Feliks Dzierżyński: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
mNie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 14:
* I to zło, zanim zginie, właśnie po to, by zginać, musiało się uzewnętrznić, musiało górę wziąć i doprowadzić siebie do bankructwa. To nastąpi. By tę chwilę przyśpieszyć, trzeba naszą pewność tego bankructwa przelać w masy, by nie zwątpiły, by przetrwały w gotowych zastępach.
** Źródło: s. 31
 
* Ja odpędzam myśl samobójczą — chcę mieć siły przejść całe piekło, błogosławić, że cierpię razem z innymi i jeszcze wrócić i walczyć, i zawsze rozumieć tych, którzy w tym roku nie odpowiedzieli na nasze wezwanie.
** Źródło: s. 79
 
* Jakąż kolosalną pracę wykonała już rewolucja: rozlała się wszędzie, obudziła umysły i dusze, tchnęła w nie nadzieję i tęsknotę i cel im pokazała. Tego żadna siła nie wyrwie. I jeżeli dziś my, widząc, jak zło okrutnie się rozpanoszyło, z jakim cynizmem ludzie zabijają ludzi dla marnej zdobyczy, wpadamy w rozpacz nieraz – to popełniamy błąd straszny, nie widzimy dalej swego nosa, nie czujemy tego procesu zmartwychpowstania ludów.
Linia 29 ⟶ 32:
* Widzę te masy ogromne, które już się poruszyły, podważyły stare gmachy, masy, w których łonie przygotowują się nowe siły dla nowych walk; dumny jestem, że jestem z nimi, że je widzę, czuję, rozumiem – i że sam przecierpiałem wiele z nimi razem. Tu, w więzieniu, źle jest, nieraz bywa strasznie. A jednak... Gdybym na nowo miał rozpocząć życie, rozpocząłbym tak samo: nie jest to nakaz obowiązku, lecz mus organiczny.
** Źródło: s. 66
 
* Wiosna. U nas w celi jasno — dużo słońca. Ciepło. Na spacerze powietrze miękkie — pieści jak ręka ukochanej. Na kasztanach i krzakach bzu pączki nabrzmiały i już się rozwinęły w malutkie liście zielone, uśmiechające się do słońca. Trawa na podwórzu wyciągnęła się do słońca i cicha, wchłania powietrze i promienie wskrzeszające do życia. Cicho ... Nie dla nas wiosna. My w więzieniu. W celi drzwi wciąż zamknięte; za nimi i za oknem żołnierze uzbrojeni ani na chwilę nie opuszczają swych posterunków — i jak przedtem co dwie godziny słychać, jak zmieniają się i szczęk karabinów, i ich słowa: „pod sdaczu sostoit post nr pierwyj.. .", jak przedtem, żandarmi nam drzwi otwierają i na spacer prowadzą, jak przedtem, słychać brzęk kajdan i trzaskanie otwieranych i zamykanych drzwi. Za oknem od samego rana przechodzą oddziały wojska, cały dzień odzywają się ich śpiewy, czasami słychać muzykę wojskową. [...]"
** Źródło: s. 76
 
* Zło, jak kleszcze żelazne rozpalone, wyrywa i pali żywe ciało z żywego człowieka, oślepia go. Zasłania cały świat, by wypełnić każdą cząstkę, każde tchnienie i atom każdy bólem – bólem przerażającym.
** Źródło: s. 16
 
* Znowu dochodzą nas wieści o wyrokach śmierci. Dziś wieczorem w sprawie włocławskiej, która trwała 10 dni, zapewne znowu zapadło kilkanaście. Z 11 wyroków w sprawie lubelskiej zatwierdzono 5. Przed 2 tygodniami razem z Wólczyńskim powieszono i drugiego, Śliwińskiego. Końca nie ma i nie widać jeszcze. My już przyzwyczailiśmy się do tych wiadomości. I żyjemy dalej. Myśl nie jest już w stanie objąć zgrozy całej, odczuwa niepokój tylko jakiś, jakiś cień pada na duszę — i obojętność na wszystko coraz głębiej duszę ogarnia. Żyje się, bo nie wyczerpały się siły fizyczne. I wstręt się rodzi do siebie za to życie. I pozostaje jedno z dwojga: albo stoczyć się na samo dno..., albo odrzucić od siebie wszelką myśl o życiu własnym, o szczęściu i pójść drogą „odkupienia" winy swojej, winy ludzkości — drogą „męczeństwa". Tyle razy pisałem o radości życia i potędze jego, o dniu jasnym, wiosennym, o czarodziejskiej muzyce, o pieśni wymarzonej, o kraju z bajki, o kraju prawdziwym. Dziś jeszcze mówiłem o tym towarzyszowi memu, przed kilku dniami pisałem o tym do towarzysza, któremu na obczyźnie, w kraju cudownie pięknym, smutno i pusto, i obco. A teraz, gdy piszę te słowa, zawsze, jak cień złowrogi, pada na mą duszę myśl: „umrzeć powinieneś" — to najlepsza droga. Nie! Będę żył — nie odbiorę sobie życia: wiążą mnie czucia innych i praca moja, a może tęsknota i nadzieja, że wrócą czasy pieśni, nadzieja nieuświadomiona, nadzieja, którą tęsknota stara się wpoić.
** Źródło: s. 91-92
 
==Inne==