Zmierzch (powieść): Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Jos. (dyskusja | edycje)
przywracam kilka cytatów
Linia 12:
* Gdy wylądowałam w Port Angeles, padał deszcz, ale nie wzięłam tego za złą wróżbę – było to po prostu nieuniknione. Pożegnałam się ze słońcem już kilka godzin wcześniej.
** ''When I landed in Port Angeles, it was raining. I didn't see it as an omen – just unavoidable. I'd already said my goodbyes to the sun.'' (ang.)
 
* Westchnęłam zrezygnowana. Najwyraźniej wilgotny klimat działał destrukcyjnie na poczucie humoru. Jeszcze kilka miesięcy, pomyślałam, a zapomnę, co to jest sarkazm.
 
* Nie mogłam oderwać wzroku od tej dziwnej grupy, ponieważ ich twarze, tak odmienne, a tak do siebie podobne, były porażająco, nieludzko wręcz piękne. Takich twarzy nie spotyka się w rzeczywistym świecie, co najwyżej na wygładzanych komputerowo fotografiach w czasopismach o modzie lub na obrazach starych mistrzów, gdzie należą do aniołów. Trudno było zdecydować, które z piątki jest najpiękniejsze – może jasnowłosa piękność albo chłopak o kasztanowych włosach?
Linia 20 ⟶ 22:
* – To chyba nie fair. – wzruszył ramionami, ale w jego oczach żarzyły się iskierki buntu.<br />Zaśmiałam się gorzko.<br />– Nikt cię jeszcze nie uświadomił? Takie jest życie.<br />– Chyba coś obiło mi się o uszy – przyznał chłodno.
 
* – Jestem raczej zła na siebie. Tak łatwo się czerwienię. Mama zawsze powtarza, że moja twarz to otwarta księga. – Nachmurzyłam się.<br />– Wręcz przeciwnie. Trudno mi cię przejrzeć. – Chociaż tyle mu o sobie opowiedziałam i tylu rzeczy się domyślił, o dziwo, zabrzmiało to szczerze.<br />– Pewnie zwykle nie masz z tym kłopotów.<br />– Zazwyczaj nie. – Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rząd prościutkich, śnieżnobiałych zębów.
==3. Niesamowite zdarzenie==
* Nie ma krwi, nie ma żalu.
Linia 29 ⟶ 32:
==5. Grupa krwi==
* – Nie do tego mnie przyzwyczaiłeś – udało mi się w końcu wydusić.<br />– No cóż... – Przerwał, a potem wyrzucił z siebie szybko: – Doszedłem do wniosku, że skoro i tak skończę w piekle to mogę po drodze zaszaleć.
 
* – Kiedyś zgadnę – ostrzegłam.<br />– Lepiej nie próbuj. – Znów przybrał poważny ton.<br />– Bo co?<br />– A jeśli nie jestem pozytywnym bohaterem komiksu, tylko jedną z tych mrocznych postaci, z którymi walczy?
 
* – Ludzie nie potrafią wyczuć zapachu krwi – zaoponował Edward.<br />– No cóż, ja potrafię. To od niego mnie mdli. Krew pachnie jak rdza i sól.
 
==8. Port Angeles==
* Przechylił głowę na bok i spojrzał na mnie zaciekawiony.<br />– Mącę w głowach?<br />– Nie zauważyłeś? A dlaczego niby wszyscy tańczą, jak im zagrasz?<br />Puścił to pytanie mimo uszu.<br />– Tobie też mącę?<br />– Bardzo często – przyznałam.
 
* – Sądziłam, że nigdy się nie mylisz.<br />– Tak było kiedyś. Pomyliłem się także co do innej rzeczy. Nie przyciągasz wyłącznie wypadków – to nie dość szeroka definicja. Ty, Bello, przyciągasz wszelkie kłopoty. Jeśli ktoś lub coś w promieniu dziesięciu mil stanowi zagrożenie, z pewnością stanie na twojej drodze.<br />– A ty zaliczasz się do tej kategorii?<br />– Bez wątpienia.
 
Linia 42 ⟶ 49:
 
* Byłam absolutnie pewna kilku rzeczy. Po pierwsze, Edward pochodził z rodziny wampirów. Po drugie dręczyło go pragnienie – na ile był je w stanie pohamować, tego nie wiedziałam – pragnienie, by posmakować mojej krwi. Po trzecie wreszcie, byłam w tym wampirze bezwarunkowo i nieodwołalnie zakochana.
==10. Przesłuchania==
 
* – Rzecz jasna – ciągnął, imitując ton mojego głosu – to, że nie przestrzegamy prawa łowieckiego, nie zwalnia nas od troski o środowisko naturalne. Staramy się koncentrować na obszarach z nadwyżką drapieżników. Zawsze też łatwo o sarnę lub łosia. Nadają się, ale to żadna zabawa. – Tu uśmiechnął się prowokująco.<br />– W istocie, żadna – mruknęłam dystyngowanie znad pizzy.<br />– Najlepsza pora na niedźwiedzie to według Emmetta właśnie wczesna wiosna. Dopiero co przebudziły się ze snu zimowego, więc są bardziej drażliwe. – Przymknął oczy, wspominając jakieś wesołe wydarzenie.<br />– Ach, nie ma to jak rozdrażniony grizzly. Ubaw po pachy. – Pokiwałam głową ze znawstwem.
==11. Komplikacje==
* Lubię noc. Gdyby nie ciemność, nigdy nie zobaczylibyśmy gwiazd.
** Postać: Edward Cullen
 
==13. Wyznania==
* – Czyż nie jestem najdoskonalszym drapieżnikiem na świecie? Wszystko we mnie cię przyciąga, pociąga, kusi – mój głos, moja twarz, nawet mój zapach! I po co to wszystko? (...) I tak mi nie uciekniesz.(...) I tak mnie nie pokonasz.
Linia 64 ⟶ 72:
** Postać: Edward Cullen
 
* – Jesteś dziś taki wesoły – zauważyłam. – Nigdy cię jeszcze takim nie widziałam.<br />– Chyba tak ma być, prawda? – Znów się uśmiechnął. – Pierwsza miłość odurza, upaja i takie tam. To niesamowite, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem o czymś, oglądaniem o tym filmów, a doświadczaniem tego czegoś w prawdziwym życiu, nie uważasz?
==15. Cullenowie==
* – Twoja fryzura przypomina stóg siana, ale i tak mi się podoba – dobiegło z bujanego fotela w kącie.
Linia 72 ⟶ 81:
==16. Carlisle==
* – Tak łupnęło – oświadczyła Alice – że myśleliśmy już, iż kosztujesz Belli na lunch, i przyszliśmy zobaczyć, czy i nam coś nie skapnie.(...)<br />– Przykro mi, nie podzielę się. Nie mam jej jeszcze dosyć.
==20. Zniecierpliwienie.==
 
* Już niemal sto lat Edward nie może znaleźć dla siebie towarzyszki życia. – Dziewczyna dotknęła mojego policzka lodowatymi palcami. – Teraz pojawiłaś się ty. Tylko my, którzy znamy go od tylu lat, jesteśmy w stanie dostrzec, jak wielka zaszła w nim zmiana. Czy sądzisz, że któreś z nas byłoby zdolne spojrzeć mu w oczy, gdyby przez następne sto lat miał być pogrążony w żałobie?
** ''"It's been almost a century that Edward's been alone. Now he's found you. You can't see the changes that we see, we who have been with him for so long. Do you think any of us want to look into his eyes for the next hundred years if he loses you?" '' (ang.)
** Postać: Alice Cullen
==Epilog: Wyjątkowy wieczór==
* – I znów zmierzch – zamruczał pod nosem. – Kolejny dzień dobiega końca. Choćby nie wiem jaki był piękny, jego miejsce zajmie noc.