślałam, że mu pchacie na siłę!<br />W otworze znów zakwiczało i z czarnej głębi zaczęło się coś pokazywać!<br />– Trzymaj! – wrzasnął głos. – A nie zeżryj od razu, bo to na cały dzień!<br />Ze zwornika zjechał na cienkiej linie koszyk. Zajrzałam do środka i znalazłam w nim pół bochenka czarnego chleba, nawet dość świeżego, gliniany dzbanek z wodą, paczkę papierosów i zapałki. Na chwilę zamknęłam oczy i serce mi zabiło, bo przez cały czas ze straszliwym wysiłkiem odsuwałam od siebie myśl o papierosach. Wiedziałam, że to mi dokopie najbardziej, i od pierwszego momentu zmobilizowałam całą siłę woli, żeby się jakoś bezboleśnie odzwyczaić od palenia. Ciekawe, skąd im się wzięła ta uprzejmość...<br />– No co tam?! – ryknęło mi nad głową. – Wyjmuj to, bo zabieram koszyk!<br />– Dobrze, dobrze – mruknęłam pod nosem.<br />Dzbanek postawiłam na ziemi, a chleb i papierosy trzymałam w rękach, nie mając ich gdzie położyć. Koszyk pojechał z powrotem w górę.<br />– Hej, ty! – wrzasnęłam nagle do zwornika.<br />– A czego?! <br/>– Kto ty jesteś?!<br />– A bo co?!<br />– A bo z byle kim nie będę rozmawiać! Dżentelmen przedstawia się damie!<br />Intrygujące pokwikiwanie, które zabrzmiało w odpowiedzi, mogło być tylko śmiechem. Wyraźnie rozróżniałam w nim coś w rodzaju �32; hi, hi”.<br />– Ja tu stróżuję! – zadudniło. – Mam cię pilnować i dawać ci jeść! Jakbyś coś chciała to masz mi powiedzieć.<br />– Chcę!!! – wrzasnęłam natychmiast.<br />– A co chcesz?!<br />– Tron z kości słoniowej wysadzany perłami!<br />– Dobra, powiem szefowi! Do widzenia!<br />– Cześć pracy – mruknęłam i zajęłam się gospodarstwem. Na górze jeszcze raz zakwiczało i ucichło.<br />Papierosy i zapałki włożyłam do plastykowego worka z acrylem. Chleb od razu częściowo zjadłam. Popiłam wodą z dzbanka, która, wbrew regułom, nie była zatęchła. Z dużym wzruszeniem, ale bardzo ostrożnie zapaliłam papierosa, czujnie badając, czy nie doznaję jakichś podejrzanych objawów. Diabli wiedzą, mogły być narkotyzowane albo co...<br />Do rozstrzygnięcia przybył mi nowy problem i zanosiło się na to, że pracy umysłowej starczy mi do później starości. Dlaczego dali mi papierosy?<br />Paląc, obserwowałam w świetle kaganka, co się dzieje z dymem. Szedł do góry. kłębił się pod sklepieniem i uchodził dziurą w zworniku. Powietrzu w tym lochu daleko było do ożywionej świeżości. Gdyby tak zatkali tę dziurę, gdybym w przypływie rozpaczy paliła jednego za drugim... No tak, sama bym dała papierosy więźniowi, którego chciałabym szybko wykończyć. Poza tym nie wiadomo, co jest nade mną, może ktoś widzi ten dym i po nim orientuje się, co robię i co się ze mną dzieje...
 
* Moja doprowadzona do ostateczności dusza doszła do głosu. Z zimną furią, z pełną świadomością tego co robię, przestałam panować nad sobą.