Feliks Koneczny: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
→‎Różne: poprawki
m formatowanie automatyczne
Linia 1:
'''[[w:Feliks Koneczny|Feliks Karol Koneczny]]''' (1862–1949) – polski historyk i historiozof.
 
==Dwoistość etyki. Prawo prywatne a publiczne==
* Ponieważ „filozofowie prawa” nauczają, że państwo jest wszechmocne, nieomylne, a wyższe ponad wszelką moralność tak dalece, iż moralnym jest wszystko, cokolwiek ono obmyśli i nakaże – więc też nikomu z urzeczonych tą filozofią nie przejdzie przez myśl, jakoby państwo mogło być złodziejem, oszustem, rabusiem. Jeżeli zarządzi coś takiego, co uchodzi może za przestępstwo (a choćby najcięższą zbrodnię) wobec etyki, to tylko w życiu prywatnym, albowiem moralność może dotyczyć tylko prywatnego. To samo, całkiem to samo, przestaje być niemoralnym, gdy dotyczy życia publicznego, gdy wychodzi od państwa, gdyż wszystko staje się w jednej chwili moralnym, gdy się dzieje pod firmą państwa. Tak cudotwórcze państwo kręci myślą obywateli, posiadając władzę umoralniania wszystkiego. Cokolwiek państwo obmyśli, to wszystko jest dobrym i moralnym. Cóż jest wtedy moralnym w życiu publicznym? To, co państwo każe i tylko to. Chcąc wiedzieć, co jest dobrym, należy zapytać ministra. Jeżeli zaś minister się zmieni, dobro również; mogłoby się nawet zdarzyć, że na wręcz przeciwne. Oto jest nauka o państwie, dziś obowiązująca. Wolno więc państwu dokonywać zmiany waluty w taki sposób, żeby obedrzeć obywateli ze znacznej części majątku; wolno redukować oszczędności, poskładane w rozmaitych kasach publicznych; wkroczyć pomiędzy wierzyciela a dłużnika w taki sposób, żeby dłużnik znalazł w prawie pisanym upoważnienie do okradzenia wierzyciela; wolno by nawet skasować całkiem hipoteki (chętki nie brak); godzi się wydawać ustawy mieszczące w sobie wolne żarty z własności prywatnej; wolno rządowi rzucić hasło do unieważnienia umów, a w pewnych okolicznościach nadawać osobom prawo szafowania cudzą własnością (np. w ustawie lokatorskiej) itd. itd. Słowem: wolno wszystko.
Linia 35 ⟶ 36:
 
==Monarchia a republika==
* Czy Polska a być republiką czy monarchią? Zasadniczo jest to obojętne. Rozmaite okoliczności przemawiają za tą lub tamtą formą (boć to tylko forma). Ostatnich trzynaście lat naniosło niemało argumentów przeciwko republice. Monarcha dziedziczny nie będzie urządzać rozmaitych krętactw, by się utrzymać na naczelnym stanowisku; odpadną krecie roboty współzawodników i podział łupów, rozdział państwa pomiędzy zwolenników. Przyzwoitość publiczna powróci na swoje miejsce – powiadają sobie Polacy, a to jest argument bardzo ważki. Przybył wreszcie argument taniości; wszystkie bowiem fety i festyny wszystkich dworów monarszych w Europie nie kosztowałyby tyle, ile wydano w republikańskiej Polsce na publiczne uroczystości i galówki dwu- i trzydniowe. Byłem republikaninem, zrobiono mnie monarchistą; może nie mnie jednego?
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 224-225224–225.
 
==O biurokracji==
Linia 50 ⟶ 51:
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 83.
 
* Biurokracja pcha społeczeństwo do rewolucyjności. Im znaczniejsze gdzieś stanowisko biurokracji, tym podatniejszy grunt dla prądów przewrotowych. O rewolucji można by powiedzieć, że jest emanacją biurokracji. Jakoż poucza historia, że rewolucja zwycięska urządza się jeszcze bardziej biurokratycznie. Wszelka biurokracja nosi in petto rewolucję; wszelka rewolucja wzmacnia biurokrację.
 
* Biurokracja jest tworem tak dalece nieszczęsnym, iż nawet zalety stają się w tym systemie klęską społeczną. Mylnym jest mniemanie, jakoby biurokraci odznaczali się lenistwem, brakiem poczucia obowiązku – itp. Nic bardziej fałszywego! Nie zna biurokracji, kto tak o niej sądzi. Ludzie nieobowiązkowi zdarzają się wszędzie, więc i na urzędach, ale to nie ma nic do biurokracji. Ona pełną jest gorliwości i tak pilną, iż ciągle marzy o powiększaniu swych robót, pragnąc pracować zawsze i wszędzie. Ponieważ zaś jest administracją papierową, więc wydatność jej pracy mierzy się papierem. My, Polacy, znamy pewne państwo, w którym zmniejszało się bezustannie zużycie mięsa, cukru i mydła a wzrastała produkcja papieru – dzięki urzędom.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 84.
 
Linia 69 ⟶ 70:
 
* Gdyby znalazł się rząd, który zechciał zebrać na jednym miejscu wszystkie dzienniki ustaw, zbiory nowych rozporządzeń, przepisów, instrukcji itd. tyczących całego państwa, tudzież każdego ministerstwa – musiałby wystawić całą ulicę nie lada gmachów na pomieszczenie tej manny biurokratycznej. Nikt tego należycie nie zna, a najmniej przełożeni ministerialni; ci bowiem do reszty nie mają czasu na studiowanie ustaw, obowiązujących do wczoraj, gdyż są zajęci bezustannie przygotowaniem ustaw na jutro. Państwo wścibskie, zajęte ogromnie wszystkim, co do niego nie należy, „rozbudowuje się” coraz nowymi działami prawodawstwa.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 89-9089–90.
 
* Możemy się wreszcie zająć pytaniem: co byłoby bez biurokracji? Przestałoby państwu grozić bankructwo. Utrzymanie biurokracji przekracza od dawna siły finansowe wszystkich państw kontynentu europejskiego. Obcina się pensje urzędnikom, a za to przybywa ich całymi hufcami. Z nieuchronnego bankructwa państw wyłania się widmo anarchii na kilka pokoleń. Wspomnijmy tylko o tzw. „klasie średniej”, wieszającej się klamki państwowej. Jednocześnie mniej więcej bankructwo kilku państw europejskich toć bankructwo urzędników, oficerów, nauczycieli wszelkich rodzajów i stopni, sędziów policji, dostawców przemysłowych i handlowych, tudzież upadek mnóstwa drobnych „kapitalistów” i znacznej większości towarzystw akcyjnych. Nie zapobiegnie się temu inaczej, jak obcięciem radykalnym wszystkich budżetów w ogóle i zmniejszeniem podatków. Bez biurokracji żyłoby się w atmosferze wzajemnej życzliwości państwa wobec społeczeństwa. Zniknęłyby powody do starć, gdyby urzędy państwowe ograniczyły się do spraw państwowych, a przestały mieszać się w sprawy społeczne. Zniknęłoby schorzenie organizmu polskiego, pochodzące stąd, że niemal cała inteligencja nasza siedzi na publicznych urzędach. Wszyscy są niewolnikami „pierwszego”, zawiśli materialnie od władzy urzędowej. Jakżeż wobec tego ma ta inteligencja tworzyć „opinie publiczne”, skoro nie może wypowiadać swej myśli? Inaczej byłoby, gdyby się rzucili do handlu i przemysłu. Gdyby młodzież nie mogła liczyć na posady urzędowe, zmieniłaby się struktura społeczna w Polsce na korzyść narodu polskiego. Przestalibyśmy być najuboższym w Europie narodem. A my nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, żeśmy tacy ubodzy! My zatraciliśmy wszelki miernik bytu materialnego i nie wiemy nawet, jak wygląda zamożność. Ubóstwo nasze stanowi ciężką kulę u nogi dla wszystkich kategorii naszego bytu, od polityki do literatury.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 92-9392–93.
 
==O cenie maksymalnej==
* Przesąd, jakoby taniość dała się urządzić nakazami z góry, wlecze się od czasów starożytnych. Najstarszy z dochowanych cenników „maksymalnych” pochodzi od cesarza Dioklecjana (284-305284–305) i już wtedy pokpiwano sobie z tego. Ponownie wymyślono to w wiekach średnich. W Polsce rządy przestrzegały tego obowiązku „ściśle”. Posiadamy najkompletniejszy z całej Europy zbiór taks od r. 1424, aż do drugiej połowy XVII w. Oczywiście nie zdały się na nic, a ekonomiści polscy zdawali sobie z tego sprawę. (…) Przesąd utrzymywał się jednak. Znamy z naszych czasów „kartki” żywnościowe, węglowe, odzieżowe; przedsmak, jak to będzie, gdy państwo i tylko państwo (socjalistyczne) dostarczać będzie wszystkim wszystkiego. Ależ przy tych „kartkach” jedynie „pasek” ratował nas od głodu, mrozu i nagości.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 150.
 
==O cywilizacjach==
Linia 93 ⟶ 94:
 
* Zastanawiając się nad rozmaitością etyk, widzimy tym jaśniej, że nie może być syntez pomiędzy cywilizacjami. Luter zezwalał panującym na bigamię, a Kalwin wymagał od rządów tylko tego, żeby przestrzegać kalwińskiej prawowierności. W turańskiej cywilizacji kwestie etyczne nie istnieją zgoła poza etyką rodową lub obozową; te zaś obie nam obojętne. Żydowska cywilizacja posiada aż cztery etyki, dwie dla współwyznawców, dwie względem „gojów”, po jednej w Palestynie i po jednej w „golusie”. W bizantynizmie i w braminizmie jarzmo obowiązków można zrzucić z siebie w każdej chwili. Na Rusi wieków średnich raz w raz ten i ów kniaź Rurykowicz zrzucał „kraestnoje cjełowanie”, tj. unieważniał i odwoływał swą przysięgę. W Petersburgu powszechnym było, aż do naszych czasów, wśród inteligencji, przekonanie, że „przecież można zrzec się obowiązku”. Różnice pojęć o moralności sięgają jednak jeszcze dalej: czyż przyjęto by u nas do klasztoru człowieka żonatego i ojca rodziny, zgłaszającego się, ponieważ pragnie „poświęcić więzy niższe dla celów wyższych”? W cywilizacji bramińskiej takie porzucenie rodziny uchodzi za cnotę. Tam w ogóle wszelkie obowiązki są czasowe, bo można się od nich uwolnić kiedykolwiek doraźnie. Jakżeż wobec takich odmienności można mówić o jakiejś moralności „powszechnej”?
** Źródło: Państwo i Prawo, Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 105-106105–106.
 
==O demokracji==
* Parlamentaryzm wymaga jednak dwóch warunków: zamożności powszechnej i decentralizacji. W społeczeństwie ubogim system reprezentacyjny zawsze będzie szwankować, albowiem demokracja wymaga zamożności, bo musi być oparta na jak największej ilości osób niezależnych. Parlamentaryzm zaś przy centralizacji, to już incompatibilia.
 
* Nadto, popełniono błąd, że w imię „suwerenności ludu” przyznano parlamentowi władzę absolutną. Zwycięski konstytucjonalizm nie usunął absolutyzmu, lecz tylko zmienił jego podmiot. Z powodu ruchu rewolucyjnego rozszerzano też prawo głosowania zbytnio i zawczasu. Te dwie przyczyny sprowadziły tzw. kryzys parlamentaryzmu. Znów jeden bożek zrzucony. Parlamentaryzm jednak ani zasadniczo nie jest błędny, ani się bynajmniej nie przeżył, lecz trzeba oddzielić w nim spraw społeczne od politycznych, zdjąć mu władzę absolutną. Trzeba urządzić państwowość opartą na samorządach, a w takim razie parlament wejdzie na miejsce sobie właściwe.
 
* Zdaje mi się, że istnieją dwa tylko różne rodzaje państw, jeżeli będziemy je rozróżniać według istoty rzeczy, a nie według pozorów: państwo biurokratyczne i obywatelskie. Zupełnie zaś jest obojętnym, czy monarchia, czy republika to nie ma nic do rzeczy. Może być republika tyrańska, policyjna, biurokratyczna, depcąca społeczeństwo nawet antyspołeczna – i może być monarchia oparta o społeczeństwo; przy ustroju autonomicznym, a zatem decentralizacyjnym i oddającym prawo publiczne pod kierunek społeczeństwa.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 59-6059–60.
 
==O emeryturach==
Linia 112 ⟶ 113:
 
==O nierównościach społecznych==
* Drugą straszliwą pomyłkę stanowi zabobon równości. Już w r. 1447 głoszono w uniwersytecie krakowskim, jakoby wszyscy ludzie równymi byli z urodzenia. Rzeczywiście rodzimy się z ogromnymi nierównościami, których niewolnikami jesteśmy przez całe życie. Umysły, ćwiczone w cywilizacji łacińskiej, doszły następnie do równości wobec prawa i to jest jedyna możliwa równość. (…) Równość zniosłaby wszelkie dążenia do wyższości, tak w duchowym zakresie, jako też w materialnym. Zniknęłaby przedsiębiorczość i odpowiedzialność. Pod hasłem równości przemyca się jednostajność i często robi się z niej jakąś wielką zasadę.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 148-149148–149.
 
* Zamożność jednostki nie powstaje wcale z ubóstwa licznych bliźnich, lecz stanowi właśnie niezbędny warunek wstępny do ich dobrobytu (wszyscy nie mogą go osiągnąć naraz). Ktoś musi się wzbogacić pierwszy i udzieli drugim, ze swego dobrobytu, zarobków.
Linia 127 ⟶ 128:
 
==O policji==
* Policja jest od tego, by chronić społeczeństwo, by chronić społeczeństwo od zbrodniarzy; bezpieczeństwo życia i mienia stanowi jej jedyny obowiązek, a nie jakiś dodatek do służby polityczno-policyjnej. (…) Państwowość, w której zbrodniarze mogą obywatela okraść, obrabować, nawet zabijać, a z urzędowego komunikatu policji dowiadujemy się tyle tylko, że „zbiegli w niewiadomym kierunku” - państwowość taka traci rację bytu i najlepiej by było unicestwić ją od razu, zanim ona sama mocą swej głupoty, niezdarności i lekkomyślności nie zaprowadzi państwa do zguby. Tacy rządziciele są niezdatni do rządów; na stolicach rządowych są uzurpatorami i trzeba ich przegonić, póki nie jest za późno!
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 116-117116–117.
 
==O Polsce==
Linia 183 ⟶ 184:
 
==O socjalizmie==
* (…) socjalizm stał się taranem przeciwko samorządom społecznym. Socjalistom nie chodzi o to, żeby przemysł rządził się prawem swoim, przyznając w tym uczestnictwo robotnikom, lecz żeby przemysł poddać państwu. O ile socjaliści dorwą się do rządów, nastaje nie tylko monizm prawa publicznego, lecz koniec społeczeństwa, oddanego w niewolę państwu, tj. biurokracji socjalistycznej. Nie ma bowiem państwa bardziej biurokratycznego, jak socjalistyczne.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 59-6059–60.
 
==Państwo a społeczeństwo==
Linia 195 ⟶ 196:
==Polityka a etyka==
* Bezetyczna państwowość doprowadziła do tego charakterystycznego pojmowania polityki, jako sztuki dochodzenia do władzy. Tłumaczą nam to, że to dla dobra publicznego, żeby wykonać pewien program; a potem dodają, że ze względu na dobro publiczne muszą pilnować, żeby władzy nie utracić. W praktyce wychodzi na to, że celem rządu jest utrzymać się przy władzy – i nic więcej. (…) Ze „sztuki dochodzenia do władzy” robią się sobkowskie łowy na władzę, nie przebierające w środkach. Głównym zajęciem rządu staje się tępienie wszelkiej opozycji, co po niedługim czasie zamienia się w prześladowanie wszystkich porządnych ludzi, nie chcących się poniżać służalstwem. Rząd taki skupia około siebie zwolenników coraz wątpliwszej wartości, aż w końcu polityka bezetyczna wyradza się w sztukę robienia brudnych interesów. Nieunikniona „ewolucja”!
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 103-104103–104.
 
==Prawo a etyka==
Linia 202 ⟶ 203:
 
* Im więcej prawa, tym mniej prawości. Wstawiamy coraz więcej prawa na miejsce etyki i tym bardziej trzeba nam coraz więcej praw, żeby wiedzieć, co robić. Lecz etyka nie może być zawisłą od prawa, a skutki rozłamu tych kategorii są przeraźliwe i niechybne.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 90-9190–91.
 
* Nikczemność pozostająca w zgodzie z paragrafiarstwem, nie przestaje być nikczemnością.
Linia 210 ⟶ 211:
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 33.
 
* Zrobiono z sędziego maszynkę do stosowania paragrafów bez względu na sprawiedliwość. Sądy są od tego, żeby przestrzegać prawa obowiązującego, a czy to prawo jest słuszne, czy też bezprawiem odzianym w formy prawne, to sędziego nic nie obchodzi; gdyby się tym zajmował, przekraczałby swą kompetencję, a biada mu, gdyby chciał w wyrokach uwzględniać słuszność wbrew paragrafiarstwu. (…) Całe sądownictwo, cały tzw., wymiar sprawiedliwości, oparte są na fanatycznym kulcie paragrafiarstwa. Kodeks nie jest doradcą sędziego i zbiorem przypuszczalnych wskazówek, które sędzie winien stosować, modyfikując według sumienia, lecz paragraf musi być stosowany literalnie. Sądownictwo zmechanizowano. (…) Trzeba nareszcie wystąpić przeciwko mechanizowaniu wymiaru sprawiedliwości, bo inaczej zamienimy się w bandy wynalazców kruczków prawnych. Całemu społeczeństwu grozi z tego powodu zupełna demoralizacja.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 76.
 
==Rodzaje państw==
* Państwa dzielić należy na rodzaje według rodzaju owej organizacji, czynnej stale, a mającej jednoczyć rządzących i rządzonych, pośredniczącej między nimi – czyli według metody administracji. Według tego są dwa główne rodzaje państw: obywatelskie i biurokratyczne, stosownie do tego, czy administracja poruczona jest obywatelom samym (samorząd), czy też biurokracji. Tamte państwa są organizmami, te zaś mechanizmami; biurokracja jest bowiem zawsze i wszędzie mechanizmem. Samorządu są rozmaite poddziały i tak samo biurokracji. Średniowieczne państwo stanowe było autonomicznym, obywatelskim, podczas gdy biurokratyczna jest dzisiejsza republika francuska, w której parlament dostosowany jest do biurokratycznego ustroju. Ale biurokracja opierała się na systemie policyjnym i wszędzie ale to wszędzie, nie wyjmując administracji szkolnictwa, obracała się w kole pojęć policyjno-politycznych. Pruska administracja była rzadziej społeczno-policyjna; stąd doktryna wszechwładzy państwa i dozór państwowy, wykonywany przez administrację nad wszystkimi dziedzinami życia ekonomicznego i społecznego. Obchodzą się zaś całkiem bez biurokracji społeczeństwa anglosaskie i, obok wysokiego poziomu cywilizacyjnego, tej właśnie okoliczności zawdzięczają, że są panami świata.
** Źródło: ''Państwo i Prawo'', Wydawnictwo WAM, Kraków 1997, s. 80.
 
==Różne==
* Poczta polska cieszyła się jak najlepszą opinią u cudzoziemców. Mamy świadectwo Rosjanina (późniejszego wicegubernatora wileńskiego Frizla), który pisał o tym: „Kto tylko podróżował po Polsce, wie z doświadczenia, że urządzenia pocztowe w Polsce i Litwie były tak dobre, że lepszych żądać niepodobna”. Jeden Niemiec (Schulz) radził swym rodakom, żeby nie jeździli do Rosji przez Berlin i Królewiec na Kłajpedę, lecz na Polskę, bo i prędzej dojadą i wygodniej. Drugi Niemiec (Biester) nie może się wydziwić bezpieczeństwu w podróżach przez Polskę. Pisze, że jeden człowiek może przewieźć daleko bez niebezpieczeństwa napadu krocie, a nawet można największe sumy powierzyć po prostu woźnicy. Faktem jest, że wpływy do kasy centralnej rządowej w Warszawie zwożono co kwartału z prowincji na zwykłych wozach, a bywały to sumy milionowe; eskortę stanowiło dóch strażników, a nieraz nawet jeden tylko... Uczony Anglik, profesor uniwersytetu w Cambridge, słynny Coxe, poświadcza również, że w podróży przez Polskę nic mu nie zginęło, chociaż nieraz musiał powóz zostawić na noc na dworze bez dozoru. '''Uczciwość należała do natury ludu polskiego.'''
** Źródło: ''Święci w dziejach narodu polskiego'', Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, ss. 464-5464–5
 
* Praca w społeczeństwie zdrowym musi być na wyrost; chodzi bowiem o to, żeby każdemu pracowitemu i rządnemu zapewnić nie tylko „minimum potrzebne do egzystencji”, lecz nadmiar żywności, odzieży i mieszkania; wszystkiego koniecznie więcej, niż wymaga niezbędna potrzeba. Dopiero ten nadmiar czyni życie godnym człowieka cywilizowanego. Czy można zbliżać się do tego celu, pożerając się wzajemnie?
Linia 233 ⟶ 234:
** Uwaga: Oryginalne wydanie z 1921 roku; Poznań-Warszawa
** Zobacz też: [[społeczeństwo]], [[naród]]
 
 
{{DEFAULTSORT:Koneczny, Feliks Karol}}